sobota, 24 października 2015

01 - Niezdara

Remember when we'd talk all night
But time ain't easy on us, how can love die?
- Selena Gomez "Camouflage"


    Przeciągam zasłonę na prawą stronę i otwieram okno. Wyglądam przez ramę wypatrując w pobliżu czarnego motoru. Na szczęście nigdzie go nie zauważam, więc zamykam okno i przenoszę firankę na wcześniejsze miejsce. Wkładam kremowe koturny oraz przewieszam przez ramię małą torebkę. Pośpiesznie wychodzę z domu i sprawnie zamykam drzwi. Rozglądam się dookoła i nie tracąc ani chwili ruszam pędem przed siebie. Gdy jestem już w bezpiecznej odległości, zwalniam i delektuję się ciepłymi promieniami słońca. Zdejmuję z siebie sweterek i pozostaję w samej sukience na ramiączka. Nareszcie doczekałam się miłego poranka - myślę zmierzając powolnie w kierunku skrzyżowania przy parku. Przechodzę przez pasy na zielonym świetle i już po chwili znajduję się przed drzwiami mojej kawiarni. Zauważam znaną mi osobę opierającą się o samochód. Hiszpan odrywa wzrok od swojej komórki i spogląda na mnie. Posyła mi lekki uśmiech.
- Cześć Diego - witam się z brunetem całusem w policzek - Podwiozłeś Francescę? - pytam kierując wzrok na samochód.
- Tak - odpowiada - Powiedziała, że chce być dziś trochę wcześniej - dodaje.
- Pewnie chciała przygotować stoliki - tłumaczę - Wczoraj miałyśmy duży ruch i bardzo mało czasu, więc nie wyrobiłyśmy się ze sprzątaniem.
- W porządku - uśmiecha się - Chociaż wolałbym mieć ją dla siebie jeszcze przez godzinę - rusza zabawnie brwiami.
- Ty tylko o jednym - chichoczę i szturcham go w ramię - Oddam Ci ją dzisiaj wcześniej. Obiecuję.
- Trzymam Cię za słowo - mówi i odchodzi w stronę pojazdu - Bardzo miło mi się z Tobą rozmawia Vilu, ale jak wiesz praca czeka - wymawia przedostanie słowo bardzo niechętnie - Do zobaczenia wieczorem.
Rzucam tylko ciche 'cześć' i obracam się na pięcie. Wchodzę do budynku. Od razu wyczuwam w powietrzu zapach kawy. Truskawkowe latte... Tak, tego mi trzeba. Z uśmiechem na ustach idę na zapleczę.
- Hej - mówię, gdy dostrzegam sylwetkę Włoszki - Mamy jakieś czyste koszulki? - zadaję pytanie i zaczynam grzebać w kartonie z ubraniami z logo kawiarni.
- Cześć V - odpowiada - Wydaję mi się, że tak. Dzisiaj wieczorem zamówię jeszcze kilka na zapas. No i fartuchy też by się przydały.
- Mhm - przyznaję jej rację - Dziękuję, że mi pomagasz.
- Od tego mnie masz - uśmiecha się szczerze i przytula swoimi chudymi rękoma. Wtulam się w jej grube, krucze włosy i wdycham zapach znakomitych perfum, których używa.
- Dosyć tych czułości - protestuje i odrywa mnie od siebie - Czas na pracę, Castillo! - salutuje.
- Ugh - klnę pod nosem, ale widząc jej spojrzenie szybko staję na baczność, na co ona reaguje głośnym śmiechem.
Zakładam kremowe getry i białą koszulkę z rękawem 3/4. W pasie przewiązuje brązowy fartuch, który sięga mi przed kolana. Włosy związuję w niechlujną kitkę i stwierdzam, że jestem już gotowa. Spod lady wyciągam notes z długopisem i podchodzę do pierwszych klientów.
    - Violu, odpocznij sobie - mówi wycierając talerz - Pracujesz bez przerwy od pięciu godzin - kręci głową z dezaprobatą.
- Daj spokój - rzucam i naciągam jak najdalej rękawy, żeby nie zauważyła siniaków. Niestety robię to bardzo niestarannie i od razu przykuwam uwagę przyjaciółki.
- Znowu? - szepcze ze zrezygnowaniem - Pokaż mi to - rozkazuje, a ja wyciągam w jej stronę prawą rękę - Mówiłaś, że on już nie... -
- To nic takiego - przerywam - Uderzyłam się o biurko - wymyślam na szybko - Wiesz, że jestem totalną niezdarą - śmieję się sztucznie.
Niestety zostaję obdarowana pełnym politowania spojrzeniem. Wzdycham.
- A co miałam Ci powiedzieć, żebyś przestała się martwić? - spuszczam wzrok.
- Na pewno nie musiałaś kłamać - odpowiada z grymasem - Narażasz swoje życie, wiesz o tym? Ten człowiek już dawno powinien siedzieć za kratkami.
- Ale nie siedzi, dlatego nie mam wyjścia. Policja nie jest dobrym rozwiązaniem przy mojej sytuacji - podsumowuję.
Francesca już nic więcej nie mówi, tylko wraca do dalszej pracy. Rozglądam się po pomieszczeniu i stwierdzam, że czegoś tu brakuje. Muzyka - podpowiada mi głos w głowie. Nie czekając dłużej podchodzę do radia i włączam moją ulubioną stację. Podpinam jeszcze odpowiednie kabelki do siebie i już po chwili mogę usłyszeć słowa piosenki rozchodzące się po całej kawiarni. Inwestacja w małe głośniki, które umieściłam w różnych miejscach okazała się dobrym trafem.
- Can I be your plus one... - nucę cicho pod nosem.
    Telefon od kilkunastu sekund nieustannie wibruje w mojej kieszeni. Poirytowana nie zwracam nawet uwagi, kto jest tak bardzo natrętny, tylko przeciągam palcem po ekranie i odbieram połączenie.
- Słucham?
- Chyba pierwszy raz słyszę od Ciebie tak porządne słowo - śmieje się chamsko głos po drugiej stronie.
- A, to ty - bąkam - Czego ode mnie chcesz? - syczę przez zęby. Wychodzę na zaplecze, aby klienci nie musięli wysłuchiwać jakże żałosnej rozmowy z moim ukochanym braciszkiem.
- Masz dzisiaj wrócić wcześniej i posprzątać ten syf.
- Jak mniemam do mnie nie należy ten obowiązek - mówię - A do tego nie ja zostawiłam po sobie bałagan, tylko Twoi popieprzeni znajomi.
- Ej, uważaj na słownictwo,młoda - jestem pewna, że mruży teraz oczy. Zawsze tak robi, gdy próbuje pokazać, jaki to on nie jest. Felipe to największa zagadka jaką w życiu poznałam. Nie da się go rozgryźć w żaden sposób. To tyran, kręciaż, debil i oszust w jednym. Na pewno ma jeszcze wiele złych cech, ale jest ich tak dużo, że nie byłabym w stanie ich wymienić.
A teraz pojawia się nurtujące mnie już od dłuższego czasu pytanie. Co się stało z jego dobrymi cechami?
- Ile razy mam Ci powtarzać, że jesteś dla mnie nikim i nie masz prawa mnie poprawiać na każdym kroku?
- Pożałujesz tego - rzuca na zakończenie i rozłącza się.
Rzucam telefon w kąt i opieram się o ścianę. Nie potrzebuję nawet sekundy, a już zsuwam się na podłogę. Opieram czoło na kolanach i wypuszczam nerwowo powietrze. Czuję, że spadam na dno. Głębokie dno, z którego nie da się wydostać. Gdyby tylko zjawił się ktoś, kto złapałby mnie za rękę i wyciągnął, postawił w końcu na nogi... To tylko beznadziejne marzenie, które i tak nigdy się nie spełni, bo takich ludzi jest niewiele. I dlaczego akurat miałby pomóc mi? Tej idiotce - Violetcie Castillo?
    Dwudziesta piętnaście. Wszystkie stoliki są zajęte, słychać głośne rozmowy klientów. Niektórzy siedzą tu już od ponad dwóch godzin i chyba nie mają zamiaru wychodzić. Wzdycham ciężko i przyjmuję kolejne zamówienie. Idę do Francesci i kładę jej karteczkę przed nosem. Kiwa energicznie głową i odwraca się w stronę ekspresu do kawy. Obiecałam Diego, że jego dziewczyna wyjdzie dziś wcześniej, ale ona nie ma zamiaru się stąd ruszać. Francesca jest strasznie upartą osobą i trudno ją przekonać do czegoś innego, niż ona postanowiła.
- Coś jeszcze? - pyta.
- Do tego zamówienia nie, ale z tego, co pamiętam - mówię kierując wzrok na dwie kobiety - Te panie zamówiły ciasto cytrynowe.
- W porządku. Zaraz podam.
Biorę tackę z expresso i kieruję się w stronę ostatniego stolika. W pewnym momencie poślizguję się prawdopodobnie na błocie, które zostawili klienci wchodząc do kawiarni. Nieudolnie wpadam na pewnego mężczyznę, a zawartość filiżanki ląduje na jego lnianej koszuli. Już chcę wydać z siebie odgłos zażenowania, ale zamieram widząc kim jest osoba, na którą wpadłam. To nie możliwe. Przecież on mieszka w Arizonie.

~*~
Salut!
Nie mam pomysłu na notkę, więc będzie w miarę szybko i zwięźle.
Przed Wami pierwszy rozdział nowej historii. Nie wyszedł tak, jak chciałam. Miałam, co do niego w ogóle inne zamysły, no ale cóż... Mam nadzieję, że nie popełniłam totalnej gafy wstawiając go :D
Mam do Was gorącą prośbę. Proszę, aby osoby, które czytają pozostawiły po sobie ślad w postaci komentarza. Wystarczy mi tylko wasza opinia. Nie musicie się rozpisywać tak, jak robią to niektóre osoby (kocham was). Blog ma strasznie dużo wyświetleń (dziękuję bardzo) i chciałabym zobaczyć, kto jest stałym bywalcem, kto po prostu czyta, choć może nie komentuje ;)
Dziękuję tym, którzy są ze mną do dziś. Podtrzymują mnie na duchu i motywują do prowadzenia bloga.
To wszystko.
Całuję mocno <3

Aleks

środa, 14 października 2015

Bohaterowie


| Violetta Castillo |
| 21031991 |

| Felipe Castillo |
| 15021986 |

| León Verdas |
| 19121990 |
 
| Elena Verdas |
| 11081990 |

| Francesca Cauviglia |
| 13041991 |

| Federico Cauviglia |
| 10091988 |

| Diego Hernández |
| 13101989 |






Szablon by Katrina