Dziewiątka dedykowana Rachel.
~*~
~*~
- Nie
możecie jechać szybciej? – spytałem z wyrzutami, gdy zorientowałem się, że
jedziemy na sygnale z prędkością pięćdziesięciu kilometrów na godzinę – Ona musi
jak najszybciej trafić do szpitala, musi zbadać ją lekarz… -
- Wiem, co robię – burknął kierowca. Przewróciłem tylko oczami w odpowiedzi i modliłem się, żeby moja kruszynka przeżyła. Czuję się winny. Znienawidziła mnie, chciała odejść ode mnie jak najdalej. Mogłem zostawić ją w spokoju, może nie doszłoby wtedy do wypadku.
- Wiem, co robię – burknął kierowca. Przewróciłem tylko oczami w odpowiedzi i modliłem się, żeby moja kruszynka przeżyła. Czuję się winny. Znienawidziła mnie, chciała odejść ode mnie jak najdalej. Mogłem zostawić ją w spokoju, może nie doszłoby wtedy do wypadku.
Zauważyłem, że dojeżdżamy
na miejsce. Szybko wyskoczyłem z karetki, aby mogli wynieść Violettę na noszach.
Skierowałem się za ratownikami medycznymi do wejścia. Mężczyźni zabrali ją do
wolnej sali, a ja usiadłem na jednym z krzesełek ustawionych przy ścianie.
Wzrok wlepiłem w podłogę, a następnie w moje buty. Po kilku minutach mogłem
usłyszeć dźwięk stukania obcasów. Przede mną pojawiła się Ludmiła. Usiadła obok
i położyła rękę na moim ramieniu. Widziałem, że chce coś powiedzieć, ale
zdążyłem zacząć pierwszy.
- Wyjaśnię Ci tą sytuację. Tylko mi nie przerywaj – oznajmiłem – Związek z Francescą jest wymyślony. Ostatnio w firmie moich rodziców nie było za dobrze i postanowili zacząć współpracę z konkurencją, czyli rodzicami Włoszki. Kazali mi z nią chodzić, żeby polepszyć kontakty biznesowe z państwem Cauvigilia. Więc musiałem rozkochać w sobie Fran i jak na razie nie umiem wyznać jej prawdy. Muszę dalej oszukiwać...
- Nie możesz – rzuciła – Kłamiąc dalej, będziesz ranił Violettę. Wiesz, że ona najbardziej liczy sobie szczerość. Jeżeli chcesz to kontynuować to lepiej o niej zapomnij.
- Ale ja nie potrafię – szepnąłem – Nie potrafię o niej zapomnieć, nawet gdy jestem z Cassie.
- A czego się spodziewałeś? – prychnęła - Myślałeś, że jakiś plastik odmieni twoje życie i da Ci miłość, którą potrafiła oferować tylko Castillo?
Nic więcej już nie powiedziałem. Przesiedziałem z blondynką całą noc w szpitalnym korytarzu. Gdy nastała ósma godzina pozwolono nam porozmawiać z Violettą. Pierwsza poszła Ferro, a ja w tym czasie poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz i ręce. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze – podkrążone oczy, smutek, ale i też poświęcenie dla ukochanej osoby. Ruszyłem pod salę szatynki. Zapukałem i niepewnie wszedłem do środka. Spojrzałem na nią. Leżała przykryta białą pościelą, podłączona do tysiąca urządzeń. Miała zabandażowany nadgarstek. Uśmiechała się blado do Ludmiły, ale gdy tylko mnie zobaczyła jej mina spoważniała.
- Leon, wyjdź – powiedziała stanowczo.
- Ale – próbowałem coś powiedzieć.
- Wyjdź – poprosiła tym razem błagalnym tonem, więc posłusznie opuściłem pomieszczenie. Nie dziwię jej się. Gdybym był na jej miejscu możliwe, że zachowywałbym się podobnie. Jak zwykle Verdas musiał wszystko spieprzyć. Zamyślony wróciłem na korytarz. Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Odebrałem telefon nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Synu, przyjedź proszę do firmy – usłyszałem głos ojca.
- Teraz nie mogę – odparłem – Jestem w szpitalu, Violetta miała wypadek… -
- Yhh – westchnął – Chciałem przekazać Ci rolę dyrektora. Postanowiłem, że odejdę na emeryturę.
- Jak to? – spytałem zdziwiony. Ja i wielka firma? Już widzę siebie ciągle zabieganego w wielkim budynku V Company Inc. Dlaczego zawsze muszę mieć pecha?
- To nie jest rozmowa na telefon – skwitował – Będę czekał na Ciebie o piętnastej w moim biurze. Masz się zjawić punktualnie – dodał i zakończył rozmowę.
- Wyjaśnię Ci tą sytuację. Tylko mi nie przerywaj – oznajmiłem – Związek z Francescą jest wymyślony. Ostatnio w firmie moich rodziców nie było za dobrze i postanowili zacząć współpracę z konkurencją, czyli rodzicami Włoszki. Kazali mi z nią chodzić, żeby polepszyć kontakty biznesowe z państwem Cauvigilia. Więc musiałem rozkochać w sobie Fran i jak na razie nie umiem wyznać jej prawdy. Muszę dalej oszukiwać...
- Nie możesz – rzuciła – Kłamiąc dalej, będziesz ranił Violettę. Wiesz, że ona najbardziej liczy sobie szczerość. Jeżeli chcesz to kontynuować to lepiej o niej zapomnij.
- Ale ja nie potrafię – szepnąłem – Nie potrafię o niej zapomnieć, nawet gdy jestem z Cassie.
- A czego się spodziewałeś? – prychnęła - Myślałeś, że jakiś plastik odmieni twoje życie i da Ci miłość, którą potrafiła oferować tylko Castillo?
Nic więcej już nie powiedziałem. Przesiedziałem z blondynką całą noc w szpitalnym korytarzu. Gdy nastała ósma godzina pozwolono nam porozmawiać z Violettą. Pierwsza poszła Ferro, a ja w tym czasie poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz i ręce. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze – podkrążone oczy, smutek, ale i też poświęcenie dla ukochanej osoby. Ruszyłem pod salę szatynki. Zapukałem i niepewnie wszedłem do środka. Spojrzałem na nią. Leżała przykryta białą pościelą, podłączona do tysiąca urządzeń. Miała zabandażowany nadgarstek. Uśmiechała się blado do Ludmiły, ale gdy tylko mnie zobaczyła jej mina spoważniała.
- Leon, wyjdź – powiedziała stanowczo.
- Ale – próbowałem coś powiedzieć.
- Wyjdź – poprosiła tym razem błagalnym tonem, więc posłusznie opuściłem pomieszczenie. Nie dziwię jej się. Gdybym był na jej miejscu możliwe, że zachowywałbym się podobnie. Jak zwykle Verdas musiał wszystko spieprzyć. Zamyślony wróciłem na korytarz. Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Odebrałem telefon nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Synu, przyjedź proszę do firmy – usłyszałem głos ojca.
- Teraz nie mogę – odparłem – Jestem w szpitalu, Violetta miała wypadek… -
- Yhh – westchnął – Chciałem przekazać Ci rolę dyrektora. Postanowiłem, że odejdę na emeryturę.
- Jak to? – spytałem zdziwiony. Ja i wielka firma? Już widzę siebie ciągle zabieganego w wielkim budynku V Company Inc. Dlaczego zawsze muszę mieć pecha?
- To nie jest rozmowa na telefon – skwitował – Będę czekał na Ciebie o piętnastej w moim biurze. Masz się zjawić punktualnie – dodał i zakończył rozmowę.
Błądziłam oczami po
blado-zielonych ścianach mojej sali. Co jakiś czas mój wzrok lądował na
blondynce siedzącej przy moim łóżku. Kiedy Leon tu wszedł… Nie wiedziałam, co
zrobić. Spanikowałam i kazałam mu wyjść, choć byłam tak bardzo ciekawa, co chce
mi powiedzieć. Cały czas czekałam na wyjaśnienia, ale nie pozwalałam mu dojść
do głosu. Już nawet nie przejmuję się tym cholernym wypadkiem, tylko nim. Bo to
on cały czas zajmuje moje serce i zaprząta moją głowę.
- Violu – z zamyśleń wyrwał mnie głos Ludmiły – Co zamierasz zrobić po wyjściu ze szpitala?
- Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Chciałabym znaleźć jakąś pracę. Ojciec pewnie nie będzie dawał mi kieszonkowych, bo przecież uznał, że jestem dorosła. A ja nie chcę, żebyś mnie utrzymywała razem z Twoją mamą.
- A co ze Studio? Nie musisz szukać pracy… Przecież nie jesteś kłopotem. Bardzo miło nam się z Tobą mieszka. To tylko przyjacielska pomoc.
- Zrozum mnie Lu, chcę się przyzwyczaić do innego życia. Domyślam się, że nie będzie mi łatwo, ale muszę stawiać się przeciwnościom losu – odparłam.
- Mhm – mruknęła – Pójdę do domu się przebrać. Poproszę Leona do Ciebie, musisz z nim porozmawiać – dodała, ucałowała mój policzek i zniknęła za drzwiami. Czekałam dziesięć minut, piętnaście, dwadzieścia, a Verdas nadal nie przychodził. W pewnym momencie do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, czy widziała może pani na korytarzu młodego chłopaka? Brązowe włosy, zielone oczy…? – spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Niestety nie – odparła – Pewnie na niego czekałaś, a on nie przyszedł? – spytała, a ja kiwnęłam głową. Czy ta kobieta mnie szpieguje? A może czyta mi w myślach? – Tacy są faceci. Będziesz się musiała przyzwyczaić. Raz ranią, raz kochają. Ale za to właśnie pragniemy ich coraz bardziej – wyjaśniła kobieta i wzięła się za podłączanie kroplówki.
- Violu – z zamyśleń wyrwał mnie głos Ludmiły – Co zamierasz zrobić po wyjściu ze szpitala?
- Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Chciałabym znaleźć jakąś pracę. Ojciec pewnie nie będzie dawał mi kieszonkowych, bo przecież uznał, że jestem dorosła. A ja nie chcę, żebyś mnie utrzymywała razem z Twoją mamą.
- A co ze Studio? Nie musisz szukać pracy… Przecież nie jesteś kłopotem. Bardzo miło nam się z Tobą mieszka. To tylko przyjacielska pomoc.
- Zrozum mnie Lu, chcę się przyzwyczaić do innego życia. Domyślam się, że nie będzie mi łatwo, ale muszę stawiać się przeciwnościom losu – odparłam.
- Mhm – mruknęła – Pójdę do domu się przebrać. Poproszę Leona do Ciebie, musisz z nim porozmawiać – dodała, ucałowała mój policzek i zniknęła za drzwiami. Czekałam dziesięć minut, piętnaście, dwadzieścia, a Verdas nadal nie przychodził. W pewnym momencie do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, czy widziała może pani na korytarzu młodego chłopaka? Brązowe włosy, zielone oczy…? – spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Niestety nie – odparła – Pewnie na niego czekałaś, a on nie przyszedł? – spytała, a ja kiwnęłam głową. Czy ta kobieta mnie szpieguje? A może czyta mi w myślach? – Tacy są faceci. Będziesz się musiała przyzwyczaić. Raz ranią, raz kochają. Ale za to właśnie pragniemy ich coraz bardziej – wyjaśniła kobieta i wzięła się za podłączanie kroplówki.
Drzewa z rosnącymi różowymi kwiatami,
jezioro i jedna mała zielona ławeczka na środku. To wszystko tworzyło razem
niesamowity nastrój. Miłość unosiła się w powietrzu. Trzymając za rękę szatyna
skierowałam się w stronę ławeczki. Przysiadłam na drewnianym brzegu i
obserwowałam mojego chłopaka, który zrywał z gałęzi śliczny kwiat. Odwrócił się
w moją stronę i wczepił go w moje włosy. Posłał mi uśmiech, przez który moje
policzki zrobiły się czerwone.
- Leon, obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz – szepnęłam.
- Obiecuję – odparł siadając obok mnie. Pogłaskał dłonią mój policzek, a następnie złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Leon, obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz – szepnęłam.
- Obiecuję – odparł siadając obok mnie. Pogłaskał dłonią mój policzek, a następnie złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- A jednak mnie zostawiłeś – powiedziałam – Znowu.
Po chwili mogłam poczuć, jak po mojej twarzy spływa pojedyncza łza samotności.
Po chwili mogłam poczuć, jak po mojej twarzy spływa pojedyncza łza samotności.
***
Witajcie! :D
Tak jak mówiłam, rozdział miał się pojawić do czwartku, więc.. jest >:3
Dziesiątka powinna ukazać się do wtorku, ale nie wiem jak to będzie, bo zaczyna się u mnie szkoła od poniedziałku. Na dzień dobry mam dwa testy do napisania :')
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba. Będę miała jeszcze dla Was wiele zaskakujących scen.
12 komentarzy = next
P.S
Dziękuję za 111 tys. wyświetleń <3 Nie mogę w to uwierzyć *-*
Kocham Was!
~ Aleks :*
Dziesiątka powinna ukazać się do wtorku, ale nie wiem jak to będzie, bo zaczyna się u mnie szkoła od poniedziałku. Na dzień dobry mam dwa testy do napisania :')
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba. Będę miała jeszcze dla Was wiele zaskakujących scen.
12 komentarzy = next
P.S
Dziękuję za 111 tys. wyświetleń <3 Nie mogę w to uwierzyć *-*
Kocham Was!
~ Aleks :*
Sydney ♥
OdpowiedzUsuńSylwia nadchodzi! Zapomniałam że zajęłaś mi miejsce xD Nie gniewaj się :c Ale jestem ! <3
UsuńWracać do tego pięknego rozdziału
...
