piątek, 10 stycznia 2014

#5 Mogę zrobić wszystko



Violetta
A ja… poczułam, że mogę już zrobić wszystko. Dla niego, dla nas. Poczułam w sobie siłę, wiarę w siebie. Wmawiałam sobie, że dam radę. Po kilku minutach otworzyłam oczy. Uspokoiłam się. Widziałam. León nadal trzymał moją rękę i patrzył się w stronę okna.
- León… - powiedziałam trochę schrypniętym głosem.
Odwrócił się szybko w moją stronę. Patrzył na mnie. Widziałam w jego oczach miłość i uradowanie.
- Co nic nie powiesz? – zaśmiałam się i chciałam już go przytulić, ale poczułam jak coś mnie ciągnie. Zobaczyłam, że w lewej ręce mam wenflon. Auć!
- Violetto – zaczął. Usiadł na brzegu mojego łóżka i przytulił – Przepraszam. Miałaś rację. To był zły pomysł z tym występem. To moja wina.
- Nawet tak nie mów León. To Tomas jest winny – lekko musnęłam jego usta.
León lekko kiwnął głową.
- Pójdę powiedzieć lekarzowi, że się obudziłaś.
Po chwili przyszedł doktor i robił mi strasznie dużo badań. Pytał czy dobrze się czuję i takie tam. Po długim oczekiwaniu wyjęli mi wenflon! Uf! Nie wytrzymałabym z nim dłużej.

Następnego dnia.

León przyniósł mi czyste ubrania. Kiedy miałam już zdejmować bluzkę powiedział:
- To ja może wyjdę… Nie chcę, żebyś się krępowała czy coś.
- Nie León nie wychodź! – palnęłam jak idiotka – Ym…. To znaczy jeśli chcesz to zostań nie przeszkadza mi to. Przecież jesteś moim chłopakiem – szybko wymyśliłam.
- Ok. Jak chcesz.
Nie wiem dlaczego chciałam, żeby został. Myślałam: Co on sobie pomyśli!? Że chcesz mu pokazać swoje ciało? Pomyśli, że jesteś zboczona! Czemu zawsze muszę coś palnąć!?
- Leóś. Pomożesz mi zapiąć zamek w sukience? – spytałam
- Oczywiście słońce.
Po przebraniu się pojechaliśmy do domu Leona. Zjedliśmy z jego rodzicami i moim tatą obiad. Potem poszłam z Leonem na spacer. Szliśmy przez park. Rozmyślałam o naszej miłości. Że jest nieskończenie wielka, że León to moje całe życie. Dzięki niemu i przyjaciołom ze Studio mój świat się zmienił. Z moich rozmyśleń przerwał mnie głos Leosia.
- Violu! Violetta! Słuchasz mnie w ogóle?
- Tak. Znaczy nie… Zamyśliłam się przepraszam.
- Nic się nie stało.
- To co mówiłeś?
- Spójrz w lewo.
Skierowałam swój wzrok w stronę, którą wskazał León. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam.

---------------
Przepraszam, że taki krótki, ale już późno i nie mam weny. Dziękuję za 371 wejść! Jesteście cudowni. Szkoda tylko, że nie piszecie komentarzy :( Na prawdę, wystarczy tylko "fajne" bądź "głupie" czy "czekam  na next" albo chociaż ":)". To nie tak dużo na prawdę. A może wy nie czytacie bloga i tylko przypadkowo w niego klikacie? :| Jeśli do końca miesiąca nikt nie napisze, zawieszam bloga.
A co do drugiej adminki. Nie wiem kiedy pomoże mi pisać to opowiadanie, ale pewnie już niedługo :)
~Landrynka :**

2 komentarze:

Szablon by Katrina