środa, 26 lutego 2014

#21 A chociaż buziak na dobranoc? +18



Nie jestem dobra w pisaniu zboczonych rozdziałów, ale jako taki napisałam. Zryłam sobie mózg przez niektóre opowiadania, a szczególnie Weroniki Verdas xD Dlatego Tobie dedykuje ten rozdział :*

Violetta

Chciałam tego. Nie przestając się całować zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli. Wziął mnie na ręce, a ja oplotłam jego biodra nogami. Po chwili znaleźliśmy się w sypialni. Moja bluzka razem ze stanikiem została rzucona w kąt, jego koszula prawdopodobnie też. Cicho pojękiwałam kiedy całował  moje piersi. Teraz całował mnie po brzuchu. Postanowiłam przerwać na chwilę jego zabawę, przekręciłam go tak, że leżał teraz na plecach. Całowałam jego tors, aż doszłam do jego spodni, które zdjęłam. Jego członek nie mieścił się już w bokserkach, więc postanowiłam mu je szybko ściągnąć. Masowałam go i coraz głębiej wkładałam do swoich ust. Widać było, że sprawiało mu to przyjemność. Powróciłam do całowania jego ust, gładził mnie po plecach. Teraz, to León leżał na mnie i ściągał mi spódniczkę. Całował moją prawą nogę od palców, po udo. Wreszcie doszedł do celu i zdjął moje koronkowe majteczki. Na początku pieścił ją delikatnie. Językiem drażnił mój tzw. punkt G. Lizał ją z wierzchu, poczułam jak jego palce wchodzą we mnie i przebijają błonę dziewiczą. Jęknęłam z bólu. Nawet się nie zorientowałam i jego członek wszedł we mnie. Poruszał się po woli, a z chwili na chwilę coraz szybciej. Pojękiwałam cały czas. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę i tak się stało. Rozeszło się we mnie uczucie orgazmu. Nasze oddechy wyrównały się na chwilę. Po momencie odpoczynku kochaliśmy się dalej. Kiedy już zabrakło nam sił, zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Obudziłam się pierwsza. Obróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam słodko śpiącego Leosia. Ma takie fajne rozczochrane włoski… aww ^^
Postanowiłam wstać i zrobić śniadanie. Kiedy już wstawałam z łóżka zorientowałam się, że jestem goła. No brawo Violetta, nie wzięłaś sobie żadnych ubrań na zmianę. Yh… Znalazłam w pokoju swoją bieliznę i poszłam do łazienki ogarnąć się. Gdy wróciłam do pomieszczenia mój chłopak nadal spał. Zajrzałam do jego szafy. Chyba się nie obrazi jeśli pożyczę jego koszule? Zrobiłam sobie z niej taką jakby sukienkę. Zeszłam do kuchni, szukałam produktów, które nadawałby się na… jajecznicę? Tak. Nic lepszego nie zorbie, bo albo przypale, albo nie dogotuje, albo dodam nie to co potrzeba i wyjdzie jakaś paćka… Nie ważne.

León

Obudziłem się, ale jeszcze nie otwierałem oczu. Chciałem pocałować moją dziewczynę, ale trafiłem w poduszkę. Coo…? – powiedziałem w myślach zawiedziony. Poszedłem się ogarnąć. Wychodząc z pokoju poczułem zapach jajecznicy. Viola – pomyślałem. Zszedłem na dół i zobaczyłem ją w kuchni. Wyglądała tak, tak… mrr… w mojej koszuli. Przytuliłem ją od tyłu.
- Mój śpioch już się obudził? – odwróciła się do mnie.
- To ty wstałaś za wcześnie… Miałem spotkanie z poduszką – zaśmiała się – To nie jest śmieszne. Ona nie całuje tak dobrze jak ty – przybliżyłem się, tak że stykaliśmy się nosami. Już mieliśmy się pocałować, ale coś nam przerwało. Telefon Violi zaczął dzwonić.
- Odbierz… - powiedziałem niechętnie.
- Halo?
- (…)
- Dzień dobry Pablo.
- (…)
- Dlaczego?
- (…)
- Rozumiem… Ile to potrwa?
- (…)
- No dobrze.
- (…)
- Tak, jestem teraz z Leonem. To zna…
- (…)
- Bo my… Biegamy. Biegamy, bo postanowiliśmy zrobić sobie taki poranny jogging.
- (…)
- Tak, przekaże.
- (…)
- Do zobaczenia.
- Jogging? – zacząłem się śmiać.
- No co? Miałam Mu powiedzieć, że z Tobą spałam?
- Dobra, niech Ci będzie… Po co dzwonił Pablo?
- Mówił, że Studio zostaje zamknięte na tydzień, ponieważ są jakieś problemy z elektryką. I że mamy przygotować sobie do zaśpiewania piosenkę po angielsku. Pablo przydzielił mi „Year without rain”, a tobie „DJ got us fallin’ in love”.
- Okej.
- Może weźmiemy się do pracy już dziś? Chce to szybko skończyć i mieć czas dla Ciebie – uśmiechnąłem się.
- Idziemy zjeść? Jasne.
~2 godziny później~
- Violu, znalazłaś już nuty na keyboard?
- Tak, właśnie je sobie zapisuje.
Poczułem wibrujący telefon w moich spodniach. Odebrałem, to była Francesca. Kiedy skończyłem rozmawiać zwróciłem się do Violetty.
- Dzwoń do taty, bo jutro wyjeżdżamy – odparłem z uśmiechem.
- Co? Gdzie wyjeżdżamy?
- Spokojnie. Cała paczka chce pojechać nad jezioro do cioci Federica.
- Aa.. Ok. To ja może będę się już zbierała.
- Już?
- Muszę się jeszcze spakować i zadzwonić do taty.
- No dobrze. Przyjdę do Ciebie jeszcze wieczorem, hm?
- Jasne.

Violetta

~6 godzin później~

O dziwo tata się zgodził. Tylko jest mały problem. Nie mogę dopiąć tej walizki!
Mój telefon zaczął znowu dzwonić. Kto znowu!? A to Leoś :3
- Cześć kochanie.
- Hej. Jak tam spakowana?
- No nie do końca. Jesteś mi potrzebny.
- Hm?
- Nie mogę dopiąć walizki… - usłyszałam śmiech – Ej, no nie śmiej się.
- Jedziemy tylko na tydzień. Ile ty tego naładowałaś?
- A… z 5 sukienek, 6 bluzek, 3 pary spodni, 3 spódnice… Kosmetyki, no i oczywiście buciki ^^
- Tylko mi nie mów, że spakowałaś szpilki.
- Yy… Nieee? – zaczęłam wywalać buty na wysokim obcasie z walizki – Przecież nie jestem głupia…
- Za chwilę u Ciebie będę i mam nadzieję, że walizka będzie już zamknięta.
- Tak, tak…
- Violuś.
- Leoś.
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też.
Nie myśl sobie kochany. Viola pozbędzie się tylko 2 par butów na obcaskach, a resztę zostawi <3
Dobra myślę, że wszystko już spakowałam. Wezmę się za tą piosenkę.

Can you feel me
When I think about you?
With every breath I take,
Every minute
No matter what I do
My world is an empty place

Like I've been wanderin' the desert for a thousand days
Don't know if it's a mirage, but I always see your face, baby

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain

The stars are burning
I hear your voice in my mind
Can't you hear me callin'
My heart is yearning like the
Ocean that's running dry
Catch me I'm falling


It's like the ground is crumbling underneath my feet (won't you save me?)
There's gonna be a monsoon when you get back to me, oh baby

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain


So let this drought come to an end
And make this desert flower again
I'm so glad you found me, stick around me
Baby baby baby, ooh
It's a world of wonder with you in my life
So hurry baby don't waste no more time
I need you here, I can't explain
But a day without you
Is like a year without rain

I'm missing you so much - can't help it I'm in love
A day without you is like a year without rain
I need you by my side, don't know how I'll survive
A day without you is like a year without rain

Muszę trochę popracować nad refrenem i będzie dobrze. W tym momencie drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Zobaczyłam Leosia.
- Podsłuchiwałeś?
- Nie… Znaczy… Bo tak pięknie śpiewasz – poczułam jak się rumienię.
- Masz już gotową piosenkę?
- Tak, jakieś pół godziny temu ją dokończyłem.
- Mhm… - niezręcznie
- Widzę, że dopięłaś walizkę – wyłonił rząd swoich białych ząbków.
- Jakoś mi się udało.
- Ale nie mów, że wzięłaś…
- Nie wzięłam szpilek – hehe :DD – León! – właśnie sobie przypomniałam – Nie spakowałam bikini! No c’mon pomóż mi jakieś wybrać! – poleciałam do szafy.
- Kobiety…
- Słyszałam.
- Eh…
- To czy to? – pokazałam mu dwa kostiumy, jeden neonowo różowy, a drugi błękitny.
- A pokażesz mi się w nich? – poruszył zabawnie brwiami.
- O nie. Jak na jeden dzień to wystarczająco za dużo. Biorę ten różowy i koniec kropka.
- Jest!
- Z czego się tak cieszysz?
- Z niczego… Po prostu ten mi się bardziej podoba…
- Załóżmy, że Ci wierzę.
~2 godziny później~
- A teraz już idź, bo muszę się wyspać.
- Już mnie wyganiasz?
- No… tak?
- A chociaż buziak na dobranoc? – pocałowałam go bardzo namiętnie w usta.  Oczywiście oddał pocałunek, ale do pokoju wparował Ramallo.
- Yy… przepraszam. Już wychodzę.
- Nie, Ramallo. Coś się stało?
- Chciałem się spytać czy nie potrzebujecie na jutro podwózki?
- León właśnie w ile samochodów jedziemy?
- Chyba w 3. Ja będę prowadził jeden, Maxi drugi, a Broduey trzeci.
- Okej. To mamy już wszystko załatwione Ramallo. Dziękuję.
- Dobrze. Do jutra Violetto – wyszedł.
- To ja też już idę.
- Kocham Cię, do jutra.
- Ja Ciebie też, bardzo – pocałował mój nos i wyszedł.
----
Mam nadzieję, że wyszedł długi :*
Chcieliście, żeby coś zaszło, więc proszę bardzo. Już za niedługo nie będzie tak happy.
Tylko się nie obrażajcie, ale jakaś akcja musi być.
Kocham, papa :3
~Mechi




9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny !!!
    Masz talent to prawda !!
    Życzę czasu na dodawanie rozdziałów i weny !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajeebisty !!! Napisz jeszcze dziś plissssss :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahhahahahah .
    Ja ryje psychikę to Leonetta się tak ru**a :D
    Dzięki za ded.
    Rozdział super :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Superrrr!!! Uwielbiam :)
    Swietnie piszesz!!!
    Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super,tak ma być.! Miałam ten sam problem jak pisałam takiego OS'a ale był najczęściej wyświetlanym postem,więc chyba wyszedł....
    Podobał mi się moment z tymi szpilkami,świetny.
    Naprawdę świetnie piszesz i wykorzystałaś piosenkę SG,która bardzo mi się podoba.Może napiszemy kiedyś razem OS'a,?Co Ty na to.?
    Pozostaję mi zaprosić Cię do siebie : http://leonettamoimzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Czytam Twojego bloga od miesiąca i bardzo mi się podoba.
      Z chęcią coś z Tobą napiszę, nie widzę przeszkód :3
      Całuski :*
      ~Mechi

      Usuń
  7. Zajebisty <3 pisz coś jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina