niedziela, 23 marca 2014

#25 Nigdy więcej tak nie rób



León

Biegłem pod salę, którą wyznaczyła mi kobieta. Na 2 piętrze zobaczyłem pana Castillo. Jak się okazało Francesca była u Violetty na sali. Po kilu minutach wyszła, a ja zniecierpliwiony zacząłem zasypywać ją pytaniami.
- León!!! Wejdź do Violi i sobie z nią wszystko na spokojnie wyjaśnij – powiedziała płacząc.
O co tu chodzi?
Otworzyłem drzwi i siadłem na krańcu jej łóżka.
- León – powiedziała cicho, a ja dotknąłem jej usta swoimi.
- Jak się czujesz?
- Nie wiem… Strasznie. Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham?
- Pewnie już się dowiedziałeś, że byłam w ciąży… -
- Ale jak to byłaś?
- Bo… teg-g-go dziecka nie ma.
- Usunęłaś je!? – spytałem zdenerwowany ze łzami w oczach.
- Nie, León. To nie tak…
- A jak? Nie chciałaś tego dziecka, nie wierzysz w nas! W naszą miłość. Violetto to koniec – powiedziałem smutny i wyszedłem.
- I co? – zapytała od razu Francesca.
- Straciłem dziecko!
- Ale przecież to nie jej wina…
- Nie, samo się usunęło!
- Ale Viola nie usuwała dziecka, jego… -
- Fran słyszałem! Idę się przejść – powiedziałem i wyszedłem ze szpitala.

Violetta

Do mojego pokoju ponownie weszła Fran. Nie miałam siły się podnieść. Leżałam wtulona w mokrą już od łez poduszkę.
- Violu…
- To koniec Fran – chlipnęłam – On odszedł.
- Ale jak to?
- Normalnie. Powiedział, że to koniec… - znowu się rozpłakałam.
- Będzie dobrze…
- Nie, nie będzie dobrze Fran. León myśli, że ja usunęłam to dziecko.
- Idiota! Zabiję go! – wstała i trzasnęła drzwiami.
- Nie, Francesca! – krzyknęłam, ale to nic nie dało. Ponownie opadłam bezsilnie na poduszkę i zaczęłam się nad sobą użalać.

Francesca

Wybiegłam przed szpital. Zobaczyłam na ławce Verdasa. Zaczęłam się na niego drzeć z daleka, aż ludzie się na mnie patrzyli, ale nie przejmowałam się tym.
- Verdas ty debilu, cepie, idioto! Jak mogłeś tak pomyśleć!?
- Ale co…?
- Nie udawaj, że nie wiesz! Violetta nie usunęła tego dziecka!
- Nie, wiesz samo się usunęło! – wstał.
- Ale to dziecko nawet nie istniało!
- Co?
- To nie było dziecko tylko guz. Lekarz przeprowadził źle badanie, nie rozumiesz? Violetta ma dwie opcje – albo przejdzie operacje, która w 30% może się udać, albo umrze… - ostatnie słowo powiedziałam już ciszej.
- Jestem idiotą… - powiedział i znów usiadł na ławce.
- Wiem o tym – dosiadłam się – No idź do niej.
- Nie mogę, bo mnie wyrzuci.
- To chodź ze mną.
- Fran…
- Zależy Ci na niej czy nie?
- Bardzo.
- To GO! – pociągnęłam Leona za rękę w stronę sali mojej przyjaciółki. Na korytarzu zobaczyłam pana Germana krążącego w kółko.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Violetta przechodzi teraz operacje.
- Co!? – krzyknęłam na równi z Leonem.
- Tak, była strasznie zestresowana i to wywołało pogorszenie jej stanu.
- To wszystko przeze mnie… - powiedział brunet.
- Nie mów tak León…
- Ale to prawda.
*4 godziny później*
Dopiero teraz skończyła się operacja. Violę przewieziono na OJOM, a my czekamy na jakieś wieści. Dowiedzieliśmy się tylko, że zabieg się udał. Ale czy na pewno?

León

Kiedy powiedziano mi, że Viola obudziła się już i można ją zobaczyć, od razu popędziłem do pomieszczenia, w którym się znajdowała. Zobaczyłem ją bladą siedzącą w łóżku.
- Violu… Przepraszam – powiedziałem i usiadłem obok niej – To przeze mnie się tak zestresowałaś?
- Nie ukrywam, że tak…
- Wiem, jestem skończonym dupkiem.
- Potwierdzam.
- Ale dupkiem, który Cię strasznie kocha.
- Ale dlaczego tak ranisz? Dlaczego pomyślałeś, że mogłabym usunąć owoc naszej miłości? Dlaczego…? Wiesz jak to boli, gdy osoba, którą kochasz nie pozwoli dojść ci do słowa, a potem jeszcze obwinia za coś, czego nie zrobiłeś?
- Ja-a-a… Nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Najlepiej wyjdź León.
- Chcesz tego?
- Tak.
Zrobiłem to, co chciała. Wyszedłem.

Violetta

Ale ja jestem idiotką. Wyganiam miłość swojego życia. Poniekąd go rozumiem, też bym tak pewnie zareagowała, gdybym była na jego miejscu.
- Nie, León wróć! – krzyknęłam – León!!! – teraz to rozpłakałam się na dobre.
Straciłam go, nie wieżę, co właśnie zrobiłam. Schowałam twarz w poduszce i skuliłam się. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramieniu. To był ten kojący dotyk. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam go. Wtuliłam się w jego ciepły tors.
- Nigdy więcej już tak nie rób.
- Obiecuję – złączył nasze usta w długim i spragnionym pocałunku.

---
Wiem, że krótki, ale miałam strasznie mało czasu, a chciałam go już wstawić. Obiecuję, że następny będzie dłuższy.
---
Wow. Już tak dużo osób chce, żeby Viola była w ciąży. Da się zrobić :DD
Nexty będą pogodniejsze i milsze.
~Mechi

7 komentarzy:

  1. Roździał bardzo smutny, aż się łezka w oku kręci ;c
    ALE I TAK ZAJEBISTY! <3
    Czeekam na next ;*

    http://violettameganleon.blogspot.com/ <-- zapraszam ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej hej! Jestem nowy obserwator ;)
    Bardzo podoba mi się twój blog :) Żeby nie było przeczytałam wszystki notki ;)
    Normalnie zabiłabym cie, jakbyś Leonetki nie pogodziła....nie no żartuje ;-****
    Haha mam nadzieje, że niedługo pojawi się brzdąc Leośka i Violki ;)
    Czekam na następny :)
    Maddy <3
    PS. Jak ci się chce to wpadaj do mnie ;-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za takiego pozytywa :)
      Na pewno wpadnę ;3

      Usuń
  3. Super , super , super !!!
    Kocham twój blog <3
    Genialnie piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział zresztą jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina