niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział #19



 Rozdział dedykuję Liv Blanco :3


- Violetta, to nie jest dobry pomysł – mówił mi to już od paru minut Leon – Zrozum, nie dasz rady. Miałam wrażenie jakby cały czas chciał mnie do tego zniechęcić.
- A ja wiem, że dam sobie radę. Studia to jedyna moja szansa – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie obok mojego chłopaka.
- Przemyśl to proszę Cię – złapał mnie za rękę i ucałował ją – Przecież zawsze Ci pomogę – dodał.
- Wiem, Leon. Ale nie chcę Cię wykorzystywać… - dotknęłam moją ręką skroni i jeszcze raz zebrałam myśli – Potrzebuję dobrze płatnej pracy.
- Ale jeżeli pójdziesz na prawo, będziesz mogła pracować dopiero za cztery lata – powiedział zdenerwowany.
- A stypendia? Podobno można dużo otrzymać… - odpowiedziałam nie wiedząc, co sama mówię. Potrzebowałam pomocy. I to od teraz.
- Błagam, przemysł to Violu – ucałował mój policzek i wyszedł z domu. Jeszcze tego mi brakowało.

Skierowałam się do kuchni w celu zjedzenia posiłku. Niestety lodówka świeciła pustkami. Oh Kathy… Naprawdę nie mogłaś zrobić zakupów podczas mojej nieobecności?
- Wychodzę! – krzyknęłam, aby usłyszała mnie moja współlokatorka. Założyłam trampki i wzięłam z półki klucze od samochodu. Zamknęłam drzwi od domu i ruszyłam w stronę granatowego pojazdu. Otworzyłam go i wsiadłam do środka. Kluczki włożyłam do stacyjki i przekręciłam. Zmieniłam bieg i ruszyłam. Włączyłam jeszcze radio i uchyliłam lekko szybę.
Miasto dziś było bardzo zatłoczone. Sama nie wiem czemu. Dojechanie do najbliższego marketu zajęło mi około dwudziestu minut. Zaparkowałam na parkingu przed sklepem i wysiadłam z auta. Nacisnęłam kłódkę na pilocie przy kluczach i skierowałam się do budynku.
Wyjęłam monetę z portfela, aby dzięki niej odblokować jeden z wózków. Wybrałam się na początek na dział chemiczny. Wzięłam do ręki żel pod prysznic i otworzyłam kapselek. Wciągnęłam przyjemny dla mojego nosa zapach i zdecydowałam, że właśnie kupię ten. Odłożyłam przedmiot do wózka i ruszyłam dalej.
- Violetta! – usłyszałam krzyk i odwróciłam się. Zobaczyłam moją przyjaciółkę włoszkę. O ile mogę ją jeszcze nazwać przyjaciółką.
- Witaj Fran – powiedziałam i uśmiechnęłam się niemrawo – Ty też robisz zakupy? – zapytałam jak ta totalna idiotka. No jasne, że robi zakupy! Przecież jest w sklepie Violetto!
- Tak - spuściła wzrok – Ale skoro już Cię spotkałam to… Chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie podczas konkursu.
- Już dobrze Fran – odpowiedziałam widząc smutek na jej twarzy – Przyjaciółki? – zapytałam z nadzieją. W końcu jest mi bardzo potrzebna.
- Przyjaciółki – uśmiechnęła się i mnie przytuliła – Dostałaś może propozycję pracy w Londynie? – zapytała już pełna radości.
- Nie – odparłam i przygryzłam dolną wargę – Będę szukała pracy w Buenos.
- Może praca modelki?
- Co? Ja i modeling? – wskazałam palcem na siebie, a ona pokiwała twierdząco głową – To żart prawda? – zaśmiałam się.
- Nie – skwitowała z powagą – Dzisiaj jest casting. Jeżeli chcesz możesz jeszcze zdążyć się zapisać.
~To dlatego były korki~ pomyślałam. Nie jestem tego pewna.
~*~
- I jak wypadłam? – zapytałam przytulając przyjaciółkę.
- Byłaś świetna. Na pewno Cię przyjmą – odpowiedziała mi z uśmiechem.
Tak. Zgodziłam się na casting po długiej namowie Francesci. W sumie to cieszę się z mojego wyboru. Tylko teraz najgorsze… Czekać na wyniki.

Wróciłam do domu z czterema ‘siatkami’. Położyłam je na podłodze i zapaliłam światło, ponieważ w domu było ciemno jak w… Nie powiem gdzie.
- Kathy! Pomożesz mi!? – krzyknęłam ściągając buty.
- Już lecę! – odkrzyknęła i po chwili pojawiła się przy mnie – Jak tam casting? – zapytała biorąc dwie reklamówki.
- Dobrze – odpowiedziałam – Zaraz. Skąd wiesz?
- W Internecie roi się od Twoich zdjęć. No i Michelle.
- Kim jest Michelle? – wzięłam do rąk resztę zakupów i zaniosłam na blat do kuchni.
- To początkująca modelka. Wszyscy są nią zachwyceni – powiedziała – No i oczywiście Tobą – dodała z uśmiechem.
- Myślisz, że mi się uda? Wiesz jak bardzo potrzebuję pieniędzy.
- Tak, wiem że ich potrzebujesz. Ale nie sądzisz, że praca modelki może przynieść Ci dużo frajdy? – spytała, a ja pokiwałam zdziwiona głową – Wywiady, sesje, nowe znajomości!
- Ale mi to nie jest potrzebne. Do szczęścia jest mi potrzebny tylko Le… - nie zdążyłam powiedzieć zdania do końca, bo przerwał mi czyjś głos.
- Ktoś mnie wołał? – poczułam ręce w okolicach moich bioder – Gratuluję kochanie – powiedział mi na ucho. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam w jego stronę. Pocałowałam go w usta i objęłam dłońmi szyję.
- Już się nie gniewasz? – zapytałam zdziwiona.
- Ale ja się nie gniewałem. Tylko prosiłem, żebyś to przemyślała – odparł – A tak na serio, kto Cię zmusił? – zaśmiał się.
- Sama zdecydowałam – skłamałam.
- Nie wieżę – odpowiedział i dotknął mojego nosa.
- No dobra. Fran mnie namówiła – powiedziałam prawdę i wzięłam się za chowanie produktów do lodówki.

Poczułam wibracje w mojej kieszeni. Odblokowałam urządzenie i weszłam w wiadomości.

Włącz kanał drugi!
Całuję,
Fran <3
O co chodzi? Ruszyłam do salonu i usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki pilot i wcisnęłam ‘2’. To co zobaczyłam… Naprawdę mnie zszokowało.

---
Ciao! :)
Co tam misiaczqy?
Za kilka dni już szkoła :c
#life #is #brutal
Już tak duuuużo wyświeleń! <3
Jak zakładałam bloga nie sądziłam, że tyle będzie.
Kocham Was :3
12 kom = motywacja + next
~Aleks :*

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział #18



Rozdział dedykuję Zuzi M. :)


~1 dzień później~

- Szkoda, że nie dostałaś tej pracy.
- Trudno. Muszę pójść na studia na jakiś sensowny 
kierunek i znaleźć dobrą pracę – uśmiechnęłam się niemrawo – Jakoś muszę sobie poradzić z tymi długami.
- Z chęcią bym Ci pomogła Violu, ale sama nie mam na razie dobrze płatnej pracy.
- Dziękuję Cami – przytuliłam przyjaciółkę - Jak ja się cieszę, że już wracamy! – powiedziałam nagle pełna entuzjazmu i powróciłam do malowania paznokci.
- Stęskniłaś się za Leonem – odpowiedziała moja przyjaciółka siadając obok mnie. Dlaczego ona musi mnie tak dobrze znać?
- Wcale nie – prychnęłam zakręcając lakier. Złapałam delikatnie przedmiot w palce, aby nie popsuć swojej pracy i odłożyłam go do różowej kosmetyczki.
- Mnie nie okłamiesz Violu – poklepała mnie po plecach i udała się do kuchni – Chcesz kawę?
- Poproszę – odpowiedziałam i zabrałam się za układanie moich ciuchów w walizce – Cami, widziałaś moje czarne baletki? – zapytałam rozglądając się po pokoju.
- Stały chyba obok szafy – odpowiedziała i po chwili pojawiła się w pokoju – Twoja kawa – dodała i postawiła gorący napój na stoliku.
- A tak. Rzeczywiście – sięgnęłam po buty i włożyłam je do siateczki w walizce – Osłodziłaś, prawda? – skierowałam się do rudowłosej wskazując na filiżankę.
- Tak. Jedną – powiedziała – Pamiętałam – puściła mi oczko, na co się zaśmiałam.
- Dzięki – wzięłam do ręki ciepły napój i zanurzyłam w nim usta – Mmm… Pyszna.
- O której mamy wylot? – spojrzała na swój pozłacany zegarek.
- Jeśli dobrze pamiętam to o trzynastej – przestraszył mnie trochę wyraz twarzy przyjaciółki – Cam?
- Za piętnaście minut mamy wylot! – krzyknęła i odstawiła filiżankę.
- Jak to!? Dlaczego mi wcześniej nie przypomniałaś? – zrobiłam ten sam ruch, co Torres i dorwałam się do zapinania mojej walizki.
- Ups – odpowiedziała i zniknęła za drzwiami.
- Ja Ci dam „ups”!
- Nie gadaj tylko chodź – pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi – Zakładaj szybko kurtkę i idziemy po Luśkę i Federa – dodała.
Włożyłam na siebie skórzaną kurtkę i wzięłam walizkę za rączkę. Zarzuciłam na jedno ramie plecak Vans’a i po chwili znajdowałyśmy się pod drzwiami naszych przyjaciół. Zaczęłyśmy walić w drzwi.
- Co jest? Pali się czy co? – wymamrotał zaspany Federico.
- Wylatujemy za dziesięć minut Hannah – zachichotałam.
- Oh my gosh ! – krzyknął babskim głosem i złapał się za głowę – Ale serio?
- Tak, serio – wytrzeszczył oczy – A teraz rusz łaskawie dupę i idź po Ludmiłę!
- No już, już.

~*~
Ledwo co zdążyliśmy na samolot. Mam ochotę ich pozabijać, ale w sumie to także moja wina. Ja też nie dopilnowałam czasu. Kocham tych moich wariatów – mimowolnie się uśmiechnęłam.
Już za niedługo będę mogła się tulić do mojego misiaczka <3
Oparłam głowę o ramię Camili, tak jak w poprzednim locie i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Obudziłam się, ponieważ… Sama nie wiem dlaczego. Przetarłam oczy i zza okna ujrzałam moje ukochane Buenos.
Już po kilku minutach samolot lądował na ogromnym pasie przy lotnisku. Zabraliśmy nasze bagaże z taśmy i udaliśmy się do wyjścia. Idąc z moimi przyjaciółmi czułam na sobie wzrok wysokiego blondyna, który patrzył się na mnie już gdy odbierałam bagaż. Stanęłam i sprawdziłam na wszelki wypadek czy w mojej kieszeni nadal jest mój BlackBerry. Na szczęście nie zostałam okradziona i dogoniłam moich przyjaciół.
Zaciągnęłam powietrza i obejrzałam się w około siebie, szukając kogoś, a mianowicie Leona. Nigdzie go nie było. Szkoda – od razu posmutniałam i spuściłam głowę. Patrzyłam na podłoże, po którym właśnie idę. Nic ciekawszego nie było.
- Violetta – szturchnęła mnie w ramię blondynka.
- Hm? – od razu podniosłam wzrok na przyjaciółkę. Ona kiwnęła głową w prawą stronę i uśmiechnęła się. Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc spojrzałam w pokazany przez nią kierunek. Zobaczyłam bardzo mi znajomą twarz. Moje serce zaczęło bić szybciej, a uśmiech powiększał się z każdą sekundą. Rzuciłam walizki i od razu podbiegłam do niego. Wtuliłam się w Leona i przymknęłam oczy. Moje ręce coraz mocniej go ściskały, jakby miał zaraz uciec.
- Tęskniłem – wyszeptał do mojego ucha przygryzając lekko jego płatek.
- Ja też – odpowiedziałam i wreszcie po kilku dniach pocałowałam go.
- Halo! My też tu jesteśmy – powiedział Federico.
Oderwałam się od ukochanego i przewróciłam teatralnie oczami.
- Odwieźć Was do domów? – zaproponował Leon przeczesując swoje włosy ręką. Uwielbiam gdy to robi.
- Jeśli możesz – odpowiedziała Ludmiła łapiąc Federica za rękę – Feduś będziemy u mnie, dobrze? – zwróciła się do swojego chłopaka poprawiając swoje włosy.
- Oczywiście kocie – ucałował ją w nos.
- A na nas to narzekacie – powiedziałam przytulając się do ramienia Leosia.

