sobota, 23 maja 2015

Rozdział 17 - Scenariusz do filmu




Nigdy nie spocznij.
Ludzie dają za wygraną, gdyż boją się, że nic lepszego już nie nadejdzie. Boją się, że ich na więcej nie stać. Ale stać cię dokładnie na to, czego chcesz w życiu, tylko musisz w to uwierzyć, bo inaczej nie przyciągniesz czegoś lepszego – czytałam jeden z artykułów, który zamieszczono w gazecie. Dotyczył on niedowartościowanych nastolatek i różnych innych psychologicznych spraw. Próbowałam sobie uświadomić, co właśnie przeczytałam, ale nic do mnie nie docierało.
                Pomimo wielu próśb ze strony rodziny, przyjaciół nie mogę uśmiechać się i mówić, że wszystko jest w porządku. Kiedy dowiedziałam się o mojej chorobie, nic już nie jest dla mnie kolorowe. W jednej sekundzie straciło blask i poszarzało.
Planowałam, myślałam. Chciałam dla siebie i dla innych jak najlepiej… Ale los zawsze musi rzucać nam kłody pod nogi. I w tych trudnych dla mnie momentach, spieprzyło się wszystko i gorzej już być nie może. Prawda?
                - Nie, proszę. Nic mu na razie nie mów – błagałam – Jakoś się z nim umówię i.. zobaczę, co uda mi się powiedzieć.
- Masz mu wszystko powiedzieć, Violetta! – krzyknęła oburzona – On Cię kocha, chce być z Tobą szczery, a ty co, hm?
- Może najpierw zastanów się, co byś zrobiła gdybyś była na moim miejscu, a nie rozkazujesz mi, co mam robić. To moje życie – powiedziałam wyraźnie z naciskiem na ‘moje’ i odeszłam w stronę domu.

                Jęknęłam głośno wprost w jego usta. Nie wierzyłam w to, co robiłam. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że to się stanie…
Kiedy zaczął pieścić ponownie moje usta wygięłam swoje ciało czując przeszywające mnie podniecenie. Pragnęłam więcej, więcej i więcej. Już nie czułam bólu, tylko zachłanność. Sięgnęłam po lampkę czerwonego wina i upiłam dużego łyka. Po chwili urwał mi się film.

Może teraz opowiem, jak do tego doszło.

                Dochodziła dziewiętnasta. Szykowałam się na wyjście z Leonem. Nie wiem, gdzie chce mnie zabrać, ale wiem na pewno, że muszę mu powiedzieć o mojej chorobie. Postanowiłam jednak posłuchać Ludmiły.
Poprawiałam właśnie czarną kredką kontur mojego oka, gdy usłyszałam dzwonek. Odłożyłam przedmiot na toaletkę i zbiegłam na dół nie mogąc doczekać się, aby go zobaczyć.
- Cześć – uśmiechnęłam się szeroko (jednak umiem się uśmiechać), a moje serce zabiło szybciej – Już możemy iść, tylko zabiorę torebkę.
- Okey – skwitował krótko. Boże, jak ja kocham jego zmysłowy głos. Violetta, uspokój się!
Zabrałam wspomniany wcześniej przedmiot z salonu i wróciłam do przedpokoju. Zamknęłam drzwi i złapałam rękę Verdasa, który prowadził mnie do samochodu.
- Ostatnio jesteś bardzo spięta, więc zabieram Cię do klubu. Dziewczyny także dotrzymają Ci towarzystwa.
Na moją twarz wprowadził się grymas, który próbowałam ukryć sztucznym uśmiechem. Nie wiem czy w moim stanie imprezowanie jest wskazane, ale przecież nie powiem mu o wszystkim w tym momencie. On też ma prawo dzisiaj się dobrze bawić.
- Super – skłamałam.

                Głośna muzyka, mnóstwo ludzi i alkohol. Czego jeszcze mogłam się spodziewać? Ah, no tak. Dobrej zabawy...
Postanowiłam zapomnieć na jakiś moment o problemach, więc piłam już piątego drinka. Siedziałam z dziewczynami w loży VIP-owskiej i szukałam zmęczonym wzrokiem Leona. Gdzieś wyparował. Pewnie podrywa jakieś gorące laski.
- Violetta.
- Violetta! – machała mi ręką przed oczami Camila – Francesca coś do Ciebie mówiła.
- Yy.. tak?
- Leon czeka na Ciebie przy barku – oznajmiła.
- A, dzięki – odparłam chwiejąc się lekko przy wstawaniu. Ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Przepychałam się pomiędzy tańczącymi ludźmi próbując nie upaść. Niestety musiałam się potknąć, ale nie wylądowałam na podłodze. Tylko w czyichś rękach. Ujrzałam dwa szmaragdy wpatrujące się we mnie.
- Chyba już trochę wypiłaś – zaśmiał się i postawił mnie na nogi.
- Tylko trochę – bełkotałam – Chodźmy po coś mocnego.
- Dwa razy Rocket Fuel – powiedział Leon do barmana i rzucił pieniądze na blat.
Po chwili moczyłam usta w strasznie mocnym alkoholu. Uszczypnęłam się w rękę sprawdzając czy jeszcze żyję. Chyba trochę przesadziłam z tym imprezowaniem.
- Zatańczysz ze mną?
- Pewnie – rzuciłam biorąc wielkiego łyka z mojej szklanki nie panując kompletnie nad sobą. Podążyłam za chłopakiem na środek parkietu. Zarzuciłam ręce na jego szyję i przyparłam się do umięśnionego ciała. Jego dłonie błądziły po moich pośladkach.
Kiedy poczułam wzrastającą erekcję wbijającą się w moje udo, wpiłam się w jego usta. Nie musiałam długo czekać, aby poczuć na podniebieniu język Verdasa. Nie zważając na to, że przyszliśmy tu z dziewczynami wyszliśmy z klubu. Następnie samochodem udaliśmy się do domu Leona. 

Niezły scenariusz do filmu.

                Obudziłam się o szóstej rano z niezłym kacem. Poszłam do kuchni mojego… kochanka? Mniejsza. Szukałam tabletek na ból głowy, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Wypiłam więc dużą ilość wody niegazowanej, która stała na blacie. Leon chyba się nie obrazi.
Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem naga i strzeliłam wielkiego facepalm’a. Wróciłam się do sypialni i ubrałam swoją bieliznę i sukienkę. Nie miałam ochoty na noszenie szpilek, więc chwyciłam je w rękę. Chciałam napisać jeszcze karteczkę, ale nie miałam przy sobie długopisu ani kartki! Nie wiem gdzie on trzyma takie rzeczy. Nie będę mu grzebać po pokoju…
Muszę chyba dokładnie pozwiedzać kiedyś jego dom. Wracając… Wyciągnęłam ze swojej torby czerwoną szminkę, a następnie napisałam krótką informacje na lustrze w łazience i opuściłam dom Verdasa.

12:04 – od: Leon
‘Vilu, musimy się spotkać’
12:05 – do: Leon
‘Jasne, kiedy?’
12:07 – od: Leon
’Za pół godziny, w parku. Wiesz gdzie dokładnie’
Nasza ławka.
                Dotarłam na miejsce lekko zestresowana. Nie mam pojęcia, o co może mnie zapytać. A nie, jednak wiem. Podobało Ci się to? Chciałabyś to powtórzyć? Nie żałujesz, że to właśnie ze mną straciłaś dziewictwo? Odpowiedzi na te pytania są banalne proste: Tak, tak, nie. Ale niestety nie mogę tego powiedzieć. Leon zasługuję na zdrową i lepszą ode mnie dziewczynę. Na pewno znajdzie niedługo swój ideał.
Łzy zebrały mi się do oczu. Gdy usłyszałam swoje imię, odwróciłam głowę. Właściciel tego wspaniałego głosu po chwili znalazł się przy mnie. Kiedy zobaczył łzę spływającą po moim policzku otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale miałam przeczucie, że się bał. Ciekawe czego?
- Violetta, przepraszam, że zaciągnąłem Cię do łóżka. Ale byłem pijany, ja naprawdę nie wiedziałem, co robię – drapał się w kark – Lecz nie ukrywam, że mi się to podobało.
- Nie przepraszaj mnie, to nie Twoja wina.. Ja..
- Uważam, że powinniśmy spróbować – złapał moją rękę. Widząc moją pytającą minę, dodał – Być razem.
- Leon, my nie możemy – odpowiedziałam ścierając łzy – Zapomnij o mnie – szepnęłam i uciekłam. 

***
Nareszcie!
Nie wiecie, jak się cieszę, że wreszcie mogłam napisać rozdział.
Przypływ weny i sprawny laptop, o tak! :))
Rozdział zawiera 1 031 słów oraz ma 2 i pół strony.
Mam nadzieję, że uda mi się pisać trochę dłuższe rozdziały, tak jak ten.
Niestety jestem załamana pod jednym względem. Zbliża się koniec roku, mam bardzo dobre oceny i boję się, żeby ich nie pogorszyć, a nauczyciele szaleją z testami i kartkówkami.
Myślę, że kolejny rozdział pojawi się za tydzień. Od poniedziałku do piątku w mojej szkole trwają przygotowania do festynu, a we wtorek mam klasówkę i prawdopodobnie kartkówkę.
Łał.. ale się rozpisałam ;D
Już nie zajmuję Wam czasu.
Do następnego! ♥
~ Aleks

niedziela, 10 maja 2015

Informacje

Witajcie kochani.
Już wyjaśniam z jakiego powodu nie było rozdziału.
Mój laptop odmówił mi posłuszeństwa, a dokładniej to jego bateria. Kiedy zaczęłam pisać kolejny rozdział, wyłączył mi się laptop. Później po naładowaniu także. Następnie wyskoczyło mi powiadomienie, że muszę wymienić baterię.
Jutro rano wyjeżdżam na pięć dni na wycieczkę klasową, więc nie zakupię nowej baterii. Musicie mi dać około 2 tygodni. Obiecuję, że kiedy tylko naprawię swój sprzęt pojawi się długi rozdział.
Bardzo przepraszam.
Mam nadzieję, że zaczekacie.
Wasza Aleks.

Szablon by Katrina