Jechaliśmy już około godziny. Zmęczona oparłam głowę o ramię mojego chłopaka. Powieki same mi się przymknęły. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.
Obudził mnie ciepły oddech na mojej szyi. Otworzyłam swoje oczy i zobaczyłam
brązowe tęczówki patrzące się we mnie.
- Kochanie, wstajemy.
- Gdzie jesteśmy? – zapytałam i wyszłam z auta. Rozejrzałam się w około. Szosa, którą prawdopodobnie przyjechaliśmy ciągnęła się daleko w głąb lasu. Obok stałą wielka chata, z której komina leciał dym. Wokół domu stało średniej wysokości ogrodzenie. Płot był pomalowany na biało, pięły się po nim różowe i czerwone róże. Otoczenie wyglądało bardzo ładnie i przyjaźnie.
- Leon, po co tu przyjechaliśmy?
- Zaraz się dowiesz – powiedział z uśmiechem. Zamknął auto i wziął mnie za rękę. Gdy znajdowaliśmy się już pod drzwiami chaty, mój chłopak zapukał i otworzyła mu kobieta około pięćdziesiątki.
- Witaj Leon – uśmiechnęła się kobieta.
- Cześć ciociu – przytulili się – To jest moja dziewczyna Violetta. Violu to jest moja ciocia Marlene – przedstawił nas sobie.
- Bardzo mi miło – kobieta także mnie przytuliła i wpuściła nas do środka.
- Zapraszam Was do tego pomieszczenia – otworzyła nam drewniane drzwi do wielkiego pomieszczenia w którym stały… gliniane przedmioty?
- Będziemy lepić z gliny – szepnął mi na ucho Leon.
- Chyba Cię coś – odszepnęłam mu.
Usiadłam przed jedną z maszyn, dostałam miskę z wodą i glinę. Nawet nie wiedziałam, co mam robić.
Verdas chyba zauważył moje rozkojarzenie i usiadł za mną na stołeczku. Objął moje ręce i nacisnął pedał maszyny. Talerz na którym była glina zaczął się obracać, a Leon moimi rękoma formował jak się domyślam wazon. Co chwilę obmywaliśmy ręce wodą, aby lepiej uformować wazon.
Po kilku minutach pracy udało nam się stworzyć przedmiot. Wazon wstawiliśmy do wielkiego pieca, a sami poszliśmy się umyć.
- Dziękuję – powiedziałam myjąc dłonie.
- Ale za co?
- Za to, że pomogłeś mi się tym obsłużyć – zaśmiałam się.
- Nie ma za co.
Wyszliśmy z łazienki i powędrowaliśmy do kuchni, w której znajdowała się Marlene.
- Jesteście głodni? – zapytała
- Ni… -
- Ach to dobrze! Zaraz będzie kolacja!
- Spokojnie, ciocia tak zawsze – szepnął mi na ucho Leon.
Usiedliśmy do drewnianego stołu przykrytego obrusem w kwiaty. Marlene poustawiała talerze, sztućce i kubki. Nalała do kubków gorącej herbaty, dostawiła chleb, szynki i różne warzywa na tacce. Dosiadła się do nas i zaczęliśmy jeść. Powiem, że taka lekko swojska kolacja dobrze mi zrobiła.
Wstałam od stołu i podziękowałam. Pomogłam pozmywać cioci Leona. Trochę sobie porozmawiałyśmy. Oczywiście przerwać nam musiał Leon, który zawołał mnie z drugiego pomieszczenia. Jak się okazało nasz wazon był już gotowy do pomalowania. Wzięliśmy pędzle i farby i pomalowaliśmy nasz przedmiot.
- Violu.
- Słucham?
- Masz coś na nosie.
- Co? Gdzie?
- Tutaj – powiedział i umazał mnie zieloną farbą.
- Osz ty! – oczywiście mu się odpłaciłam i pobrudziłam mu cały policzek różową farbą.
W rezultacie byliśmy cali brudni i znowu musieliśmy pójść się umyć.
- Będziemy się zbierać?
- Tak, chodź.
- Ciociu, musimy już jechać. Jest późno.
- Bardzo dziękujemy za kolację – dodałam.
- Ależ nie ma za co. Zapakuję Wam jeszcze wazonik…
Marlene owinęła nasz wazon papierem i włożyła w reklamówkę. Podała ją Leonowi. Pożegnaliśmy się z nią i ruszyliśmy do auta. Leon schował torbę do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił samochód i włączył radio. Oparłam głowę o szybę i wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia. Tym razem nie spałam, choć jechaliśmy około dwóch godzin. Znajdowaliśmy się już pod domem, więc wysiadłam z auta.
- Leoś – podeszłam d o chłopaka, który opierał się o pojazd.
- Hm?
- Zostaniesz ze mną? – zapytała wtulając się w jego tors.
- A chcesz?
- Bardzo.
- Mogę zostać, ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Śpię z Tobą.
- Okej… - odparłam lekko zdziwiona.
- Spokojnie przecież Cię nie zgwałcę – zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję.
Weszliśmy do domu. Zdjęłam buty i popędziłam do pokoju. Odłożyłam torebkę i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam już koszulkę, gdy usłyszałam szelest. Drzwi od łazienki były lekko uchylone, co było dziwne, bo zawsze je zamykam. Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam Leona. Przeszyłam go wzrokiem.
- Yy… Nie wiedziałem, że tu jesteś – próbował się wycofać z sytuacji.
- Tak, tak zboczeńcu.
- Nie jestem zboczeńcem! Po prostu lubię Cię podglądać – powiedział i złapał mnie w tali.
- Niech Ci będzie…
- Mogę wziąć z Tobą prysznic? – zapytał całując moją szyję.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo mam kompleksy…
- Ale ty jesteś idealna – moje policzki zaczęły płonąć.
- Leon!
- No co?
- Już idź stąd – wypchnęłam go za drzwi.
- I tak Cię kocham!
- Ja Ciebie też – szepnęłam i weszłam pod prysznic.
---
- Kochanie, wstajemy.
- Gdzie jesteśmy? – zapytałam i wyszłam z auta. Rozejrzałam się w około. Szosa, którą prawdopodobnie przyjechaliśmy ciągnęła się daleko w głąb lasu. Obok stałą wielka chata, z której komina leciał dym. Wokół domu stało średniej wysokości ogrodzenie. Płot był pomalowany na biało, pięły się po nim różowe i czerwone róże. Otoczenie wyglądało bardzo ładnie i przyjaźnie.
- Leon, po co tu przyjechaliśmy?
- Zaraz się dowiesz – powiedział z uśmiechem. Zamknął auto i wziął mnie za rękę. Gdy znajdowaliśmy się już pod drzwiami chaty, mój chłopak zapukał i otworzyła mu kobieta około pięćdziesiątki.
- Witaj Leon – uśmiechnęła się kobieta.
- Cześć ciociu – przytulili się – To jest moja dziewczyna Violetta. Violu to jest moja ciocia Marlene – przedstawił nas sobie.
- Bardzo mi miło – kobieta także mnie przytuliła i wpuściła nas do środka.
- Zapraszam Was do tego pomieszczenia – otworzyła nam drewniane drzwi do wielkiego pomieszczenia w którym stały… gliniane przedmioty?
- Będziemy lepić z gliny – szepnął mi na ucho Leon.
- Chyba Cię coś – odszepnęłam mu.
Usiadłam przed jedną z maszyn, dostałam miskę z wodą i glinę. Nawet nie wiedziałam, co mam robić.
Verdas chyba zauważył moje rozkojarzenie i usiadł za mną na stołeczku. Objął moje ręce i nacisnął pedał maszyny. Talerz na którym była glina zaczął się obracać, a Leon moimi rękoma formował jak się domyślam wazon. Co chwilę obmywaliśmy ręce wodą, aby lepiej uformować wazon.
Po kilku minutach pracy udało nam się stworzyć przedmiot. Wazon wstawiliśmy do wielkiego pieca, a sami poszliśmy się umyć.
- Dziękuję – powiedziałam myjąc dłonie.
- Ale za co?
- Za to, że pomogłeś mi się tym obsłużyć – zaśmiałam się.
- Nie ma za co.
Wyszliśmy z łazienki i powędrowaliśmy do kuchni, w której znajdowała się Marlene.
- Jesteście głodni? – zapytała
- Ni… -
- Ach to dobrze! Zaraz będzie kolacja!
- Spokojnie, ciocia tak zawsze – szepnął mi na ucho Leon.
Usiedliśmy do drewnianego stołu przykrytego obrusem w kwiaty. Marlene poustawiała talerze, sztućce i kubki. Nalała do kubków gorącej herbaty, dostawiła chleb, szynki i różne warzywa na tacce. Dosiadła się do nas i zaczęliśmy jeść. Powiem, że taka lekko swojska kolacja dobrze mi zrobiła.
Wstałam od stołu i podziękowałam. Pomogłam pozmywać cioci Leona. Trochę sobie porozmawiałyśmy. Oczywiście przerwać nam musiał Leon, który zawołał mnie z drugiego pomieszczenia. Jak się okazało nasz wazon był już gotowy do pomalowania. Wzięliśmy pędzle i farby i pomalowaliśmy nasz przedmiot.
- Violu.
- Słucham?
- Masz coś na nosie.
- Co? Gdzie?
- Tutaj – powiedział i umazał mnie zieloną farbą.
- Osz ty! – oczywiście mu się odpłaciłam i pobrudziłam mu cały policzek różową farbą.
W rezultacie byliśmy cali brudni i znowu musieliśmy pójść się umyć.
- Będziemy się zbierać?
- Tak, chodź.
- Ciociu, musimy już jechać. Jest późno.
- Bardzo dziękujemy za kolację – dodałam.
