niedziela, 13 kwietnia 2014

#28 Piętro 17, pokój numer 119.


Violetta


Lekko uchyliłam powieki i zobaczyłam, że nie znajduję się w swoim pokoju jak zawsze. No tak… Wszystkie wspomnienia z wczoraj wróciły. Jak on mógł mi to zrobić?
Dlaczego zawsze są pytania, na które nie ma odpowiedzi? Dlaczego człowiek nie może żyć spokojnie i szczęśliwie? Dlaczego jest zawsze jakieś „ale”? Nie rozumiem tego. Czasami czuję się jakbym była głupsza od 4-letniego dziecka…
Odwróciłam głowę w lewą stronę i zobaczyłam mojego chłopaka.
Boże… Jak to pięknie brzmi ^.^ Mogę to powtarzać godzinami…
Mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak, mój chłopak!
Dobra trochę przesadziłam…
- Leoooś… - wtuliłam się w jego tors.
- Skarbie, już nie śpisz?
- Nie.
- Kocham Cię.
- Wiem, o tym – uśmiechnęłam się.
- Uwielbiam Twój uśmiech – powiedział po chwili, a ja się zarumieniłam.


~3 miesiące później~

Jestem właśnie w drodze do Chicago. Tak, właśnie Chicago. Od 2 miesięcy zaczęłam pracę z firmą, ponieważ nie utrzymuje kontaktów z ojcem i sama muszę o siebie dbać. Oczywiście pracę znalazłam w branży muzycznej. Wydałam wszystkie moje oszczędności. Bardzo zależy mi na tej pracy. Już trochę mnie wypromowano i chcą, abym stała się bardzo sławną osobą. Nie wiem czy tego chcę, ale León namówił mnie do tego. Powiedział, że będzie mnie wspierał, a przede wszystkim, że mam anielski głos i ta praca czeka na mnie. Bardzo go za to kocham. Mój cudowny chłopak znalazł sobie prace i ciężko haruje. Już niedługo przyleci do USA!
Na razie będę mieszkała sama. No chyba, że liczy się też dziecko… A no właśnie. Za tydzień idę do lekarza, żeby sprawdzić płeć dziecka. Bardzo się denerwuję. Już trochę widać mój brzuch. Kupiłam sobie trochę luźniejsze ciuszki, a dziewczyny pomogły mi w wyborze. Obiecały mi, że będziemy do siebie dzwoniły 2-3 razy w tygodniu, ponieważ rozmowy do Stanów są strasznie drogie.

Już wylądowałam. Teraz jadę taksówką i oglądam zza szyby wysokie wieżowce miasta. Już czuję ten klimat. Ludzie wydają się bardzo radośni i mili.
Gdy kierowca zatrzymał się na 2031 S Clark Street, wysiadłam i wzięłam swoje walizki. Przed wejściem przywitała mnie wysoka blondynka. Ku mojemu zdziwieniu mówiła po hiszpańsku.
- Nazywam się Marisol Gucci. Ty jesteś Violetta?
- Tak.
- Od dziś będę Twoją menedżerką. Załatwiłam Ci już pokój w tym wieżowcu. Proszę – podała mi kartę – To jest karta do drzwi Twojego „domu”. Piętro 17, pokój numer  119.
- Ok. Dziękuję.
- Za dwie godziny będę tu na Ciebie czekała. Idziemy na bankiet powitalny. Sukienkę masz w sypialni.
- Dobrze. Dziękuję Ci za wszystko.
- Nie ma za co kochana. Do zobaczenia – cmoknęła mnie w policzek i wsiadła do czarnego samochodu.
Weszłam do ogromnego budynku i od razu skierowałam się do windy. Przycisków było od groma. Nim znalazłam przycisk „17” minęło chyba z 5 minut.
Wysiadłam z windy i rozejrzałam się poszukując drzwi numer 119.
- Hello. You looking for something? – zapytał mnie mężczyzna w garniturze.
- Yes. I’m looking for a room number one hundred nineteen.
- Straight down the hall, second door on the left.
- Thank you very much.
- Really not at all. You're going to live here?
- Yes, I don’t know yet for how long. I flew from Buenos Aires to work here.
- In that case... I wish you big success.
- Thank you. See you.
- See you*
Otworzyłam drzwi granatową kartą i weszłam do środka. Walizki zostawiłam w wejściu i zaczęłam oglądać mój “dom”.
Postanowiłam zrobić zdjęcia, aby wysłać je Leonowi i dziewczynom.


Gdy otworzyłam szafę w sypialni znalazłam w niej sukienkę, o której mówiła mi Marisol. Spodobała mi się bardzo. Szybko rozpakowałam walizki i zjadłam jogurt. Wzięłam się za przygotowanie fryzury, a potem za makijaż. Na koniec ubrałam suknię i założyłam szpilki. León nie pozwoliłby mi chodzić w takich wysokich butach podczas ciąży, ale csiii…

Wysłałam mu jeszcze sms’a i wyszłam przed budynek.
- Cześć Marisol.
- Witaj Violu. Podoba Ci się sukienka?
- I to jak.
- Bardzo się cieszę – pociągnęła mnie za rękę do białej limuzyny – Zapraszam – uśmiechnęła się.
Jechałyśmy chwilkę. Weszłyśmy do wielkiego budynku, a później na wielki taras, na którym rozstawione były stoliki oraz mini-scena.
Rozmawiałam z dyrektorem firmy oraz ze sponsorami. Po chwili poprosili, abym zaśpiewała piosenkę.
Wybrałam  „You Are The Only One”.


Forever is a long time, I'm not gonna lie
Is that a promise you can make?
Are we in the right place at the wrong time right now, I really need some space
Together on the frontline, look me in the eye
Tell it straight to my face
Are we gonna work it out, or pack it in?
Guess this is the chance we take

You are the only one that gets me, knows me, feels me, hurts me
And you are the only one who's close enough to drive me crazy
Frustrate me, complicate me, make it harder than it needs to be
But the things that you do and the things that you say, make me wanna stay

Everything is all right, some of the time, are we going through a phase?
Are we moving too fast, going too slow, am I just afraid to make mistakes?
I wanna keep it real now, don't make a sound, I wanna see it in your eyes
Are we gonna shake it up or knock it down, but deep inside I know that we'll survive

You are the only one that gets me, knows me, feels me, hurts me
And you are the only one who's close enough to drive me crazy
Frustrate me, complicate me, make it harder than it needs to be
But the things that you do and the things that you say, make me wanna stay

Through the ups and downs, I do, I just wanna be with you
Together in the frontline

You are the only one that gets me, knows me, feels me, hurts me
And you are the only one who's close enough to drive me crazy


Rozbrzmiały oklaski. Nie sądziłam, że będzie im się tak podobało.
W drodze powrotnej do Marisol zadzwoniła komórka. Zaczęła z kimś rozmawiać po… włosku?
- Violetto, nie uwierzysz! – krzyknęła gdy skończyła rozmawiać.
- Coś się stało?
- Intimissimi chce, żebyś wypromowała ich perfumy!
Zaczęłyśmy piszczeć jak opętane. Jednak w kobiecie około 30 (Marisol) jest jeszcze trochę nastolatki-wariatki.

---
Bardzo przepraszam, że nie było tak długo rozdziału. Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła! Można zwariować. Zero wolnego czasu. Wczoraj jedynie byłam na imprezie urodzinowej u BFF. Mam nadzieję, że wybaczycie.
---
Rozdział taki inny niż zawsze. Violetta gwiazdą muzyki czy modelingu? Tego dowiecie się w następnym rozdziale.

*- Witam. Szuka pani czegoś?
- Tak. Szukam pokoju numer sto dziewiętnaście.
- Prosto korytarzem, drugie drzwi po lewej.
- Bardzo panu dziękuję.
- Na prawdę nie ma za co. Będzie pani tu mieszkać?
- Tak, nie wiem jeszcze na jak długo. Przyleciałam z Buenos Aires, aby tu pracować.
- W takim razie... Życzę pani dużych sukcesów.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

~Mechi ;**









9 komentarzy:

  1. Wow super ;-)
    Świetnie się czyta twoje opowiadanie♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo <3 pięknie piszesz !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rezerwuje sobie miejsce .Zaraz wracam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona w ciąży :D
      W końcu :D
      Nie wiem czemu ale wyczuwam że coś się wydarzy .....z tymi perfumami .Leon przyjeżdżaj szybko do USA !!!
      Tak więc nic dodać nic ująć rozdział boszki <333
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. To się nazywa zwrot akcji o 180 stopni ...
    świetne <3
    z niecierpliwością czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział :*, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zaczepisty rozdział,czytam twojego bloga od początku,ale nie mam czasu komentować ;*,czekam na next i zapraszam do mnie: milosc-leonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzialik fajny! :D
    A co do ankiety "Rose" naprawdę!
    Jack I fly, I fly
    Zaraz będziesz pływać Rose! XD
    Imprezka była!!!
    A tak to czekam na jakąś akcje.
    S.C

    OdpowiedzUsuń
  8. super
    super
    i
    jeszcze
    raz
    super

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina