czwartek, 17 kwietnia 2014

#29 Bądź gotowa na 12




Violetta

Obudziłam się lekko niewyspana. Dzisiaj jadę z Marisol na sesję do Intimissimi. Szkoda, że z Leonem zobaczę się dopiero za kilka dni… Nie widziałam się z nim jeden dzień i już strasznie mi go brakuje.
Zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i powędrowałam do kuchni. Zrobiłam sobie cappuccino i usiadłam na blacie pijąc gorący napój. Nie miałam ochoty na jedzenie, więc poszłam od razu do łazienki i załatwiłam tam poranne czynności. Przebrałam się i jednak zdecydowałam, że coś przegryzę. Pierwsze w oczy rzuciło mi się jabłko, które leżało na bufecie. Zjadłam je i popatrzyłam na zegarek. 9:10 – mam jeszcze dużo czasu – pomyślałam. Zadzwonię do Leona.
1 sygnał, 2, 3, 4, 5… No odbierz!
- Halo? – zapytał zaspany głos.
- Yy… Leoś, obudziłam Cię?
- Tak… A która jest godzina? – mówił pół przytomny.
- Po 9, a co?
- CO!? – krzyknął, aż oderwałam słuchawkę od ucha.
- Wszystko w porządku?
- Tak! Znaczy… nie. Wszystko w jak najlepszym porządku. Yy… Muszę już ten… No, ten… Kocham Cię. Zadzwonię później! – rozłączył się.
Nie rozumiem tej całej sytuacji.
Zadzwoniłam do Ludmiły.
- Hej Lu.
- No cześć Violu. Jak tam u Ciebie?
- Bardzo dobrze. Mam strasznie miłą menedżerkę i piękne mieszkanie.
- Też bym tak chciała…
- Ja wieżę, że i Ciebie czeka wielka kariera.
- Też bym chciała w to wierzyć… No, ale kochana! Mów. Które piętro, gdzie?
- 2031 S Clark Street, piętro 17, pokój numer 119.
- Jak widoki?
- Piękne. Jeszcze nigdy nie widziałam tak dużego miasta.
- Zabierzesz mnie kiedyś do Chicago, co nie? – zapytała i zaśmiała się.
- Jasne Lu. Kiedy tylko będziesz chciała.
- Dzięki. Violu będę już kończyć. Umówiłam się z Fede na kawę.
- Dobra, leć do niego. Pa – rozłączyłam się.
No dobra… Co by tu porobić? O! Pisemkoooo! <33 Usiadłam na sofie i wzięłam do ręki kolorowy magazyn. Czytałam właśnie co zrobił chłopak Caroline, gdy…
- No cześć kochana! – do pokoju wparowała Marisol.
- Tia… Cześć – powiedziałam obojętnie.
- Co tam masz? – wyrwała mi z ręki magazyn.
- Ej!
- I tak tego nie będziesz już czytać. Idziemy.
- Już?
- Tak, chcieli, żebyś była wcześniej. No chodź, młoda – pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia.

~30 minut później~

- Hello. I'm the assistant to the founder of Intimissimi. Follow me, please – powiedziała niska kobieta w marynarce i zaprowadziła nas do gabinetu.
- Good morning – powiedziałam.
- Good, good… - powiedział lekko zamyślony spoglądając w papiery -
I understand that you have already given up the career as a singer?
- What?
- I sent you an email that if you agree with us on the ad, you'll have to give up a career in music.
- But the music is very important to me and it does not give up.
- In that case, you have no business here. Goodbye.
- Get out! – krzyknęła na nas asystentka.
- Okay, okay...*
~Kilka minut później, w samochodzie~
- Sorki młoda. Nie wiedziałam, że tak będzie – powiedziała smutna.
- Przecież nie wiedziałaś o tym Marisol. Do tego będzie jeszcze dużo szans, prawda?
- Tak. Masz talent. Nim się obejrzysz będą Cię błagać o choćby jedno zdjęcie i zapłacą Ci miliony – uśmiechnęła się.
- Dzięki.

León

Jadę taksówką na 2031 S Clark Street. Tak, jestem w Chicago! Lu podała mi dokładny adres, gdzie mieszka moja ukochana. Chcę jej zrobić niespodziankę.
Zapłaciłem taksówkarzowi i zabrałem swoje bagaże. Wszedłem do wielkiego budynku i stanąłem w holu. Zobaczyłem ją. Stała z jakąś kobietą przy barku, rozmawiały. Po chwili odwróciła się, po czym mnie zauważyła. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się na szyje.
- Stęskniłam się.
- Tak szybko?
- Tak – powiedziała przytulając mnie jeszcze mocniej.
- Violu… Udusisz mnie zaraz.
- Kłamiesz.
- Nie.
- Po prostu chcesz mnie pocałować.
- Może…
Oderwała się ode mnie. Zobaczyłem jej cudowny uśmiech i już nie mogłem się oprzeć. Pocałowałem ją – długo i namiętnie.
- A więc to jest ten León, o którym mi przegadałaś z godzinę – powiedziała kobieta o długich blond włosach, a moja dziewczyna spłynęła rumieńcem. Szczerze? Ucieszyło mnie to.
- Marisol, tak to jest León, León to jest Marisol, moja menedżerka.
Podaliśmy sobie dłonie.
-To ja Wam nie przeszkadzam. Pewnie chcecie się sobą nacieszyć. Violu, pamiętaj. Jutro o 12 widzę Cię gotową do wyjścia. Buziaki! – powiedziała i wyszła z budynku.
- Chodź – pociągnęła mnie za rękę.
Mieszkanie było piękne. Moglibyśmy tu zamieszkać na stałe. Chociaż w Buenos Aires mamy przyjaciół, rodzinę… No i Studio, do którego nie możemy uczęszczać póki nie urodzi się nasze dziecko.
- Violu… A może by tak… - musnąłem jej szyje.
- León, muszę się jeszcze rozpakować do końca i przygotować przemówienie…
- Przecież, te rzeczy mogą poczekać.
- W sumie.
Można się domyślić, co się dalej stało.



~10 rano~

- Cześć skarbie – szepnąłem jej na ucho – Wstajemy - jeszcze bardziej wtuliła się w mój tors.
- Jest mi tak dobrze… Nie chcę…
- Ale Marisol powiedziała, że musisz być gotowa na 12.
- Po co…? A! – krzyknęła i usiadła na łóżku – Dzisiaj idziemy do ginekologa. León zrobisz śniadanie?
- Oczywiście – cmoknąłem ją w policzek.

~W przychodni~

- Hello.
- Good morning.
- Ms. Castillo?
- Yes.
- Please lie down on the couch and tuck shirt.
- And you can sit down somewhere – zwróciła się do mnie.
- Ok, thank you.
- Which one week?
- Twelfth.
Po wykonaniu badania zapytała:
- You want to know the sex of the baby?
- Yes.
- You will have a girl*

~W mieszkaniu~

- Kochanie?
- Hm?
- Cieszysz się? – zapytałem.
- Bardzo. A ty?
- Jeszcze bardziej niż ty.
- León. Ja nie wiem czy my damy sobie radę – powiedziała i usiadła na sofie, a ja obok niej.
- Na pewno damy radę. Obiecuję Ci to.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Jak ją nazwiemy.
- Może… Yazmin?
- Nie. A może Cruz?
- Nie. Eve?
- A Rose?
- Piękne imię.
- No więc kochanie, będziesz miała na imię Rose – dotknąłem brzucha mojej dziewczyny.

---
Tak niespodziewanie rozdział 29 :) Naszła mnie wena., no i macie.
Teraz wybierajcie w ankiecie czy León ma się oświadczyć Vilu :3
Wysyłajcie prace na konkurs! 
---
*- Witam. Jestem asystentką założyciela Intimissimi. Proszę za mną.
- Dzień dobry.
- Dobry, dobry...
- Rozumiem, że zrezygnowała już pani z kariery piosenkarki?
- Co!?
- Wysłałem Wam maila, że jeżeli zgodzi się pani u nas na reklamę, będzie pani musiała zrezygnować z kariery muzycznej.
- Ale muzyka jest dla mnie bardzo ważna i z niej nie zrezygnuję.
- W takim razie nie masz tu czego szukać. Do widzenia.
- Wychodzić!
- Dobra, dobra...
---
*- Witam.
- Dzień dobry.
- Pani Castillo?
- Tak.
- Proszę położyć się na leżance i podwinąć koszulkę.
- A pan może gdzieś usiąść.
- Dobrze, dziękuję.
- Który to tydzień?
- Dwunasty.
- Chcecie znać płeć dziecka?
- Tak.
- Będziecie mieli dziewczynkę.
~Mechi ;**

9 komentarzy:

  1. Genialny bomba boski cud mega itd. Jak słodko Leosiek przyjechał do Violi Nice ;3
    No to czekam na next
    Pozdrawiam
    Werkaa Blanco
    PS Pierwsza !

    OdpowiedzUsuń
  2. Świeetny! <3
    Dużo sie dzieje! <3
    Czekam na next! <3

    http://violettameganleon.blogspot.com/ <-- zapraszam c;

    OdpowiedzUsuń
  3. ojoj,ale słodko.nie moge doczekać się nexta,mam nadzieje,zagłosowałam w ankiecie na opcje...,kiedy następny?? ;* zapraszam do mnie: milosc-leonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog podoba mi się , będę częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozkręcasz się ;-)
    Super czekam na kolejne rozdziały:-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział boski :)
    Życzę bardzo dużo weny i czekam na kolejny rozdział <3
    Zapraszam do siebie :
    http://leon-viola-historia-z-doroslego-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow super rozdział ! :-):-):-)
    Masz talent♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu http://violettameganleon.blogspot.com/
    Gratuluję! ;*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina