- Na szczęście to tylko chwilowe zapalenie.
Odetchnęłam z ulgą.
- Będziesz musiała tylko łykać leki do końca tygodnia. Proszę, recepta – podał mi białą kartkę z wypisanymi lekami.
- Dziękuję.
- Może pani już wrócić do domu.
- Dobrze. Do widzenia – odpowiedziałam i wyszłam.
Na korytarzu kręciło się mnóstwo lekarzy. Pod blado pomarańczowymi ścianami siedzieli ludzie na krzesłach pasujących do koloru ścian. Co moment przywożono ludzi z wypadków. Stanęłam w miejscu i patrzyłam się na to wszystko. Nie chciałabym być na miejscu tych ludzi, choć sama nie jestem w lepszym stanie.
Zdecydowałam, że pójdę zobaczyć co u mojej przyjaciółki.
- Przepraszam – zaczepiłam jedną z przechodzących pielęgniarek – Gdzie leży Kathy Larsson? To moja przyjaciółka…
- Nie powinnam udzielać takich informacji.
- Proszę panią bardzo. Jest dla mnie bardzo bliską osobą.
- No dobrze… Sala 214. Po prawo, na końcu korytarza – wskazała na metalowe drzwi.
- Bardzo dziękuję.
Pośpiesznie udałam się do sali, na której leżała Kat. Zapukałam do drzwi. W odpowiedzi usłyszałam „Proszę”. Głos należał jak mi się wydaje do blondynki. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Ujrzałam przyjaciółkę leżącą na łóżku, której lewa noga była w gipsie.
- Hej – przytuliłam przyjaciółkę i usiadłam obok niej – Jak się czujesz?
- Lepiej... – odpowiedziała niemrawo.
- A noga?
- Też ok..
- Kat, powiedz mi o co chodziło z Mike’iem i strefą 48?
- Muszę?
- Tak. To naprawdę może przydać się policji, a do tego… Chciałabym wiedzieć w co się wpakowałaś.
- No więc tak… Kilka miesięcy wcześniej, nim Cię poznałam odkryłam stare osiedle. Chodziłam tam często po szkole. Ogarnęłam sobie jedną miejscówkę. Okazało się, że niedaleko znajduje się liceum, z którego zaczęli przychodzić faceci. Między innymi Mike. Po długich kłótniach zgodziłam się na podział mojego znalezionego miejsca. Gdy tam przebywałam, zaczęli chować w jednej z piwnic worki. Nie wiedziałam z czym mogły być. Któregoś razu zapytałam się ich, co tam chowają. W odpowiedzi wrzucił mnie do piwnicy, w której przesiedziałam całą noc. Odkryłam, że trzymają tam narkotyki i szlugi. Sprowadzone prawie z całego świata. Zagrozili mi, że jeżeli powiem komuś stanie mi się krzywda. Obiecałam im, że nie wygadam… Później moje problemy w domu tak jak Ci wcześniej opowiadałam pogorszyły się. Zaczęłam ćpać z nimi -
- Kathy! Ale mówiłaś, że tego nie robiłaś.
- Przepraszam. Nie chciałam Cię stracić. Zrozum też mnie. Nie miałam, żadnej przyjaciółki.
- Mów dalej…
- I wczoraj zażądali ode mnie pieniędzy za towar, który im skradziono, ale osądzono mnie. Nie chciałam mieć przez nich kłopotów, więc zgodziłam się. Ale gdy znalazłam się w ich bazie, okazało się, że towar nie zniknął tylko specjalnie go ukryli. Podobno chcieli mnie wywieźć, tylko nie wiem gdzie… Bardzo Ci dziękuję Violu, że mi pomogłaś. Mogło to się skończyć inaczej… - powiedziała, a jej oczy się zaszkliły.
Przytuliłam ją tak szczerze i od serca. Nie chciałam, żeby cierpiała.
- Kocham Cię. Ale po przyjacielsku – powiedziałam – Nie myśl sobie -
- Spokojnie – zaśmiała się – Też Cię kocham.
- Kiedy wychodzisz?
- Jutro po południu.
- Przyjadę po Ciebie. Tylko daj znać.
- Dobrze, zadzwonię.
- Jak chcesz zadzwonić skoro mam telefon? – zapytałam i wyjęłam z kieszeni telefon przyjaciółki.
- No tak… Dzięki – odparła biorąc telefon.
- Na razie blondi.
- Bye – odpowiedziała, a ja wyszłam.
Wróciłam do swojego pomieszczenia. Leon już czekał na mnie gotowy do wyjścia.
- Co tak długo? Twój narzeczony się martwił – uśmiechnął się i wyłonił swoje białe ząbki.
- Oj no. Musiałam coś wymyślić, żeby Cię powiadomili. I odpowiadam na pierwsze pytanie: Byłam u Kathy.
- Ale ja się nie gniewam. Co z nią?
- Ma złamaną nogę, ale dobrze się czuje.
- Idziemy?
- Tak, tylko podłodze musimy jeszcze podjechać do apteki.
- Oki.
Wyszliśmy z pomieszczenia.
- Do widzenia – powiedzieliśmy recepcjonistce.
- Do widzenia – odparła z uśmiechem.
Skierowaliśmy się do czarnego pojazdu Leona. Mój chłopak otworzył mi drzwi, a sam usiadł od strony kierowcy. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas. Włączyłam radio. Leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Zaczęłam ją sobie podśpiewywać. Nawet się nie spostrzegłam, a byliśmy w centrum pod jedną z aptek. Weszłam do białego pomieszczenia. Poczułam lekki chłód lecący od klimatyzacji. Podeszłam do lady.
- Dzień dobry – podałam niskiej kobiecie receptę wypisaną przez lekarza.
- Dzień dobry – odparła z uśmiechem i spojrzała na kartkę. Z szuflad i szafek powyjmowała wszystkie potrzebne leki i zapakowała w żółtą foliową torebkę ze znakiem apteki.
- Razem będzie 182 peso – podałam kobiecie wyznaczoną kwotę i zabrałam swój zakup.
- Dziękuję i do widzenia.
- Ja również dziękuję i zapraszam ponownie.
Wyszłam z pomieszczenia i poczułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Uśmiechnęłam się i weszłam do samochodu Leona.
Wróciliśmy do domu. Leon powiedział, że mam się wykąpać, a on przygotuje kolacje. Ruszyłam do swojej łazienki. Puściłam ciepłą wodę z kranu i wlałam truskawkowy płyn. Na początku woda zabarwiła się na różowo, a potem powstała piana. Zdjęłam ubrania, które włożyłam do kosza na pranie. Po woli weszłam do wanny. Umyłam dokładnie swoje ciało rozkoszując się kąpielą. Po kilkunastu minutach wzięłam się za włosy. Namydliłam je nowo zakupionym szamponem porządnie wyszorowałam i spłukałam. Nałożyłam na nie odżywkę, którą po chwili również spłukałam. Zdjęłam z haczyka ręcznik i wychodząc z wanny wycierałam się. Założyłam na siebie szlafrok. Włosy rozczesałam i wysuszyłam suszarką. Zmyłam już lekko rozmazany makijaż i posmarowałam swoją twarz kremem nawilżającym. Pobiegłam do kuchni czując piękny zapach. Jak sądzę jajecznicy.
- Już jestem.
- To dobrze, bo kolacja gotowa.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Co jakiś czas czułam na sobie spojrzenie Leona. A dokładnie na moim dekolcie, który był widoczny, dzięki nie do końca zawiązanemu szlafrokowi. Udałam, że tego nie widzę i wstałam od stołu.
- Dziękuję. Było pyszne – odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Zabrałam nasze talerze i wzięłam się za zmywanie.
- O nie Violu… Nie będziesz zmywać. Musisz odpoczywać.
- Leon…
- No już mi stąd – powiedział, a ja wytknęłam mu język i chlapnęłam pianą.
- A więc tak chcesz się bawić?
I tak zaczęła się bitwa na pianę. Po kilku minutach uspokoiliśmy się. Leon dokończył zmywanie, a ja połknęłam leki wyznaczone przez lekarza. Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Po chwili dosiadł się Leon.
- Kochanie… To opowiesz mi co Ci się stało?
Opowiedziałam mu całą historię, na co on mnie pocałował.
- Jesteś wspaniała – wymruczał mi do ucha i przejechał swoim nosem po mojej szyi, co wywołało u mnie przyjemny dreszcz. Całował moją szyję, lekko odsłaniając moje udo. W tej przyjemnej chwili przeszkodził nam dzwonek do drzwi.
- Kto to może być o tej porze? – wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi.
Trochę się zdziwiłam, gdy zobaczyłam za nimi… Maxiego?
Odetchnęłam z ulgą.
- Będziesz musiała tylko łykać leki do końca tygodnia. Proszę, recepta – podał mi białą kartkę z wypisanymi lekami.
- Dziękuję.
- Może pani już wrócić do domu.
- Dobrze. Do widzenia – odpowiedziałam i wyszłam.
Na korytarzu kręciło się mnóstwo lekarzy. Pod blado pomarańczowymi ścianami siedzieli ludzie na krzesłach pasujących do koloru ścian. Co moment przywożono ludzi z wypadków. Stanęłam w miejscu i patrzyłam się na to wszystko. Nie chciałabym być na miejscu tych ludzi, choć sama nie jestem w lepszym stanie.
Zdecydowałam, że pójdę zobaczyć co u mojej przyjaciółki.
- Przepraszam – zaczepiłam jedną z przechodzących pielęgniarek – Gdzie leży Kathy Larsson? To moja przyjaciółka…
- Nie powinnam udzielać takich informacji.
- Proszę panią bardzo. Jest dla mnie bardzo bliską osobą.
- No dobrze… Sala 214. Po prawo, na końcu korytarza – wskazała na metalowe drzwi.
- Bardzo dziękuję.
Pośpiesznie udałam się do sali, na której leżała Kat. Zapukałam do drzwi. W odpowiedzi usłyszałam „Proszę”. Głos należał jak mi się wydaje do blondynki. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Ujrzałam przyjaciółkę leżącą na łóżku, której lewa noga była w gipsie.
- Hej – przytuliłam przyjaciółkę i usiadłam obok niej – Jak się czujesz?
- Lepiej... – odpowiedziała niemrawo.
- A noga?
- Też ok..
- Kat, powiedz mi o co chodziło z Mike’iem i strefą 48?
- Muszę?
- Tak. To naprawdę może przydać się policji, a do tego… Chciałabym wiedzieć w co się wpakowałaś.
- No więc tak… Kilka miesięcy wcześniej, nim Cię poznałam odkryłam stare osiedle. Chodziłam tam często po szkole. Ogarnęłam sobie jedną miejscówkę. Okazało się, że niedaleko znajduje się liceum, z którego zaczęli przychodzić faceci. Między innymi Mike. Po długich kłótniach zgodziłam się na podział mojego znalezionego miejsca. Gdy tam przebywałam, zaczęli chować w jednej z piwnic worki. Nie wiedziałam z czym mogły być. Któregoś razu zapytałam się ich, co tam chowają. W odpowiedzi wrzucił mnie do piwnicy, w której przesiedziałam całą noc. Odkryłam, że trzymają tam narkotyki i szlugi. Sprowadzone prawie z całego świata. Zagrozili mi, że jeżeli powiem komuś stanie mi się krzywda. Obiecałam im, że nie wygadam… Później moje problemy w domu tak jak Ci wcześniej opowiadałam pogorszyły się. Zaczęłam ćpać z nimi -
- Kathy! Ale mówiłaś, że tego nie robiłaś.
- Przepraszam. Nie chciałam Cię stracić. Zrozum też mnie. Nie miałam, żadnej przyjaciółki.
- Mów dalej…
- I wczoraj zażądali ode mnie pieniędzy za towar, który im skradziono, ale osądzono mnie. Nie chciałam mieć przez nich kłopotów, więc zgodziłam się. Ale gdy znalazłam się w ich bazie, okazało się, że towar nie zniknął tylko specjalnie go ukryli. Podobno chcieli mnie wywieźć, tylko nie wiem gdzie… Bardzo Ci dziękuję Violu, że mi pomogłaś. Mogło to się skończyć inaczej… - powiedziała, a jej oczy się zaszkliły.
Przytuliłam ją tak szczerze i od serca. Nie chciałam, żeby cierpiała.
- Kocham Cię. Ale po przyjacielsku – powiedziałam – Nie myśl sobie -
- Spokojnie – zaśmiała się – Też Cię kocham.
- Kiedy wychodzisz?
- Jutro po południu.
- Przyjadę po Ciebie. Tylko daj znać.
- Dobrze, zadzwonię.
- Jak chcesz zadzwonić skoro mam telefon? – zapytałam i wyjęłam z kieszeni telefon przyjaciółki.
- No tak… Dzięki – odparła biorąc telefon.
- Na razie blondi.
- Bye – odpowiedziała, a ja wyszłam.
Wróciłam do swojego pomieszczenia. Leon już czekał na mnie gotowy do wyjścia.
- Co tak długo? Twój narzeczony się martwił – uśmiechnął się i wyłonił swoje białe ząbki.
- Oj no. Musiałam coś wymyślić, żeby Cię powiadomili. I odpowiadam na pierwsze pytanie: Byłam u Kathy.
- Ale ja się nie gniewam. Co z nią?
- Ma złamaną nogę, ale dobrze się czuje.
- Idziemy?
- Tak, tylko podłodze musimy jeszcze podjechać do apteki.
- Oki.
Wyszliśmy z pomieszczenia.
- Do widzenia – powiedzieliśmy recepcjonistce.
- Do widzenia – odparła z uśmiechem.
Skierowaliśmy się do czarnego pojazdu Leona. Mój chłopak otworzył mi drzwi, a sam usiadł od strony kierowcy. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas. Włączyłam radio. Leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Zaczęłam ją sobie podśpiewywać. Nawet się nie spostrzegłam, a byliśmy w centrum pod jedną z aptek. Weszłam do białego pomieszczenia. Poczułam lekki chłód lecący od klimatyzacji. Podeszłam do lady.
- Dzień dobry – podałam niskiej kobiecie receptę wypisaną przez lekarza.
- Dzień dobry – odparła z uśmiechem i spojrzała na kartkę. Z szuflad i szafek powyjmowała wszystkie potrzebne leki i zapakowała w żółtą foliową torebkę ze znakiem apteki.
- Razem będzie 182 peso – podałam kobiecie wyznaczoną kwotę i zabrałam swój zakup.
- Dziękuję i do widzenia.
- Ja również dziękuję i zapraszam ponownie.
Wyszłam z pomieszczenia i poczułam ciepłe promienie słoneczne na swojej twarzy. Uśmiechnęłam się i weszłam do samochodu Leona.
Wróciliśmy do domu. Leon powiedział, że mam się wykąpać, a on przygotuje kolacje. Ruszyłam do swojej łazienki. Puściłam ciepłą wodę z kranu i wlałam truskawkowy płyn. Na początku woda zabarwiła się na różowo, a potem powstała piana. Zdjęłam ubrania, które włożyłam do kosza na pranie. Po woli weszłam do wanny. Umyłam dokładnie swoje ciało rozkoszując się kąpielą. Po kilkunastu minutach wzięłam się za włosy. Namydliłam je nowo zakupionym szamponem porządnie wyszorowałam i spłukałam. Nałożyłam na nie odżywkę, którą po chwili również spłukałam. Zdjęłam z haczyka ręcznik i wychodząc z wanny wycierałam się. Założyłam na siebie szlafrok. Włosy rozczesałam i wysuszyłam suszarką. Zmyłam już lekko rozmazany makijaż i posmarowałam swoją twarz kremem nawilżającym. Pobiegłam do kuchni czując piękny zapach. Jak sądzę jajecznicy.
