sobota, 31 maja 2014

Rozdział #5


- Tak. Kocham ją – odparł szatyn. Na samą jego odpowiedź uśmiechnęłam się.
- Szkoda, że nie jesteście razem… No, ale trudno. Spadam, pogadamy jutro?
- Jasne. Pa
Zmęczona opadłam bezwładnie na łóżko. Błądziłam wzrokiem po suficie. Po chwili dołączyła do mnie Viola. Ta cisza była nam widocznie potrzebna.
Każdy następny dzień zaczynał się tak samo i kończył się tak samo. Życie to jedna wielka rutyna.
~*~ 2 miesiące później ~*~
Violetta ciągnęła za sobą dwie fioletowe walizki przeciskając się przez tłumy osób na lotnisku. Za nią, szła jej przyjaciółka. Podobnie jak ona ciągnęła dwie walizki, tylko że koloru niebieskiego.  Dzisiaj dziewczyna kończyła 18 lat. Jej przyjaciółka skończyła dorosły wiek tydzień temu, ale czekała na szatynkę, aby powrócić z nią do Buenos Aires. Nareszcie! – tak krzyczały w myślach dziewczyny. W końcu mogą się uwolnić od szkoły w Szwecji i tego okropnego miasta. Obie postanowiły, że zaczną swoją naukę w Studio On Beat.
- Violu? – zapytała cicho Kathy – Które mamy miejsca?
- 112 i 113 – odparła.
- Okey, idziemy.
Przyjaciółki zajęły miejsca w samolocie i oddały się całkowicie podróży.
Gdy już wylądowały, udały się do swojego nowego domu, na który uzbierały samodzielnie pieniądze. No może z malutką pomocą rodziców. Jak się okazało, ich sąsiadem będzie Verdas. Myślicie, że dziewczyny się cieszą?
~*~
- Kat… Pójdę do Leona. Zrobię mu niespodziankę – powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra. To ja w tym czasie pójdę na zakupy.
Wyszłam z domu i wykręciłam numer do mojego przyjaciela.
- Hej Leon.
- Cześć. Co u Ciebie?
- A nic… Nudzę się.
- Chciałbym Cię teraz przytulić – strzelił prosto z mostu.
- To czemu tego nie zrobisz? – zapytałam pukając do jego drzwi.
- Co? Czekaj, ktoś puka do drzwi.
Gdy otworzył je i zobaczył mnie stał wryty przez jakiś czas, lecz po chwili przytulił mnie do swojego torsu. Odwzajemniłam uścisk i spojrzałam w jego oczy. Już mieliśmy się pocałować, ale na myśl, o tym, że jesteśmy tylko przyjaciółmi lekko od niego odskoczyłam.
- Co tu robisz? – zapytał lekko speszony.
- No jak to co? Wróciłam.
- A właśnie Violu… Dzisiaj Twoje urodziny. Mam dla Ciebie prezent – powiedział uśmiechnięty i pociągnął mnie do środka.
Weszliśmy do pokoju Leona. Szukał czegoś w szufladzie. Po chwili wyjął z niego małe brązowe pudełeczko, które mnie wręczył. Pociągnęłam za kawałek złotej wstążki – rozwiązała się. Otworzyłam lekko górę pudełka i ujrzałam piękny naszyjnik z nutką w serduszku.
- Jest śliczny. Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam szatyna w policzek – Pomożesz?
- Jasne.