~*~
- Tylko grzecznie mi tam! – krzyknęła Cami przez szybę, gdy Fedemiła wychodziła z samochodu. Ludmiła wytknęła nam język i pomachała.
- Cami, wejdziesz do mnie? – spojrzałam na przyjaciółkę.
- Nie, dzięki. Muszę się rozpakować i skoczyć do sklepu… A potem jeszcze pójdę do Brodway’a. Rozumiesz mnie, prawda?
- Jasne. Nie ma sprawy – odparłam z uśmiechem.
- To ja już tu wysiadam – powiedziała – Dzięki za podwózkę Leon – dodała i wysiadła z samochodu.
- Nie ma za co – odpowiedział mój chłopak – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia – uśmiechnęła się Camila i popędziła ze swoją walizką do domu.
- Co robimy? – zapytał po krótkiej ciszy Verdas (od aut. Ach ^^ Uwielbiam to nazwisko :D).
- Może pojedziemy do Ciebie? Znaczy… nie chcę się wpraszać, ale ja mieszkam z Kat i…
- Rozumiem. Jedziemy – uśmiechnął się i wrócił do prowadzenia pojazdu.

Gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu mojego chłopaka zdjęłam buty i odwiesiłam swoją kurteczkę na drewniany wieszak. Postawiłam swoją walizkę przy ścianie i ruszyłam za Leonem do jego pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka, ale on po chwili pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na nim. Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Ekhem – usłyszeliśmy chrząknięcie, więc szybko się od siebie oderwaliśmy – Jak miło Cię widzieć Violetto – powiedział tata Leona.
- Dz-dzień dobry – wydukałam speszona.
- Oj, daj im spokój! – powiedziała pani Verdas – Witaj Violu. Nie zwracaj uwagi na mojego męża – uśmiechnęła się – Cieszcie się sobą – dodała i zamknęła drzwi od pokoju.
- Sorki. Poniosło mnie – szepnął mi na ucho. Zaśmiałam się i wtuliłam w jego gorące ciało.

---
Holaaa :D
Powróciłam z nad Polskiego morza ;3 Powiem Wam, że w ogóle nie wypoczęłam choć miałam piękną pogodę. Nie wiem... Jakoś tak.
Uwaga, uwaga..
Mówiłam, że napiszę rozdziały na zapas...
Niestety tak nie zrobiłam. A dlaczego? Bo okazało się, że mój tata nie schował torby z laptopem do samochodu i została w domu :/
No cóż...Na szczęście przeżyłam z moim ukochanym telefonem <3
Pisałam dalej dla Was os, ale nadal nie mogę ko zakończyć xD
Podoba Wam się nowy szablon? ^^ Mi badzio, badziooo :3
Ta blondynka na nagłówku to Kathy. Może już ktoś skapnął się po cytacie co planuję... Może nie :D
Dodatkowo zajdzie nowa zmiana. Rozdziały będą raz w tygodniu. Chyba, że będę miała duuużo czasu i uda mi się dodać więcej :<
12 komciów = next :33
~Aleks :**

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział #17

Rozdział dedykuję Anonimkowi, który podsyła mi cytaty, które mogłabym wykorzystać w rozdziałach :D <3

- To jakiś żart!? – zapytałam pełna poirytowania.
- Vils, nie unoś się. Nie warto – pogłaskała mnie po ramieniu Ludmiła.
- Masz rację. Przepraszam – zwróciłam się do przyjaciółki – Dostaniemy kogoś na zastępstwo? – tym razem skierowałam się do niewysokiej asystentki dyrektora studia muzycznego.
- Mmm… - zazgrzytała zębami – Poczekajcie tutaj chwilę. Na pewno ktoś się zjawi.
- Jasne – odparłam sarkastycznie i usiadłam na niebieskim krzesełku.
- Nie rozumiem – powiedział Federico - Dlaczego nas oszukali w Studio? 
- Po prostu Marotti chciał zgarnąć pieniądze i tyle – odpowiedziałam.

Siedzimy już około dwadzieścia minut sami na wąskim korytarzu. Nuda panuje tutaj od samego początku przyjścia. Moją głowę zaprząta aktualnie imię ‘León’. Cały czas o nim myślę. Może dlatego, że gdy pogodziliśmy się nie mogliśmy się sobą nacieszyć. ~Głupi wyjazd~ pomyślałam.
- Witam. Długo na mnie czekacie? – usłyszałam piękny melodyjny głos.
Wszyscy spojrzeliśmy się na piękną blondynkę. Wydawała mi się znajoma. Wytrzeszczyłam oczy (musiało to wyglądać komicznie :D) i jeszcze raz przyjrzałam się kobiecie.
- Britney Spears!? – wykrzyknęłam wraz z Camilą.
- Tak to ja – zaśmiała się.
- Będziesz z nami nagrywać? – zapytałam niedowierzając.
- Mhm – pokiwała głową – Jestem zastępstwem za Jade.
- Już myślałam, że nikt nie przyjdzie – powiedziałam, ale dostałam w ramię od Ludmiły - Wejdziemy? – 
wskazałam palcem na wielkie brązowe drzwi zmieniając temat.
- Jasne, chodźcie.
Znaleźliśmy się w pomieszczeniu do nagrywania. Otworzyliśmy szklane drzwi i już po chwili byliśmy za ogromną szybą.
- Zaśpiewamy na rozgrzewkę „I wanna go”? – zapytała Britney.
- Tak!

Lately I've been stuck imagining
What I wanna do and what I really think
Time to blow out
Be a little inappropriate
'Cause I know that everybody's thinking it
When the light's out (…)

- Woow – wydusiła uśmiechnięta Spears – Nie wiedziałam, że macie takie dobre głosy.
- To zasługa naszych nauczycieli w Studio – odpowiedziała Torres.

~*~
- Andres! – krzyknąłem – Andres, chodź tu, bo kosmici Cię zgarną na swoją planetę! – gdy wypowiedziałem ostatnie słowa od razu zjawił się przy mnie.
- Co? Gdzie kosmici? Gdzie!? – schował się za mną.
- Spokojnie stary. Nie ma żadnych kosmitów.
- Ale sam mówiłeś, że... –
- Cicho… Teraz mnie posłuchaj. Za ile dni wraca Violetta?
- Za jeden… - zaczął liczyć na palcach – No chyba za dwa dni.
- No właśnie. Więc mamy tylko dwa dni, aby przygotować niezapomnianą randkę.
- Ale czyją?
- Moją i Violi.
- Ale przecież wy nie jesteście parą.
- Jesteśmy cymbale.
- Ale od kiedy?
- Yhh… - spojrzałem na niego groźnym wzrokiem.
- No dobra, dobra. Już nic nie mówię. Może zabierz ją na basen.
- Randka na basenie? A poza tym Violetta boi się zjeżdżać na zjeżdżać ze zjeżdżalni.
- To będziesz zjeżdżał z nią. Wiesz pokażesz jaki jesteś odważny i różne takie – pokazał kciuk w górę – Pokażesz jej swoje mięśnie, kaloryfer, nowe bokserki… - zaczął wymieniać.
- Co ja mam jej dać pokaz striptizu!?
- Czemu nie. No mówię Ci zabierz ją na basen!
- Już Ci mówiłem, że to jest idio… Zaraz… to wcale nie jest taki idiotyczny pomysł.
- A potem kolacja na plaży – rozmarzył się.
- Od kiedy ty myślisz logicznie?
- Stary, ja zawszę myślę logicznie! – krzyknął mi do ucha uradowany.
- Ale i tak zawsze będziesz moim powalonym przyjacielem.
- To co z tą naszą randką?
- Jaką naszą randką cymbale?
- No przecież…
-  Zamknij się...! Sam coś wymyślę – odparłem i ruszyłem w stronę domu.
- To narka! – krzyknął i mi pomachał.
Szybko znalazłem się w swoim miejscu zamieszkania. Od razu popędziłem do swojego pokoju i zacząłem rozmyślanie nad randką. To, co wymyśliłem na pewno musi się udać.
Pomyślałem, że zadzwonię do mojej kochanej Vils. Wybrałem jej numer i przyłożyłem telefon do ucha. Po kilku sygnałach odebrała.
- Halo? – zapytała roześmiana.
- Cześć skarbie. Co u Ciebie?
- A dobrze – nadal się śmiała – Fede uspokój się!
- Co się tam dzieje?
- A nic… Poza tym, że Federico przebrał się za Hannę Montanę.
- Gdzie teraz jesteście?
- W studiu nagraniowym.
- A kochasz mnie?
- Bardzo.
- Umieram z tęsknoty.
- Chciałabym Cię teraz pocałować.
- Chciałbym Cię teraz zgwałcić.
- Leon!
- No co? Właśnie za to mnie kochasz.
- Mhm… Kotku muszę już kończyć. Za moment nagrywany.
- No dobrze, skoro musisz…
- Kocham Cię.
- Jak bardzo?
- Bardzo, bardzo, bardzo – powiedziała przesłodzonym głosem – A ty mnie?
- Bardziej niż ty mnie.
- Nie prawda.
- A prawda.
- A nie…
Usłyszałem krzyki ze słuchawki ‘Viola chodź już!’
- No już idę… Kończę kocie. Buziak – cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.



-----
Dobry day :*
Krótki. Krótki rozdział, głupi, bez sensu blee, fuj :c
Nie podoba mi się. Może niektórzy chociaż będą mieli chęć czytania.
To ostatni post do 17 sierpnia. Gdy będę nad morzem napiszę na zapas kilka rozdziałów :)
Możecie się także spodziewać nowego szablonu, który będzie zapowiadał dalszą część opowiadania. Ktoś się zorientuje o co chodzi? :>
Do mojego przyjazdu --> 12 kom!
Pod 16 rozdziałem było 17 kom <3 Ah.. *-*
Dziękuję + za niedługo blog będzie świętował 50 tys. wyświetleń. Dziękuję znowu :D <3
A, bym zapomniała!
Nie mogę skończyć one shota, którego obiecuję wam już od tygodnia ;-; Postaram się go dodać do soboty.
A teraz żegnam się z wami.
Adios!
Aleks :*
Szablon by Katrina