Już od kilku minut znajdujemy się w karetce. Kathy bandażują
nogę, a mi robią badania. Pojazd zatrzymano tuż przed wejściem do szpitala.
Oczywiście sprawa dotarła do policji i zebrała się masa prasy. Po woli zaczęłam
wychodzić z karetki za pomocą ratownika. Moją przyjaciółkę wzięto na noszach.
Zaprowadzono mnie do jednego z pomieszczeń i przygotowano mi łóżko. Delikatnie
usiadłam na białej pościeli i spojrzałam przez okno. Tłum przepychających się
dziennikarzy chcący dowiedzieć się coś o Mike’u i jego ekipie.
Do mojej sali wszedł lekarz.
- Panna Castillo? – spytał spoglądając na listę.
- Tak.
- Dobrze… Zaraz zabierzemy panią na badania. Czy powiadomić kogoś z rodziny?
- Yy… Może pan powiadomić Leona Verdasa, to mój narzeczony.
- Oczywiście. Proszę odpoczywać – skwitował i wyszedł.
Położyłam głowę na poduszce i zmrużyłam oczy.
- Kathy! – krzyknęłam nagle i wstałam.
- A gdzie to się panienka wybiera? – zapytała wchodząca pielęgniarka.
- Muszę dowiedzieć się, co jest przyjaciółce.
- Nie, teraz nie możesz się ruszać. Spokojnie.
- Ale…
- Poczekaj, lekarz przyjdzie do Ciebie za niedługo. Wtedy go zapytasz.
- Dobrze… - odparłam niechętnie.
- A teraz siadaj. Muszę Ci pobrać krew i przemyć rany.
Po chwili czułam jak rany zaczynają niemiłosiernie piec. Zacisnęłam oczy. Poczułam lekką ulgę.
- Gotowe. Za godzinę będziesz miała prześwietlenie.
Pokiwałam głową i ponownie się położyłam. Leżałam może z piętnaście minut gapiąc się w sufit. Drzwi od pomieszczenia się otworzyły i zobaczyłam w nich zmartwionego Leona.
- Boże, Violu nic Ci nie jest? – zapytał przytulając mnie – Skąd te rany.
- Nie ważne.
- Violetta.
- Nie powiem Ci, bo zaraz będziesz mi tu prawił kazania! – krzyknęłam.
- Proszę Cię nie krzycz. Kocham Cię i martwię się o Ciebie.
- Przepraszam… - odparłam i wtuliłam się w jego ciepły tors. Zaczął mi nucić piosenkę, która strasznie mi się spodobała.
- Co to?
- Podemos.
- Twoja? – w odpowiedzi pokiwał głową.
- Jest śliczna… Zaśpiewaj mi ją.
- Mam tylko refren.
- No dajesz – uśmiechnęłam się promiennie, a z jego ust wypłynęła prześliczna melodia.
- Naprawdę Ci się podoba? – zapytał gdy skończył.
- Tak, nawet bardzo.
- Pisałem ją z myślą o nas.
- Kocham Cię Leon – pocałowałam swojego chłopaka, a do sali wszedł lekarz.
- No, panno Castillo… Zapraszam na prześwietlenie. A… to pewnie pani narzeczony?
- Yy… - lekko szturchnęłam zdziwionego Verdasa – Tak.
- Leon Verdas – przedstawił się i podał rękę lekarzowi.
- Michael Rodriguez.
- Miło mi.
- Mi również
- To może pójdziemy na te badania…?
- Tak, oczywiście.
Dałam Leonowi buziaka w policzek i ruszyłam za lekarzem. W drodze na drugie piętro szpitala powiedział mi, co z Kathy. W sumie nic poważnego, tylko złamana noga. Podobno jeszcze nie złapano Mike’a i jego paczki. Strasznie się boje. Przecież może wiedzieć gdzie mieszkam.
~*~
- I co doktorze? – zapytałam po skończonym badaniu. Po jego minie nie mogłam nic wywnioskować.
- Prawdopodobnie ma pani wirusowe zapalenie wątroby, ale proszę się nie martwić…
- Jak mam się nie martwić? To poważne?
- Po narkotykach, które pani wstrzyknięto…
- Ale proszę mi powiedzieć, czy to jest chwilowe zapalnie, choroba na zawsze…?
- …
---
Do mojej sali wszedł lekarz.
- Panna Castillo? – spytał spoglądając na listę.
- Tak.
- Dobrze… Zaraz zabierzemy panią na badania. Czy powiadomić kogoś z rodziny?
- Yy… Może pan powiadomić Leona Verdasa, to mój narzeczony.
- Oczywiście. Proszę odpoczywać – skwitował i wyszedł.
Położyłam głowę na poduszce i zmrużyłam oczy.
- Kathy! – krzyknęłam nagle i wstałam.
- A gdzie to się panienka wybiera? – zapytała wchodząca pielęgniarka.
- Muszę dowiedzieć się, co jest przyjaciółce.
- Nie, teraz nie możesz się ruszać. Spokojnie.
- Ale…
- Poczekaj, lekarz przyjdzie do Ciebie za niedługo. Wtedy go zapytasz.
- Dobrze… - odparłam niechętnie.
- A teraz siadaj. Muszę Ci pobrać krew i przemyć rany.
Po chwili czułam jak rany zaczynają niemiłosiernie piec. Zacisnęłam oczy. Poczułam lekką ulgę.
- Gotowe. Za godzinę będziesz miała prześwietlenie.
Pokiwałam głową i ponownie się położyłam. Leżałam może z piętnaście minut gapiąc się w sufit. Drzwi od pomieszczenia się otworzyły i zobaczyłam w nich zmartwionego Leona.
- Boże, Violu nic Ci nie jest? – zapytał przytulając mnie – Skąd te rany.
- Nie ważne.
- Violetta.
- Nie powiem Ci, bo zaraz będziesz mi tu prawił kazania! – krzyknęłam.
- Proszę Cię nie krzycz. Kocham Cię i martwię się o Ciebie.
- Przepraszam… - odparłam i wtuliłam się w jego ciepły tors. Zaczął mi nucić piosenkę, która strasznie mi się spodobała.
- Co to?
- Podemos.
- Twoja? – w odpowiedzi pokiwał głową.
- Jest śliczna… Zaśpiewaj mi ją.
- Mam tylko refren.
- No dajesz – uśmiechnęłam się promiennie, a z jego ust wypłynęła prześliczna melodia.
- Naprawdę Ci się podoba? – zapytał gdy skończył.
- Tak, nawet bardzo.
- Pisałem ją z myślą o nas.
- Kocham Cię Leon – pocałowałam swojego chłopaka, a do sali wszedł lekarz.
- No, panno Castillo… Zapraszam na prześwietlenie. A… to pewnie pani narzeczony?
- Yy… - lekko szturchnęłam zdziwionego Verdasa – Tak.
- Leon Verdas – przedstawił się i podał rękę lekarzowi.
- Michael Rodriguez.
- Miło mi.
- Mi również
- To może pójdziemy na te badania…?
- Tak, oczywiście.
Dałam Leonowi buziaka w policzek i ruszyłam za lekarzem. W drodze na drugie piętro szpitala powiedział mi, co z Kathy. W sumie nic poważnego, tylko złamana noga. Podobno jeszcze nie złapano Mike’a i jego paczki. Strasznie się boje. Przecież może wiedzieć gdzie mieszkam.
~*~
- I co doktorze? – zapytałam po skończonym badaniu. Po jego minie nie mogłam nic wywnioskować.
- Prawdopodobnie ma pani wirusowe zapalenie wątroby, ale proszę się nie martwić…
- Jak mam się nie martwić? To poważne?
- Po narkotykach, które pani wstrzyknięto…
- Ale proszę mi powiedzieć, czy to jest chwilowe zapalnie, choroba na zawsze…?
- …
---
YOLO :3
Przepraszam, że tak długo nie było rozdzialiku, ale byłam u cioci w Wieluniu przez cały długi weekend, no i nie miałam czasu. Miałam wi-fi, ale więcej czasu spędziłam na dworze, choć pogoda nie dopisywała za bardzo. Codziennie pisałam trzy zdania :D
Mam nadzieję, że ze dwa rozdziały pojawią się jeszcze w tym tygodniu.
+ jak podoba Wam się nowy wygląd bloga?
Szablon wykonany przez Nath *o*
Nie wiem jak Wy, ale dla mnie jest zajebisty ;**
Czekam na dużo komciów, bo ostatnio było słabo!
~Aleks <3
Przepraszam, że tak długo nie było rozdzialiku, ale byłam u cioci w Wieluniu przez cały długi weekend, no i nie miałam czasu. Miałam wi-fi, ale więcej czasu spędziłam na dworze, choć pogoda nie dopisywała za bardzo. Codziennie pisałam trzy zdania :D
Mam nadzieję, że ze dwa rozdziały pojawią się jeszcze w tym tygodniu.
+ jak podoba Wam się nowy wygląd bloga?
Szablon wykonany przez Nath *o*
Nie wiem jak Wy, ale dla mnie jest zajebisty ;**
Czekam na dużo komciów, bo ostatnio było słabo!
~Aleks <3
Twój blog jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania .
Co rozdział to lepszy. Rozwijasz się :)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej!! :*
Pozdrawiam!
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńViola jakieś zapalenie ma mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego. Leon Podemos stworzył. Muszą złapać tego Mikey'a. Bo on jeszcze je znajdzie :( Czekam na next'a.
Buziaki <3
Jestem HAPPY ^^ :D
OdpowiedzUsuńbo super :D
zajebiste :d
Moja dupeczka ma talencik i niech mi nawet tego nie zaprzecza :*
:D Kocham cię dupeczko ;) i czekam na next :* *
Dziękuję miśqa <33
UsuńNarzeczony *.*
OdpowiedzUsuńSuodko suodko ;D
Ta Kathy czasem mnie przeraża x D
Czekam na kolejny! ;* Weż zaklep mi pierwsze miejsce plioseeee *o*
Maddy ;*
Wow!!! Odkryłam tego bloga całkiem przypadkiem i wow!
OdpowiedzUsuńJestem w szoku jak akcja się rozwija! Wszystko dzieję się dynamicznie, a ty...ty perfekcyjnie opisujesz odczucia bohaterów!
Masz talent, serio!! Nadal jestem w szoku po przeczytaniu tego bloga!
Chyba odkryłam nową miłość!! <3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :**
PS: Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie. To nie chamska reklama, tylko zaproszenie:
http://leon-y-violetta-amor.blogspot.com/
Dziękuję. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)
UsuńCudo <3 pięknie piszesz !!!
OdpowiedzUsuńCiesze się , ze dodałaś rozdział !!!
Czekam z niecierpliwością na następny !!!
Masz talent