Gdy zakładał mi łańcuszek czułam jego opuszki palców na szyi. Przeszedł mnie przyjemy dreszcz.
- Miałabyś ochotę na mały piknik jutro?
- Oczywiście – skwitowałam uśmiechnięta.
- To przyjdę po Ciebie o 10.
- Oki… Będę już szła. Muszę się rozpakować.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Mieszkam naprzeciwko.
- Co?
- No tak. Do jutra sąsiedzie - zaśmiałam się i przytuliłam Leona.
~*~
Obudziłam się o 9. Leniwie przeciągnęłam się i ziewnęłam. Kat jeszcze spała. Poszłam się ubrać w to i zostawiłam jej kartkę na blacie, że wychodzę. Przygotowałam jeszcze sobie koszyk z jedzeniem i położyłam na niego koc w czerwoną kratę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu do nich popędziłam.
- Cześć śliczna – powiedział Leon, a ja się zarumieniłam – Idziemy?
- Tak, jasne. Tylko wezmę koszyk.
Po chwili wróciłam z przedmiotem i zakluczyłam drzwi.
- Skąd wiedziałeś, że mieszkam akurat w tym domu?
- Intuicja – zaśmiał się.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy?
- Gdzieś kawałek za miasto.
- Co? Będziemy szli chyba z 3 godziny…
- Dobry spacer nic Ci nie zrobi.
Minęła godzina i nadal szliśmy.
- Leon… Nogi.
- Chodź na barana.
- Naprawdę?
- Tak, wchodź – powiedział i lekko przykucnął, a ja dostałam się na jego plecy. Oparłam się lekko o jego bark i pocałowałam policzek chłopaka.
Po chwili byliśmy na miejscu. Piękna polana i niedaleko staw. Nie wiedziałam, że obrzeża Buenos Aires są takie piękne.
Rozłożyliśmy koc i rozstawiliśmy jedzenie. Miło tak spędzać czas.
Słońce nie żałowało, więc po zjedzeniu posiłku zdjęłam bluzkę, aby się poopalać. Zostałam tylko w szortach i staniku. Czułam na sobie wzrok Leona.
- Czemu się mi tak przyglądasz?
- Bo jesteś strasznie seksowna…
- Ja?
- Yy… Powiedziałem to na głos?
- Niestety.
- Tego nie było.
- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie – powiedziałam i położyłam się wygodnie.
Po kilku minutach coś zakryło mi słońce. A raczej ktoś.
- Czego?
- Idziemy się kąpać – powiedział i wziął mnie na ręce.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam go bić w tors. Właśnie teraz zauważyłam, że zdjął z siebie koszulkę i został w samych bokserkach (od aut. *o*).
- Tak.
- No proszę…
- Nie – w tym momencie wrzucił mnie do wody.
- Nie żyjesz! – krzyknęłam i rzuciłam się na szatyna.
Po chwili zaczęliśmy się chlapać wodą jak małe dzieci.
- Dobra koniec! – zaśmiałam się i podpłynęłam do niego. Oplotłam go nogami w pasie i przytuliłam. On wyniósł mnie z wody i postawił na powierzchni.
Spojrzałam w jego oczy.
- Kocham Cię – powiedział i lekko dotknął moich ust.
- Dobrze, bo ja Ciebie też kocham – odparłam i oddałam jego pocałunek.


---
Siemson : )
5 rozdzialik trochę szybciej. Nie miałam za dużo weny, ale chciałam go już dokończyć.
Jestem strasznie zmęczona po 6-godzinnym festynie szkolnym. Powiem Wam jedno, nunca más!
+ zmiana nazwy, taka mi się bardziej podoba

A na koniec taki mały szantażyk ;D
8 kom = next 
 ~Ola ;**

poniedziałek, 26 maja 2014

Rodział #4



Wróciłam do domu obładowana torbami. Oczywiście musiałam wpaść w salonie na mojego ojca, który właśnie wrócił z wyjazdu.
- Cześć Violu.
- Hej…
- Gdzie byłaś?
- W sklepie.
- Z kim?
- Z koleżanką.
- Znam?
- Tato! Może już koniec tego wywiadu?
- Yhh… Idź rozpakuj te torby, zaraz obiad.
- Ok.
Ruszyłam do swojego pokoju. Dzięki Kathy zapomniałam o tej sprawie z Leonem. Ale wiem, że będzie mi trudno wybić samego Leona z głowy.
Moją szczególną uwagę przykuło zdjęcie stojące na moim biurku. Byłam na nim ja z Leonem. Mieliśmy wtedy z… 12 lat. Uwielbiam to zdjęcie.
- Tak bardzo Cię kocham – szepnęłam sama do siebie.
~*~
Kolacja przebiegała w nijakiej atmosferze. Jade gadała cały czas o swoim nowym sklepie, który otworzyła dzięki mojemu tacie. Ja jeździłam widelcem po talerzu i czekałam na jedzenie.
- Violetto, za pół godziny przyjeżdżają do nas ważni goście. Mają córkę w Twoim wieku -
- Co? I dopiero teraz mi to mówisz? – przerwałam mu - Po, co tu czekam skoro mogłabym się już przygotowywać!?
- Nie denerwuj się…
- Dobra, idę się przebrać – powiedziałam obojętnie.
Założyłam na siebie czarną, dzisiaj kupioną sukienkę oraz upięłam włosy w kok. Mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie w miarę ogarnięta i będzie dało się z nią pogadać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i po woli zeszłam na dół. Otworzył mój tata. Wchodzący ludzie od razu zaczęli rozmowę z moim ojcem. Zauważyłam blondynkę – kogoś mi przypominała. Po chwili odwróciła się. Teraz wiedziałam już kto to. Na samą widok dziewczyny uśmiechnęłam się.
- Kathy! – przytuliłam przyjaciółkę.
- Violu! Nie wierzę.
- Ja też. Widzisz jakie mamy szczęście – uśmiechnęłam się.
- Dziewczyny, Wy się znacie?
- Tak.
-Może nam opowiecie przy stole jak się poznałyście? – zaproponowała jak zgaduję mama Kathy.
- Yyy… Nie, może kiedy indziej. To bardzo długa historia – powiedziała blondynka, a ja pociągnęłam ją za rękę do mojego pokoju.
- Ślicznie wyglądasz – powiedziałyśmy na równi i wybuchłyśmy śmiechem.
- Co robimy?
- Nie wiem… Masz szlugi?
- Tak… Nie! Nie, Kathy.
- To masz czy nie masz?
- Mam, ale Ci ich nie dam… Zastanawiałam się nad tym długo i myślę, że tak nie powinno wyglądać nasze życie. Ja chce być tą Violettą, co wcześniej. Chce być przy swoich przyjaciołach, przeżywać z nimi piękne chwile, a nie tak jak teraz…
- Jasne. Chyba skorzystam z Twojego pomysłu.
Przytuliłam moją przyjaciółkę i uśmiechnęłam się lekko. Chciałabym, żeby Fran tu teraz była. Tak strasznie się od niej oddaliłam. Ogólnie od całej naszej paczki. Muszę to naprawić.
- Dziewczyny! – usłyszałyśmy krzyki z dołu.
- Idziemy! – odkrzyknęłam – Czego mogą chcieć? Jak myślisz Kat?
- Nie mam pojęcia.
Zeszłyśmy po schodach trzymając się poręczy i po chwili znalazłyśmy się w salonie.
- O co chodzi? – zapytała blondynka, a nasi rodzice wstali.
- Słuchajcie, postanowiliśmy, że skoro już się znacie… Wyślemy Was do szkoły z internatem.
- Co!? – krzyknęłyśmy na równi.
- Spokojnie. To tylko wyjazd do Szwecji na dwa lata… - powiedziała Jade.
- Tylko? Wysyłacie nas na dwa lata do Europy! Do kraju którego nie znamy!?
- Oh… Przesadzacie. Pojutrze wylatujecie o ósmej. Macie jutro dzień wolny na pakowanie i pożegnania. A teraz już lećcie do pokoju – powiedział tata Kat.
~*~
Włoszka po woli wchodziła krętymi schodami na strych. Weszła do starego i lekko zakurzonego pomieszczenia, zapaliła lampkę stojącą na starej komodzie i przykucnęła przy wielkiej skrzynce. Dmuchnęła lekko powietrzem, aby oczyścić ją z kurzu. Kluczyk potrzebny do otwarcia wyjęła wcześniej ze swojej szuflady. Teraz przekręciła zamek i otworzyła brązową, pozłacaną klapę. Wyjęła z środka czarny album, na którym widniał wielki napis „Amigos para siempre”.
Francesca zabrała przedmiot do swojego pokoju i przysiadła na łóżku. Powoli przewracała kartki albumu. Oglądała piękne zdjęcia z jej przyjaciółką Violettą. Przypominała sobie piękne momenty z dzieciństwa i mimowolnie wypuściła kilka łez.

Kiedy miała już wyjąć zdjęcie z oprawki usłyszała swoją komórkę. Spojrzała na wyświetlacz – Vilu

Brunetka nie wiedziała, co ma zrobić. Lecz po chwili odebrała dzwoniący telefon.
- Halo, Fran? – usłyszała zapłakany głos przyjaciółki.
- Tak. Coś się stało, że dzwonisz do mnie o tej porze?
- Ja wyjeżdżam…
- Jak to?
- Nasi rodzice, znaczy moi i Kathy wysyłają nas do szkoły z internatem w Szwecji.
- Kto to Kathy? Ta blondynka, z którą Cię widziałam ostatnio?
- Tak, to ona.
- Violu… Nie wiem, co powiedzieć.
- Francesca, ja przepraszam, że oddaliłam się tak od Ciebie. Po prostu coś we mnie pękło. Już tak nie mogłam…
- I co teraz wolisz chodzić ze swoją nową przyjaciółeczką na papieroska? – zapytała zdenerwowana dziewczyna.
- Nie! Fran, ja chcę być taka jak dawniej. Błagam pomóż mi. Został mi tylko jeden dzień… Ja wiem, że wszystko zwaliłam, ale próbuję to jakoś naprawić.
- Nie potrafię się na Ciebie gniewać kochana – włoszka lekko pociągnęła nosem – Spotkamy się jutro w Resto o 10? Zadzwonię po resztę.
- Okey. Będę na pewno.
- To do jutra.
- Dziękuję Fran.
- Nie ma za co. Buziaki.
- Dobranoc.
~*~
Obudziłam się lekko niewyspana. Pomaszerowałam do łazienki i nalałam wody do wanny. Po chwili moje ciało mogło się już trochę odprężyć. Umyłam się malinowym żelem, a włosy tego samego zapachu szamponem. Gdy wysuszyłam się, założyłam przygotowany strój.
- Dzień dobry – powiedział tata z uśmiechem, gdy weszłam do kuchni. Nic nie odpowiedziałam.
- Coś się stało? Ej… Kochanie.
Zjadłam śniadanie i spojrzałam na zegarek – 9:47 Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę Resto Bandu. Szłam sobie spokojnie spacerkiem i słuchałam muzyki. Nagle zaczęło padać, więc przyśpieszyłam tępa i po chwili znalazłam się w Resto. Byli tam wszyscy – cała nasza paczka. Dosiadłam się do nich i wybełkotałam ciche „Cześć”.
- Powiedziałam im już Violu… - odparła włoszka.
Nastała grobowa cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. A nawet bał się odezwać.
- Chciałam Wam powiedzieć, że ten wyjazd jest najgorszą rzeczą w moim życiu. Nigdy nie chciałam Was opuszczać, ani tego wspaniałego miasta, jakim jest Buenos Aires. Chciałam Wam też obiecać, że na pewno tu wrócę. Nie wiem kiedy, ale obiecuję. Błagam dziewczyny tylko nie patrzcie – powiedziałam patrząc na moje przyjaciółki, które były już bliskie płaczu – Przepraszam.
- Violetto, to nie Twoja wina – zaczął Maxi.
- Tak – poparli go chłopcy.
- Miśka? – zapytałam.
Wszyscy się do mnie przytulili. Pewnie wyglądało to komicznie, ale nikt z nas nie miał humoru na śmianie. Nasze spotkanie trwało do godziny trzynastej. Pożegnałam się z przyjaciółmi z bólem i wróciłam do domu. Jakaś cząstka mnie cieszy się, że mi wybaczyli, ale druga… Mówi, że muszę coś zrobić. Tylko co?
~*~ Następnego dnia, 7:30 ~*~
Wstałem bardzo wcześnie specjalnie, żeby zobaczyć się z Violettą. Chcę ją jeszcze raz zobaczyć. Nie wyobrażam sobie dwóch lat bez niej.
Kilka minut nie minęło, a znalazłem się w wielkiej hali. Szukałem wzrokiem szatynki. W pewnym momencie zobaczyłam ją jak siedzi na swojej walizce i rozmawia z jakąś blondynką. Podszedłem do nich.
- Violu… Możemy porozmawiać? – zapytałem.
- T-tak – powiedziała zaskoczona moim widokiem.
- Chciałem się jeszcze raz pożegnać.
- Leon… Powiedziałam Ci, żebyś mnie zostawił.
- Niestety nie mogę spełnić Twojej prośby. Kocham Cię -
- Po przyjacielsku.
- Nie -
- Tak. Ja Ciebie też i chcę, żeby między nami było w porządku.
- Ja też tego chcę. To, co? Przyjaciele?
- Przyjaciele – odpowiedziała i przytuliła mnie mocno.
Czułem, że mam w rękach cały swój świat, który nagle mnie opuszcza.
~*~
Jesteśmy już na miejscu. Podróż minęła bardzo szybko i bez problemów. Strasznie mi smutno, że moi rodzice mi to zrobili. Violetta też nie jest bardzo szczęśliwa, chociaż pogodziła się z Leonem.
- Kat, idę się wykąpać.
- Okey – odparłam i położyłam się na łóżku.
Po chwili zaczął dzwonić telefon Violi. Spojrzałam niepewnie na wyświetlacz – Leon
Chyba Viola mnie nie zabije – przeszło mi przez myśl i odebrałam telefon.
- Hej. Tu Kathy. Viola jest teraz w łazience, więc odebrałam…
- Cześć. Powiesz jej żeby później do mnie oddzwoniła?
- Jasne.
- A co tam u Was?
- Dajemy radę. Nic nie jest takie jak w Buenos…
- Podoba się Wam chociaż pokój?
- Może być… Powiem Ci, że Viola zawaliła sobie całą komodę Twoimi zdjęciami, a całą podróż przegadała o Tobie.
- Dobrze wiedzieć – zaśmiał się.
- Kaaaat! Nie żyjesz! – krzyknęła moja przyjaciółka z łazienki.
- Oj tam! – odkrzyknęłam. Słyszałam jak Leon lekko się śmieje.
- Leon. A tak teraz na poważnie. Kochasz ją?
- …