- Ależ nie ma za co. Zapakuję Wam jeszcze wazonik…
Marlene owinęła nasz wazon papierem i włożyła w reklamówkę. Podała ją Leonowi. Pożegnaliśmy się z nią i ruszyliśmy do auta. Leon schował torbę do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił samochód i włączył radio. Oparłam głowę o szybę i wsłuchiwałam się w muzykę lecącą z radia. Tym razem nie spałam, choć jechaliśmy około dwóch godzin. Znajdowaliśmy się już pod domem, więc wysiadłam z auta.
- Leoś – podeszłam d o chłopaka, który opierał się o pojazd.
- Hm?
- Zostaniesz ze mną? – zapytała wtulając się w jego tors.
- A chcesz?
- Bardzo.
- Mogę zostać, ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Śpię z Tobą.
- Okej… - odparłam lekko zdziwiona.
- Spokojnie przecież Cię nie zgwałcę – zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję.
Weszliśmy do domu. Zdjęłam buty i popędziłam do pokoju. Odłożyłam torebkę i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam już koszulkę, gdy usłyszałam szelest. Drzwi od łazienki były lekko uchylone, co było dziwne, bo zawsze je zamykam. Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam Leona. Przeszyłam go wzrokiem.
- Yy… Nie wiedziałem, że tu jesteś – próbował się wycofać z sytuacji.
- Tak, tak zboczeńcu.
- Nie jestem zboczeńcem! Po prostu lubię Cię podglądać – powiedział i złapał mnie w tali.
- Niech Ci będzie…
- Mogę wziąć z Tobą prysznic? – zapytał całując moją szyję.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo mam kompleksy…
- Ale ty jesteś idealna – moje policzki zaczęły płonąć.
- Leon!
- No co?
- Już idź stąd – wypchnęłam go za drzwi.
- I tak Cię kocham!
- Ja Ciebie też – szepnęłam i weszłam pod prysznic.
---
Yołeczky :3
Rozdział krótki i w ogóle nie wyszedł tak jak chciałam :(
Zaczęłam go wczoraj pisać, miałam mnóstwo weny, a dzisiaj jak chciałam dokończyć to już mi się nie chciało. Może to przez ten deszcz ;-;
No trudno...
Za 2-3 dni spodziewajcie się rozdziału 13. Zamiast 14 w weekend dodam OS na 100 post :)
Pod wcześniejszym rozdziałem było 9 komków. Myślę, że teraz też dacie radę <3
~Aleks :**
Rozdział krótki i w ogóle nie wyszedł tak jak chciałam :(
Zaczęłam go wczoraj pisać, miałam mnóstwo weny, a dzisiaj jak chciałam dokończyć to już mi się nie chciało. Może to przez ten deszcz ;-;
No trudno...
Za 2-3 dni spodziewajcie się rozdziału 13. Zamiast 14 w weekend dodam OS na 100 post :)
Pod wcześniejszym rozdziałem było 9 komków. Myślę, że teraz też dacie radę <3
~Aleks :**
super :************ Czekam na nexst
OdpowiedzUsuńBoski i się nie przejmuj bo ja tag mówię ;***
OdpowiedzUsuńCzekam na next <333
ps. U mnie też deszczyk ;(
Wspaniały :) i tak jak pisze dziewczyna u góry nie przejmuj się bo jest boski ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ... tak idealnie wpasowałaś to lepienie wazonu w ta pogodę, tak się fajnie poczułam.. oj no nie umiem opisać, ale miłe to było xd
OdpowiedzUsuńRozdział boski a ja z niecierpliwością czekam na next! ;*
http://violettameganleon.blogspot.com/ <-- ZAPRASZAM
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńLepili z gliny nie spodziewałam się tego :D
O i został z nią w domu.
Podglądacz :***
Czekam na next'a :)
Pozdrawiam <3
Wow! To jest Arcydzieło! Na serio to chyba mój ulubiony blog, sama nie wiem, dlaczego! Piszesz rewelacyjnie! ;*
OdpowiedzUsuńLeon taki kochany, aww ;*
Chcę więcej i więcej! <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;*
Mam nadzieję, że pojawi się już niedługo! <3
Pozdrawiam, Patty ;D
Super
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdzial!!!
OdpowiedzUsuńMasz talent :)
Świetny jest ten rozdział !!!
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz ! Masz talent !!!
Wkręciłam się w to opowiadanie ;)
Życzę dużo pomysłów i chęci na pisanie rozdziałów :)
Twój blog jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania .
Nie wiem po co pojechali do tej cioci ?
OdpowiedzUsuńLeon ty zboczuchu jebnięty
Cudny *_* bardzo mi sie podoba
OdpowiedzUsuńŚwietny! Zawsze powtarzam Ci, że wspaniale piszesz ♥ Kocham twój blog ! Chciałabym żeby i mój się tak rozwinął :(
OdpowiedzUsuńPozderki :* / Alexia ♥