- Już jestem.
- To dobrze, bo kolacja gotowa.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Co jakiś czas czułam na sobie spojrzenie Leona. A dokładnie na moim dekolcie, który był widoczny, dzięki nie do końca zawiązanemu szlafrokowi. Udałam, że tego nie widzę i wstałam od stołu.
- Dziękuję. Było pyszne – odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Zabrałam nasze talerze i wzięłam się za zmywanie.
- O nie Violu… Nie będziesz zmywać. Musisz odpoczywać.
- Leon…
- No już mi stąd – powiedział, a ja wytknęłam mu język i chlapnęłam pianą.
- A więc tak chcesz się bawić?
I tak zaczęła się bitwa na pianę. Po kilku minutach uspokoiliśmy się. Leon dokończył zmywanie, a ja połknęłam leki wyznaczone przez lekarza. Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Po chwili dosiadł się Leon.
- Kochanie… To opowiesz mi co Ci się stało?
Opowiedziałam mu całą historię, na co on mnie pocałował.
- Jesteś wspaniała – wymruczał mi do ucha i przejechał swoim nosem po mojej szyi, co wywołało u mnie przyjemny dreszcz. Całował moją szyję, lekko odsłaniając moje udo. W tej przyjemnej chwili przeszkodził nam dzwonek do drzwi.
- Kto to może być o tej porze? – wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi.
Trochę się zdziwiłam, gdy zobaczyłam za nimi… Maxiego?
---
Siemka :3
Macie dłuższą dziesiąteczkę! Tak mnie jakoś naszło :D
Jak myślicie co może chcieć Maxi?
---
Następny rozdział w piątek lub w weekend, ponieważ:
' Jutro (środa) mam zawody, jadę do Wawy :D
' Pojutrze (czwartek) są próby do osiemnastej w szkole.
' Popojutrze (piątek) zakończenie roku szkolnego.
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :)
Całusy,
Macie dłuższą dziesiąteczkę! Tak mnie jakoś naszło :D
Jak myślicie co może chcieć Maxi?
---
Następny rozdział w piątek lub w weekend, ponieważ:
' Jutro (środa) mam zawody, jadę do Wawy :D
' Pojutrze (czwartek) są próby do osiemnastej w szkole.
' Popojutrze (piątek) zakończenie roku szkolnego.
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie :)
Całusy,
~Aleks ;**
Ślicznie piszesz <3 Chcę więcej <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta no i zapraszam do mnie na bloga
http://solo-me-amor-leonetta.blogspot.com/ :**
Maxi przeszkodził w takiej pięknej chwili!
OdpowiedzUsuńEj no! To nie fair!! :D
Rozdział wspaniały! <3
I Leoś taki napalony na Violke hehe :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny :**
Boski :*
OdpowiedzUsuńMaximiliano jak śmiesz przeszkadzać w takim momencie?
Cudowny rozdział :)
Violi nic nie jest na szczęście :D
Czekam na next'a ;)
Pozdrawiam <333
super boskie
OdpowiedzUsuńja cie biedna vilu szkoda mi jej a co ten Maxi chcę od Leonetty niech spada
OdpowiedzUsuńna serio na serio nie lubie tej kat czy jak jej tam narkomanka !
OdpowiedzUsuńCiesze się , że dodałaś rozdział !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog i czytam go od początku !!! :) :*
Niesamowity rozdział
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie !
Jesteś świetna!♥♡