---
Nareszcie! Napisałam! Yeeeeaaaah!
Rozdział pisany w kilku narracjach. Nie wyszedł tak jak chciałam, ale jako taki jest. Nie wiem czy w tym tygodniu pojawi się jeszcze rozdział. Może zacznę go pisać już jutro i w sobotę lub niedzielę go wstawię. W piątek nie mogę - mam festyn szkolny. Przygotowania ruszyły pełną parą i mam trochę mniej czasu. Mam nadzieję, że wybaczycie, że rozdziału nie było, aż przez 9 dni :'>
Kocham <3
Ola ;**

sobota, 17 maja 2014

Rozdział #3



Włóczyłam się po mieście bez celu.
O, patrzcie! To córka tego słynnego milionera Germana Castillo – takie głosy słyszałam za swoimi plecami. Ludzie wytykali mnie palcami, bo taka „osobistość” nie może przecież chodzić po mieście bez ochrony, z rozmazanym makijażem, ze smutkiem wymalowanym na twarzy, w prostych ciuchach. To przecież takie oczywiste… ;-;
Moje życie stało się bez sensu. Zawsze próbowałam iść dalej, nie poddawać się, ale to wszystko mnie już przerasta.
Wróciłam do domu i przebrałam się w inne ciuchy. Założyłam czarną bluzę, aby nikt mnie nie rozpoznał, zaciągnęłam kaptur na głowę, schowałam swojego iphone’a do kieszeni i wyszłam z mieszkania.
Bardzo długo chodziłam bez celu. Zauważyłam kiosk – wstąpiłam do niego. Czemu by nie spróbować? – pomyślałam.
- Poproszę cienkie, mentolowe – powiedziałam do ekspedientki.
- Masz ukończone 18 lat?
- Tak – musiałam skłamać.
- Poproszę dowód.
- Nie mam przy sobie.
- W takim razie nie mogę Ci sprzedać papierosów.
Bez zastanowienia wyszłam z kiosku i szłam gdzieś przed siebie.
- Ej, młoda! – usłyszałam krzyki z tyłu, odwróciłam się – Tobie też nie chciała sprzedać?
Zobaczyłam dziewczynę w swoim wieku. Miała długie blond włosy i bladą twarz.
- Ta… - odpowiedziałam.
- Czemu chcesz palić?
- Nie Twój interes – odpowiedziałam obojętnie.
- Ej, weź…. Jestem Kathy – powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.
- Violetta – uścisnęłam jej dłoń.
- Problemy w domu czy w szkole?
- To i to.
- Mam tak samo. Ej, zaraz… Czy ty nie jesteś przypadkiem córką tego milionera Castillo?
- Tak. Weź mi tylko o tym nie przypominaj.
- Jest, aż tak źle?
- Nawet nie wiesz jak.
Przez dłuższy czas rozmawiałyśmy o swoim życiu. Kathy ma bardzo podobny problem, jak ja. Jej rodzice interesują się tylko pracą, chłopak, w którym jest zakochana wyznał jej miłość, a później całował się z inną.
- Chodź – powiedziała i zaczęła mnie ciągnąć za rękę.
- Gdzie?
- Do mojej miejscówki. Przesiadują tam czasami goście z liceum, ale to nic.
- Czyli to nie tylko Twoja miejscówka…
- Była moja, ale oni tam wtargnęli bez powodu. W sumie dla mnie to plus, bo mają szlugi.
- Od kiedy palisz?
- Od jakiegoś miesiąca. Normalnie nigdy bym tego nie zrobiła, ale sama wiesz jakie jest moje życie.
- Tak, mam to samo.
Po kilu minutach doszłyśmy do małego osiedla. Wyglądało na strasznie stare i zaniedbane. Kathy prowadziła nas między wąziutkimi uliczkami, aż wreszcie doszłyśmy. Za wielką, rozpadającą się już kamienicą stało dwóch gości.
- O widzę, że mamy nową towarzyszkę – odezwał się jeden.
- Zamknij się. Przyszłam tylko po towar.
- Ile?
- Jak na razie 4.
- 90 peso.
Blondynka podała chłopakowi wyznaczoną cenę i otrzymała cztery paczki papierosów.
- Dzięki – schowała je do swojego plecaka – Chodź, zbieramy się – powiedziała do mnie i ruszyłyśmy.
- Fajnych masz kolegów – powiedziałam z sarkazmem.
- To nie są moi koledzy. Jak mi nudno, to tu przychodzę. No i dla towaru.
- Zapytam prosto z mostu. Ćpasz?
- Nie! Coś ty. Aż tak mnie jeszcze nie porąbało.
- Spoko…
- A tak w ogóle to trzymaj – podała mi dwie paczki.
- Muszę Ci oddać kasę.
- Nie trzeba.
- Ale…
- Przyjaźnimy się, tak?
- Tak.
- No i masz odpowiedź.
Wyjęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Poczułam się lepiej. A może jednak gorzej?


~*~
- Młoda wymienimy się numerami?
- Ta, daj komórkę.
Po chwili wbijałam już swój numer na iphone’a Kathy, a ona na mój.
- To, co. Spotkamy się jutro?
- Jasne… Wiesz gdzie jest Szkoła 83? Dawniej Studio.
- Tak. Mój brat się tam uczył.
- Przyjdziesz tam jutro o 14? Kończę akurat zajęcia.
- Dobra, jak kończę 13:30. Będę na Ciebie czekała przed wejściem.
- Spoko, to narka – odparłam i ruszyłam do domu.
~*~
Obudziło mnie brzęczenie budzika. Yh… dzisiaj wraca tata z Jade. Muszę gdzieś schować papierosy, żeby się nie skapnęli. Po ich ukryciu zjadłam śniadanie, umyłam i ubrałam się trochę inaczej niż zwykle. Skąd ja mam takie ciuchy? Mniejsza… A właśnie muszę się wybrać na zakupy. Może Kathy ze mną pójdzie? Wyjęłam ze swojej skarbonki 1500 peso (350 zł) i włożyłam do kieszeni w moim plecaku.  
W drodze do szkoły zauważyłam chłopaków. Zaczęłam iść szybciej, żeby żaden z nich mnie nie zauważył. Gdy weszłam do szkoły uspokoiłam się trochę. Odłożyłam rzeczy do szafki i wzięłam potrzebne mi książki.
Czułam na sobie wzrok uczniów i nauczycieli. Niestety, ale potrzebna mi była taka zmiana. Po woli weszłam do klasy i zajęłam miejsce na końcu pod ścianą. Nauczycielka zaczęła coś mówić, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Poczułam wibracje mojego telefonu. Delikatnie wyciągnęłam go z kieszeni moich spodni. Dostałam sms’a od Kathy.
K: Co tam Violu?
V: Jestem teraz na matmie i profesorka strasznie przynudza.
K: Ja mam teraz chemie ;)
V: Kathy, pójdziemy razem do centrum handlowego? ;3
K: Jasne. Też miałam taki plan.
- Castillo! Co ty robisz? Oddawaj mi tą komórkę.
- Już, już… - przewróciłam oczami i podałam nauczycielce urządzenie.
- Odbierzesz ją po zajęciach w sekretariacie.
- Mhm…
Reszta lekcji ciągnęła się i ciągnęła. Z dziewczynami w ogóle nie rozmawiałam. To było okropne. I to, że dostałam jedynkę z historii też. Pewnie dostanę w domu opieprz.
Skierowałam się do sekretariatu w celu odebrania mojej komórki.
- Dzień dobry. Przyszłam po telefon.
- Poproszę nazwisko.
- Castillo.
- Castillo… Proszę. Mam nadzieję, że więcej nie będziesz musiała odbierać u mnie tego urządzenia. Taka porządna dziewczyna jak ty…
- Ta... Do widzenia.
Gdy tylko wyszłam przed budynek zapaliłam papierosa. Po chwili zauważyłam blondynkę. Podeszłam do niej.
- Hej.
- O, cześć – przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- To, co idziemy?
- Ok, chodźmy.
Zamówiłyśmy sobie taxi i za kilka minut byłyśmy już w centrum handlowym.
~*~
- Dziewczyny… Ja mam jakieś zwidy, czy to była Violetta?
- Tak, to ona…
- Szkoda mi jej…
- Zmieniła się o 180 stopni i to w jeden dzień – powiedziała Fran.
- To nasza wina – odparła ze smutkiem Ludmiła.
- Nie. To wina Leona.
- Zgadzam się z Naty – poparła mnie Camila.
- Idę do niego.
- Nie, Natalia pogorszysz tylko sprawę!
Nie słuchałam już ich i ruszyłam w stronę chłopaków.
- León! Chodź no tu.
- Co chcesz?
- Co zrobiłeś Violi?
- Ja? Nic.
- A kto się całował z gwiazdeczką szkoły?
- To ona mnie pocałowała.
- Nie wiem czy mogę Ci wierzyć.
- Możesz. Błagam porozmawiaj z Violettą. Wczoraj powiedziała, że coś do mnie czuje. Zależy mi na niej.
- Człowieku, czy ty widziałeś jak ona wygląda? To wszystko Twoja wina.
- To wy się wczoraj z nią posprzeczałyście.
- Ale ona cierpi przez Ciebie. Zobacz, już znalazła sobie nową przyjaciółeczkę. Jeszcze do tego pali… Wiesz jaką ona ma sytuację w domu. Jak zacznie brać narkotyki?
- Violetta nie jest, aż tak naiwna.
- Nie wiem, co o tym myśleć…
- Musimy coś zrobić.
- Tylko co?


---
Rozdział jak obiecałam dłuższy :)
Violetta trochę zeszła na psy... :/ Ja wiem, pomyślicie, że już wszystko zwaliłam i Viola taka zostanie, ale nie. W rozdziale 4 lub 5 coś się wydarzy, a potem trochę zacznie się układać w jej życiu. Nie powiem Wam, co stanie się dalej ;)
Wstawiłam ankietę. Czy chcecie, żeby Violetta była zakochana w Leonie czy w kimś innym. Oczywiście to jest blog o Leonettcie i z Leonem będzie na pewno, ale na ten moment kogo ma wybrać. Głosujcie ;3
Z mojej strony to na razie wszystko. Miłego weekendu :>
Ola :**


LBA 4

Zostałam nominowana przez Vicki Verdas z bloga: http://leonettaandnaxi.blogspot.com
Pytania:
1.Jak masz na imię ?
2.Ile masz lat ?
3. W jakim województwie mieszkasz ?
4.Dlaczego zaczęłaś pisać bloga ?
5. Jorge vs Ruggero
6. Leonetta vs Fedemiła
7.Ulubiona postać męska z Violetty ?
8.Ulubiona postać żeńska z Violetty ?
9.Ulubiona gwiazda
10. Byłaś na koncercie Violetta Koncert w kinie ?
11. Ulubione danie
Odpowiedzi:
1. Ola :)
2. W czerwcu kończę 14
3. W łódzkim
4. Zaczęłam pisać bloga, ponieważ gdy zaczęłam czytać opowiadania innych bloggerek wkręciło mnie to i postanowiłam sama spróbować :3
5. Jorge <33
6. Leonetta :*
7. León
8. Ludmiła
9. Nie mam jednej ulubionej gwiazdy... Wiem, na pewno, że wszyscy aktorzy z Violetty, Selena Gomez, Miley Cyrus, Cher Lloyd, Demi Lovato, Emily Osment.
10. Tak :)
11. Nie wiem... Kurczak po hawajsku xD

Nie nominuję, żadnego bloga, ponieważ nie mam czasu :( Lecę pisać 3 rozdział :3

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział #2



Leżałam na łóżku w moim pokoju. Zegarek wskazywał godzinę 2:15 w nocy. Po moich policzkach spływały cały czas gorzkie łzy. Dlaczego mnie okłamał? – pytałam się w myślach. Przyjaciele raczej mówią sobie, z kim są w związku.
Nie wiem czemu, ale czuję się zdradzona. Chociaż nie był moim chłopakiem, ani nikim bliższym. Może dlatego, że łączyła nas mocna więź?
Zawsze są pytania, na które nie ma odpowiedzi…
Niechętnie podniosłam się i ruszyłam do łazienki. Zmyłam rozmazany makijaż i uczesałam włosy. Założyłam swoje różowe puchate kapcie i zeszłam na dół. Gdy znalazłam się już w kuchni nalałam sobie do szklanki coli i wrzuciłam kilka kostek lodu. Zimny napój trochę mnie otrząsnął. Wróciłam do pokoju i wzięłam się za odrabianie angielskiego. W pewnym momencie zasnęłam.
~*~
Obudziłam się z wielkim bólem pleców. No tak… Spałam na połowie biurka. Postanowiłam nie przejmować się tym, co zobaczyłam wczoraj.
Wzięłam prysznic, założyłam nowe, czyste ubranie i spakowałam plecak. Zeszłam na dół. Na blacie kuchennym leżała kartka.
Violu,
Pojechaliśmy z Jade na 2 dni do Europy.
Nie będę dzwonił.
Do zobaczenia,
Tata
Na reszcie! Chociaż dwa dni bez ich ciągłego ględzenia.
Zjadłam kanapkę i już miałam odkładać talerz, gdy usłyszałam dzwonek. Pośpiesznie ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam ujrzałam swoją przyjaciółkę – Naty.
- Hej Violu. Idziesz ze mną do szkoły?
- Jasne, chodź – zarzuciłam plecak na ramię i zakluczyłam drzwi.
- Słyszałam, że nie spotkałaś się z Leonem…
- Tak – powiedziałam ledwo hamując łzy.
- Coś się stało, że tak szybko wróciłaś do domu?
- No właśnie, o to chodzi, że… Widziałam jak Jessie całuje się z Leonem.
- Jak to? (cisza) Przepraszam Violu, nie wiedziałam.
- Nie musisz przepraszać.
- Wiedziałaś, że chodzi z Jessie?
- Nie, i właśnie to jest najgorsze w tym wszystkim. Oszukał mnie. Myślałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i wszystko sobie mówimy, ale widocznie jest inaczej.
- A nie sądzisz, że Jessie chciała Cię usunąć?
- Co?
- Jessie jest gwiazdką szkoły, czego się spodziewałaś. Wszystkie dziewczyny lecą na Leona, a ty byłaś jej konkurencją.
- Nie sądzę.
- Pomyśl o tym.
Resztę drogi przebyłyśmy w ciszy. Cały czas rozmyślałam na tym, czy Natalia ma rację.
Przez wszystkie lekcje omijałam Leona szerokim łukiem. Nawet przesiadłam się do innej ławki. Rozmawiałam już kilka razy dziewczynami. Wszystkie są zdania Naty. Mam dylemat. Wszystkie postanowiłyśmy, że po lekcjach pogramy w siatkówkę. I tak uczyniłyśmy. Ale najgorsze było to, że chłopcy grali obok w piłkę.
W ogóle nie mogłam się skupić.
W pewnym momencie zobaczyłam jak Leon zdejmuje koszulkę. Aż oczy mi się zaświeciły. Ale ta chwila nie mogła trwać wiecznie, bo dostałam piłką.
- Violka! Mogłabyś raz się skupić?
- Przepraszam…
- Cały czas masz jakiś problem – wybuchła Camila.
- Właśnie! Mogłabyś się trochę wyluzować.
- Nienawidzę Was! – krzyknęłam, zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do budynku szkoły.
- Violetta! – usłyszałam Jego głos. Tylko się nie zatrzymuj, tylko się nie zatrzymuj – Violetta poczekaj – złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie – To, co wczoraj widziałaś… Ja tego nie chciałem.
- Nie obchodzi mnie to.
- To dlaczego uciekłaś?
- Nie wiem... León zostaw mnie w spokoju.
- Nie dam Ci spokoju, dopóki mi nie odpowiesz. Dlaczego uciekłaś? Przecież nie byłem Twoim chłopakiem, nie zdradziłem Cie.
- Ty nadal nic nie rozumiesz?
- Nie…?
- Trzymałam to w sobie od dziesięciu lat i teraz chyba nadeszła już pora wyznać prawdę…
- O co Ci chodzi?
- Podobasz mi się! O to mi chodzi! Odkąd Cię znam jestem w Tobie zakochana, ale nie miałam odwagi się przyznać. Przepraszam, tego nie było. Zapomnij – powiedziałam i uciekłam.

---
Rozdział na szybko. Krótki - wiem. Muszę się uczyć do sprawdzianu z przyrody :(
Nic więcej nie mogę napisać ze względu na brak czasu. I'm sorry :'c
Blogi zwycięzców:
http://leonettaleonyviolettta.blogspot.com/
http://violettameganleon.blogspot.com/
Besos,
Ola :**

Szablon by Katrina