poniedziałek, 20 stycznia 2014

#9 part 2/2 Dlaczego?



Violetta
Usłyszeliśmy brawa. Odwróciłam się. Zauważyłam naszych przyjaciół po drugiej stronie.
- Co wy tu robicie!? – krzyknęłam, bo szybko pędzące samochody wszystko zagłuszały.
- Przyszliśmy was pogodzić, ale już chyba nie musimy! – odkrzyknął Maxi
- Nie muszą? – spytał mnie León.
- Nie, jeśli mnie już nie zostawisz.
- Obiecuję – wtuliłam się w jego tors.
- León chodź tu na chwilę! Musimy z Tobą zamienić słowo! – krzyknął Marco
- Okej…! Poczekaj Violu.
Skierował się w stronę ruchliwej drogi.
- León uważaj! – zdążyłam tylko się wydrzeć. Ale to nic nie dało. Leżał nieprzytomny na drodze, a ja zauważyłam jak kierowca samochodu ucieka. Czy to Diego!? Znowu on… Chłopcy próbowali go zatrzymać. Dziewczyny zbladły i patrzyły na to wszystko co się wydarzyło.
Podbiegłam do Leona. Usiadłam przy nim.
- Skarbie, wszystko będzie dobrze… - rozpłakałam się, wiedziałam, że okłamuje samą siebie – Dziewczyny już dzwonią po karetkę. Musisz wytrzymać, nie możesz mnie zostawić. Kocham Cię.
Był cały poturbowany. Jego ręka zaczęła krwawić. Nie wiedziałam co mam zrobić. Na szczęście przyjechało pogotowie.
- Przepraszam, czy mogę z nim zostać? – spytałam się ratownika.
- Tak, ale tylko pani.
- Dziękuję – wsiadłam do karetki. Wysłałam Fran SMS’a, bo ją miałam w ostatnio wybieranych, a nie chciało mi się grzebać w kontaktach.
Do: Fran :**
Jestem w karetce z Leonem. Jedziemy do szpitala J. M Ramos Mejia* Jeśli chcecie to przyjedźcie, ale nie wiem czy Wam pozwolą do niego wejść.
===Wysłano===
Francessca
To, co się tutaj wydarzyło... Nie mogę tego ogarnąć! Okazało się, że osobą, która prowadziła samochód jest Diego. Policja go zatrzymała, a my nie wiemy co z Leonem. Po chwili usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i przeczytałam SMS’a od Violi.
- Słuchajcie, musimy jechać do szpitala Ramos Mejia!
- Zostawiłem auto na parkingu przed Studiem… - powiedział Broadway – Ja też – powiedziała Naty - Trudno. Chodźcie biegniemy!
Po męczącym biegu dziewczyny wsiadły do auta Naty, a chłopaki do auta Broadway’a. Szybko dojechaliśmy do szpitala, a Camila podbiegła do recepcji.
~Szpital~

- Przepraszam, gdzie leży León Verdas?
- A kim państwo są?
- Jego przyjaciółmi.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę udzielić państwu takiej informacji.
- Ale tam czeka jego dziewczyna. Jest załamana! Musimy ją wspierać! – wydarła się Ludmiła.
- Ona na pewno sobie jakoś poradzi bez państwa.
Jezu, jaka chamska recepcjonistka.
Nagle podbiegła do nas Violetta.
- Oni są ze mną.
- Ale, proszę pani…-
- Mam gdzieś wasze durne przepisy! Chodźcie.
Wow. Nie wiedziałam, że Viola potrafi być taka stanowcza. Zaprowadziła nas pod sale, usiedliśmy na krzesełkach.
Violetta
Spojrzałam się przez szybę na Leona. Znowu się rozpłakałam.
- Violu… - zaczęła Naty – Nie będę Ci mówiła „nie martw się, będzie wszystko dobrze”, bo to i tak pogorszy sytuację. Ale nie możesz być złej myśli.
- Dziękuję Naty – przytuliłam się do niej, dziewczyny dołączyły się do uścisku.
Po dwóch godzinach złapałam lekarza na korytarzu.
- Przepraszam pana.
- Słucham?
- Czy mogę się dowiedzieć co się dzieje z Leonem? Od razu mówię, że jestem jego dziewczyną i się o niego martwię.
- Chodzi pani o Leona Verdasa?
- Tak.
- Zapraszam do mojego gabinetu.
Weszliśmy jedno piętro wyżej. Lekarz otworzył mi drzwi.
- Dziękuję.
- Proszę usiąść – wykonałam jego „polecenie”.
- A więc tak… León bardzo dobrze wyszedł z tego wypadku. Ma złamaną rękę i dużo obrażeń na ciele, ale raczej żadnych złamań wewnętrznych nie ma. Zrobimy jeszcze prześwietlenie czaszki, aby dowiedzieć się czy nie jest uszkodzona.
- Kiedy się obudzi?
- Myślę, że ma szanse nawet obudzić się jeszcze dzisiaj. Ale jeżeli tak się nie stanie do końca miesiąca (a zostały już 2 tygodnie) to może umrzeć, ponieważ jego organizm będzie za słaby na zrobienie czegokolwiek.
Mimowolnie uroniłam łzę.
- Wiem, że to dla pani trudne, ale robimy wszystko co możemy.
- Dziękuję. Mogę do niego wejść?
- Oczywiście.
Wyszłam z pokoju doktora i skierowałam się pod salę.
- I co? – spytał Federico
Opowiedziałam im wszystko co powiedział lekarz i weszłam do sali, w której leżał.
- Cześć kochanie – usiadłam obok niego na łóżku – Nie wiem czy mnie słyszysz, ale musisz wiedzieć, że bardzo Cię kocham i… - złapałam go za rękę – nie oświadczyłeś się mi jeszcze, nie mieliśmy ślubu, ani nawet nie mamy dzieci. Chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia… Nie zostawiaj mnie – łzy zaczęły mi napływać do oczu dzisiaj już kolejny raz.
Nagle jego oczy się otworzyły i skierowały się na mnie.
- Widzę, że już zaplanowałaś nam przyszłość – zaśmiał się.
Ucieszyłam się tak strasznie, że się obudził. Uśmiechnęłam się szeroko i go pocałowałam. Słyszałam piszczenie dziewczyn, które pewnie podglądały nas za szybą.
- Kocham Cię – powiedziałam.
- Ja Ciebie też.
~Miesiąc później~
Wszystko wróciło do normy. Diego siedzi teraz w więzieniu za to, wszystko co zrobił. Maribel i Tomas ciągle nie dają nam spokoju. Cały czas coś wymyślają, żeby nas rozdzielić, ale my i tak wiemy swoje.
Yhh… Zaraz trzeba iść do Studia. Pewnie León po mnie przyjdzie.

-------------------
J. M Ramos Mejia* - Szpital w Buenos Aires. Nie wymyśliłam go! (http://www.ramosmejia.org.ar/index.htm strona szpitala).
---------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Miał być na 16:30, a jest 17:08. Sorka...
2 komentarze = nowy rozdział !!!
~Mechi

2 komentarze:

  1. Suuuppppppperr rozdzialik:) Biedny Leoś:( i dobrze niech Diego siedzi w więzieniu!! Dawajcie szybko nexta!!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina