środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 2 - Pusta dziewczyna



- Violetta, możemy porozmawiać? – zapytał zdyszany Leon, gdy schodziliśmy ze sceny.
- Nie – rzuciłam oschle i ruszyłam do szatni – Może później…
- Co się z Tobą dzieje? – uniósł ton i złapał mnie za ramiona.
- Naprawdę Cassie? – wywaliłam – Po co ją tu zaprosiłeś!? – wyrwałam ręce z jego uścisku.
- Jest moją dziewczyną, więc to chyba normalne, że przyszła zobaczyć występ – ścisnął wargi patrząc się na mnie jak na idiotkę. Nigdy nie czułam się tak okropnie. Chyba za bardzo pomyliłam się, co do mojego chłopaka byłego.
- Teraz szukasz pocieszenia u laluni z New Jersey?
- Nie powinno Cię to obchodzić – skwitował i odszedł.
                Obudził mnie chłód i pukanie w parapet. Zamrugałam oczami i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam w stronę okna. To stamtąd dobiegały odgłosy. Odrzuciłam kołdrę i wstałam. Poczułam zimną podłogę pod moimi stopami. Włożyłam puchate kapcie i podeszłam do okna. Przeciągnęłam firankę w prawą stronę i zamknęłam uchylone okno. Buenos Aires tonęło w deszczu. Wiatr był tak silny, że porywał ludziom parasole. Postanowiłam nie iść dzisiaj do Studio. W tym celu podeszłam do pułki, na której leżał mój biały iPhone. Wybrałam numer do Ludmiły – mojej przyjaciółki.
- Cześć Ferro – powiedziałam z uśmiechem na twarzy – Nie idę dzisiaj do szkoły, a ty?
- No, no – odparła – Ja też się nigdzie nie wybieram. Wejdziesz na chat?
- Jasne, daj mi pół godziny.
                Usiadłam na łóżku i odpaliłam mojego laptopa. Włączyłam Spotify i puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Do moich uszu docierały słowa „Lose Yourself” Eminema. Zalogowałam się na chat i już po kilku sekundach pisałam z Lu.
                Zeszłam na dół do kuchni po sok. Starałam się cicho stawiać kroki, żeby nie obudzić domowników. Miałam nadzieję, że o 7 rano wszyscy będą spali, ale jednak myliłam się. W pomieszczeniu zastałam tatę.
- Nie powinnaś przypadkiem szykować się do wyjścia? – zmarszczył czoło.
- Dzisiaj nie idę – odpowiedziałam cicho – Strasznie mocno pada.
- Czy ty siebie słyszysz, Violetta? – zapytał – Nie idziesz do Studio, bo pada deszcz? – kontynuował zaciskając pięści, aby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
- No.. tak – sięgnęłam po wcześniej wspomniany sok do lodówki.
- Co się z Tobą dzieje?
Te same słowa usłyszałam wczoraj od Leona. Łzy cisnęły mi się do oczy. Oni się zmówili, czy co!?
- Dajcie mi wszyscy spokój! – krzyknęłam i opuściłam kuchnie. Zachowałam się trochę nie fair w stosunku do taty. Czuję się właśnie tak jak Cassie. Pusta dziewczyna, która boi zmoczyć sobie ubrania.
                Blondynka jest bardzo stanowcza. Nigdy nie zgodziła się na coś, jeżeli jej to nie pasowało. Nigdy też nie można jej przekonać do wykonywania czynności, których nienawidzi. Na przykład chodzenia na komedie romantyczne. Podziwiam ją za odwagę i stabilność, więc postanowiłam, że Ludmiła pomoże mi się zmienić. 



               - Chyba Ci odbiło! – wykrzyczała wymachując rękami. Pomijając pogodę przyszłam do domu przyjaciółki, żeby pomogła mi stworzyć nowy charakter – Po cholerę Ci to? Nie masz większych problemów?
- Ale ja potrzebuję tej zmiany – zacisnęłam usta w prostą linię.
- No, my dear – odparła i usiadła na kanapie zrezygnowana – Dlaczego nauczyłaś się ode mnie stanowczości? – zaśmiała się.
- Widzisz. 1 krok bliżej przemiany.
- Uspokój się. Jeszcze to przemyśle – powiedziała otwierając pierwszą lepszą książkę z półki.
- Teraz będziesz mnie olewać…? – krzyknęłam i wyrwałam jej przedmiot z rąk – Rezygnujesz z pomocy odzyskania mojego dobrego humoru dla jakiejś beznadziejnej książki?
- Violetta! – walnęła mnie z całej siły w ramię – Daj sobie spokój.


---
Witam Was w Sylwestrowy wieczór! :)
Trochę opóźniony rozdział, ale wiem, że mi wybaczycie :D
Nie będę się rozpisywać, bo siedzę z kuzynem w domu :P
Liczę na komy! c:
Naj roku! <3
~ Aleks

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 1 - Panienka od siedmiu boleści

               
                 Deszczowe popołudnie. Jak zwykle spędzam je w domu na kanapie pożerając gigantyczne ilości pysznych czekoladek, które kupuje moja gosposia. Jedna bombonierka stała się dla mnie nagle najmniejszą przekąską. Muszę się trochę z tym ogarnąć…
                Oglądałam mój ulubiony serial Faking it* gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
No nie! Amy miała powiedzieć coś ważnego Karmie! – krzyknęłam w myślach.
- Czego? – otworzyłam drzwi – A, to ty Fran. Sorki, wchodź – poprawiłam włosy i wpuściłam przyjaciółkę do środka.
- Chyba przeszkadzam – zaśmiała się, a ja szturchnęłam ją lekko w ramię. Najpierw byłam poważna, a potem zaczęłam się śmiać. Jak ja lubię wkręcać Francescę.
- Muszę Ci coś powiedzieć – zaczęła przysiadając na sofie – Marco oznajmił mi, że wyjeżdża do Europy. Już jutro!
- Jebany - wywaliłam – Przepraszam – chrząknęłam i poprosiłam gestem o kontynuowanie.
- Do tego dowiedziałam się o tym od jego koleżanki, Diany. Ale powiedział, że jestem cudowną kobietą i nigdy o mnie nie zapomni – prychnęła.
- Mówiłam, że powinnaś chodzić z Hernandezem – odparłam siadając obok włoszki.
- Pff… Śmieszne – zaczęła bawić się swoją błękitną bransoletką.
- Fran – zaświergotałam – Znam Cię dość długo i wiem, że jeśli bawisz się biżuterią to kłamiesz – uśmiechnęłam się sztucznie.
- Dobra Violu. Pogadamy kiedy indziej, muszę iść. Hej, pa! – wypowiedziała wszystko na jednym oddechu i wyszła z mojego domu. Cała Fran.


                 - Baby when they look up at the sky. We’ll be shooting stars just passing by. You’ll be coming home with me tonight. We’ll be burning up like neon lights…**- śpiewałam przed lustrem susząc swoje długie lekko kręcone włosy. Została mi tylko godzina do występu w Studio! Nie wiem jak się wyrobię. Mam tak dużo rzeczy na głowie, a tak mało czasu. 

                Chciałabym mieć więcej pieniędzy, żeby zadowolić siebie choć kosmetykami. Wiem, że to nie jest najważniejsze, ale lubię swój wygląd zewnętrzny. Przecież jestem Camila Torres, hello. Czasami czuję się jak bohaterzy książki Wszystko, co lśni***
         
     Usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. Gdzie on może być do cholery!? – krzyczałam w myślach. Stanęłam w miejscu, wyłączyłam suszarkę i nasłuchiwałam. Po chwili zaczęłam zrzucać ręczniki poukładane w koszyku na pranie. A… tu jesteś – uśmiechnęłam się i odebrałam.
- Tak? – zapytałam.
- Dzisiaj jest przedstawienie w Studio? – usłyszałam głos panny Castillo jak się zdaje.
- Mhm – przytaknęłam.
- Bądź u mnie jak najszybciej! Na śmierć o tym zapomniałam!
- Haha – zaśmiałam się – A co robiłaś od rana?
- Ugh. Nie pytaj mnie o szczegóły! Masz być u mnie za pięć minut! – rozłączyła się.
                Panienka od siedmiu boleści. Szybko spakowałam potrzebne mi ubrania i wybiegłam z domu. Oczywiście jak to ja, musiałam się wrócić. Leje jak z cebra, a ja nie wzięłam parasolki. Skryta pod czarnym przedmiotem biegłam przez dzielnicę Buenos Aires. O mało się nie zabiłam wpadając na śliską powierzchnię.
                 Miasto dosłownie tonęło. Już dawno nie było takiej pogody. Wszyscy ludzie kręcili się po ulicach i chodnikach jakby nie mięli co ze sobą zrobić. Przecież jest deszcz, wiatr, chłód… A wszyscy wyszli! Nie rozumiem logiki niektórych osób. W sumie to ja też powinnam siedzieć w domu, ale moje dobre serce mi na to nie pozwala.
- Boże, wynagrodzisz mi to… Prawda? – przystanęłam i zapytałam spoglądając w szarawe niebo. Właśnie w tym momencie niedaleko mnie uderzył piorun – A! – krzyknęłam jak poparzona i biegłam dalej w kierunku domu mojej przyjaciółki.
- Chyba Cię to nie obchodzi – burknęłam pod nosem.



                  - Zdążyłyśmy? – wykrzyknęłam do Pablo, mojego nauczyciela.
- Tak, ale ledwo. Pośpieszcie się – pogonił mnie i Cami – Idźcie do szatni.
Ruszyłyśmy w powiedzianym nam kierunku. W pomieszczeniu byli już wszyscy, którzy mięli występować. Wbiegając wpadłam na kogoś.
- Przepraszam… - powiedziałam.
- Ładnie to się tak spóźniać? – usłyszałam mój ulubiony głos. Chyba wiadomo do kogo mógł należeć.
- Oj tam – odpowiedziałam i schowałam się za ścianką, aby się przebrać.
- Nie ukrywaj się. Przecież Cię nie zjem – zaśmiał się.
- Niestety, ale jesteś podejrzany – wychyliłam swoją głowę, aby posłać mu uśmiech – Kiedy byliśmy jeszcze parą to powiedziałeś, że… - zaczęłam i wszyscy zamilkli – A już nie ważne – dodałam i dalej przygotowywałam się do występu. Nie lubię rozmawiać o tym, co było. Jest to dla mnie bardzo trudne i dla Verdasa pewnie też. Choć nie jestem taka pewna...




 *** 
*Faking it - amerykański serial komediowy stworzony przez Danę Min Goodman i Julię Wolov.
**Fragment piosenki Demi Lovato "Neon Lights"
***Wszystko, co lśni - Lata 60. XIX wieku, Nowa Zelandia. Na wyspie wybucha gorączka złota. Szkot Walter Moody to jeden z tych śmiałków, którzy przybywają do miasta Hokitika skuszeni wizją bogactwa. Tuż po zejściu na ląd jest świadkiem dziwnego zgromadzenia (...)

Hohoho:D 
Jestem dumna z siebie. W zeszłym tygodniu dali nam popalić ze sprawdzianami w szkole. Od wczoraj natomiast jest już trochę luźniej i zaczęłam pisać. Krótki wyszedł, ale muszę niestety podnieść swoją średnią na koniec semestru i wykonuję plakat świąteczno jednocześnie pisząc ten pościk XD
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowa fabuła. Choć to dopiero początek.
Liczę na komentarze! Ostatnio się postaraliście <3

Love,
Aleks :*

 

wtorek, 9 grudnia 2014

Prolog

Opowiadanie - The heart wants what it wants


             
Dziś był mój ostatni dzień w Galveston. Jest to przepiękne miasto położone w stanie Teksas. Codziennie budził mnie zapach naleśników z pobliskiego baru. Później poranna kawa no i plaża. Nie mogłam sobie lepiej wymarzyć. Tak minął tydzień, który spędziłam na robieniu… praktycznie niczego. Mój tata jeździł na różne konferencję, a ja opalałam swoje już jaśniejsze od wakacji ciało. Ja to mam jednak dobrze.
                Zrobiłam sobie małą przerwę od muzyki na te kilka dni. Dla mojej duszy były to dni udręki. Bez jakichkolwiek dźwięków nie da się żyć! Jestem spragniona głosów moich przyjaciółek, które będą mnie zachęcały do śpiewu. Dzieliło nas kilka tysięcy kilometrów i Ocean Atlantycki! To nie możliwe, że wytrzymałam bez kontaktu z dziewczynami. Brak całodobowego Wi-fi oraz mój iPhone u taty w teczce. Ugh…
                - Tato – powiedziałam kierując swoją wypowiedź do ojca – Tato! – pisnęłam – Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – zapytałam.
- Tak, tak – mruknął pod nosem nie odwracając wzroku od tabletu – Co się stało, że mi przerywasz?
Próbowałam nie dostać załamania nerwowego. Muszę się chyba nauczyć, że mój rodziciel zawsze taki był i będzie… Moja mama z nim wytrzymywała, więc ja też dam radę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją wypowiedź.
- Czy Ramallo może wysadzić mnie dwie przecznice wcześniej? Umówiłam się z koleżankami – powiedziałam z uśmiechem, aby zrobić wrażenie kochanej córeczki.
- Mhm… - jak zwykle odburknął mi pochłonięty pracą.
- Dziękuję… – odpowiedziałam – tato - dodałam już ciszej zakładając na siebie swoją kurtkę. Z jej kieszeni wyleciała karteczka. Moje przemyślenia, które pewnie później przemienią się w piosenkę.

                                             Wiem, zachowuję się trochę jak obłąkana,
                                                wykończona i lekko zdezorientowana.
                                                         Ręka na sercu, modlę się,
                                                           aby wyjść z tego cało*

                - Cześć! – uśmiechnęłam się i rzuciłam na szyję przyjaciela – Nie mówiłeś, że przyjdziesz – szepnęłam mu do ucha.
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę – odpowiedział i ucałował mój policzek – Nie jest Ci zimno? Na dworze jest dość chłodno. Powinnaś mieć jakiś szalik – ciągnął dalej. Uwielbiam kiedy Leon jest taki troskliwy. To jedna z jego zalet. Oczywiście jak zwykle nie słucham tego, co mówi tylko przyglądam się jego ślicznej twarzy.
- Prawda? – widocznie skończył już swoją nie mającą końca (w mojej wyobraźni) wypowiedź.
- Tak, tak… - odpowiedziałam i uniosłam kąciki ust ku górze. Zachowuję się jak mój ojciec, yh.. Jednak coś po nim odziedziczyłam.


***


*fragment piosenki Seleny Gomez "The Heart Wants What It Wants"
 Witam cieplutko ^u^
Prolog bardzo mi się podoba. To chyba pierwszy z moich udanych :)
Nie wiem kiedy ukaże się pierwszy rozdział. Chciałabym, żeby jak najszybciej, ale to już zależy od moich kochanych nauczycieli :/
Choć jest Was tak dużo, nie wymagam zbyt wiele. Proszę o chociażby 4 komentarze z Waszą opinią :>
Pozdrawiam,
Aleks :*

niedziela, 7 grudnia 2014

Przedstawienie postaci :)



                Violetta Castillo – dziewiętnasto letnia dziewczyna o dużych czekoladowych oczach. Miła i przyjacielska. Jest bardzo otwartą i wrażliwą osobą. Uczęszcza do Studio On Beat, w którym jest lubiana przez wszystkich. Żyje bez mamy, która zginęła kilkanaście lat temu. Mieszka w dużej willi wraz ze swoim ojcem milionerem i ciocią. I choć jak inni twierdzą „ma pieniędzy jak lodu” nie okazuje tego i postrzega się ją jako normalną nastolatkę.

                Leon Verdas – dwudziesto letni chłopak z pięknym uśmiechem, który powala wszystkie dziewczyny na kolana. Romantyk, pewny siebie – tak można go opisać. Szuka swojej drugiej połówki, z którą mógłby spędzić całe życie. Uczy się ze swoimi przyjaciółmi w szkole muzycznej. Ma dwoje kochających rodziców, którzy mają własną firmę. Czasami chodzą na spotkania do pana Castillo, więc chłopak spotyka się wtedy z jego córką.
               
Ale to tylko pozory...
 
                Parringi: Leonetta, Diecesca, Caxi, Fedemiła.

                Postacie pierwszoplanowe – Violetta Castillo, Leon Verdas, Francesca Cauviglia, Diego Hernandez, Camila Torres, Maximiliano „Maxi” Ponte, Ludmiła Ferro, Federico Casal

                Postacie drugoplanowe – German Castillo, Angeles „Angie” Carrara, Natalia „Naty” Vidal, Broduey Galan, Andres Calixto, Marco Tavelli, Lisandro Ramallo, Olga Patricia Pena

                Pozostałe role – nauczyciele, znajomi przyjaciół, osoby „przejściowe” pojawiające się w jednym lub w kilku rozdziałach



Prolog postaram się napisać na jutro ;)
Całuję ciepło,
~ Aleks :*
Szablon by Katrina