Ja chce dokładnie wiedzieć co z Vils? Jakie tętno ? Ile piknięć serduszka na sekundę (biol-chemia sie kłania xD zboczenie zawodowe) Leon co sie o nie troszczy. Mój Leoś taki troskliwy <3 Ale poczęci to tak trochę jego wina ... go gdyby nie to granie uczuciami Fran (za chwile do tego przejdę) to Violka nie musiała by iśc do tej galerii wpadać na niego i robić sobie to kuku. Szkoda mi i Fran i Castillo tej Leonowej zdziry ani trochę... obie go serio kochają (na Vilu na pewno) a on tak bawi sie ich uczuciami. Normalnie jak w Blank Space "And you love the game". Verdasek jest przystojny, szarmancki... idealny mogła bym napisać epopeje o jego oczach, dołeczka i uśmiechu... dobra tyle za dużo rozmyślań o moim mężu. Ale nawet jemu nie można tak robić -.- Powinien pogadać jedną i z drugą i to jakoś wyjaśnić. Jasne firma tez ważna ale MIŁOŚĆ jest najważniejsza B| Było już tak blisko żeby pogadali a on co ? Musi sobie pójść. Idiot i tyle ...
"A jednak mnie zostawiłeś...znowu" myślałam że zacznę płakać.. to taki ... :'(
Czekam na ostre tłumaczenie ze strony Leośka ...
Ale mając być razem ! Pamiętaj o tym <3
Zapraszam do sb <3
Besos
Sydney
Oh!
UsuńNareszcie napisałaś mój wymarzony komentarz <3
Gracias amiga :))
Lecę komentować do Ciebie :D
Cudny!
OdpowiedzUsuńWypadek Violetta :'(
Przepraszam, że nie komentowałam :*
Leon i jego kłamstwa :/ grr...
Czekam na next
Świetnie jak zawsze! :D Strasznie lubię twoje opowiadania, czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Boski... Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńWitaj ;*
OdpowiedzUsuńŹle popatrzyłam, czy tam u góry rzeczywiście widnieje dedykacja dla mnie? Przecieram oczy, patrzę jeszcze raz, ale tam nadal jest mój nick ♥ Mam nadzieje, że nie ma tu żadnej innej Rachel ;) Dziękuje z całego serca ;* Nawet nie wiesz jak mi miło ;* To zaszczyt, a ja sobie chyba nie zasłużyłam ♥
Rozdział jest wspaniały! ;*
Moje obawy co do wypadku Violetty, sprawdziły się. Dobrze, że obrażenia nie były na tyle poważne, by musiała walczyć o życie.
Teraz wiemy, dlaczego Leon jest z Fran... Kurcze, zapowiada się, że skrzywdzi kolejną osobę. Powinien uwolnić się spod władzy ojca i samodzielnie kierować swoim życiem. Musi powiedzieć nie! Bo ojciec niszczy mu życie. Miałam nadzieje, że nie posłucha go i zostanie przy Violettcie, jednak on musiał potulnie zjawić się na spotkanie z ojcem. Jestem na niego zła ;) Mam nadzieję, że się w końcu ogarnie ;)
Biedna Vilu ;( Znowu zawiodła się na Verdasie.
Czekam na kolejne perełki Twojego autorstwa ♥
Jeszcze raz, dziękuje ;*
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Super
OdpowiedzUsuńWrócę <33
OdpowiedzUsuńHej ! Obserwuje Twój blog od paru dni. Zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały opublikowane do tego czasu i cio ja mam powiedzieć... Są cudne piękne wspaniałe.Kochana masz po prostu wielki talent o którym można sobie pomarzyć. Obiecuje że pod każdym rozdziałem będę komentować.Co do rozdziału noo Violka w szpitalu :( dobrze że to nic poważnego :-) Zgadzam się z Rachel co do Verdasa.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego pięknego rozdziału. Czekam
Pozdrawiam :-* Do następnego rozdziału...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńO mamo *0* Jak mam cię przeprosić.? Zapomniałam, że taka miła i wspaniałomyślna osóbka zajęła mi miejsce ;*
OdpowiedzUsuńI wybacz bo chciałam tam napisać " Miejsce" No i skasowałam jak zobaczyłam, że mi zajęłaś ;*
Ale mam złą wiadomość ;C Przeczytałam do[iero prolog ;C No tak wiem malutko, ale mam tyle tych blogów, że nie wiem jak mam się ogarnąć ;C Ale obiecuję, na prawdę do jutra będę miała nadrobione .!!!!!! Obiecuję !!!!
Życzę weny <3
Całuję i mocno tulę ^.^
Besos ;*
# By Rox xy
Okey, nadrabiaj, nadrabiaj <3
OdpowiedzUsuńJa też mocno ściskam ^^
O mamusieńko *0* Nadrobiłam skarbeczku ;******
OdpowiedzUsuńFabuła jest genialna a na poprzednie rozdziały brak mi słów *0* Ale, ale... Rozpisywać będę się dopiero przy następnych, ale tak na fulll do końca weny komentowania każdą linijkę wyraz będę omawiać ;* Pozdrowieńka czekem <3
# By Rox xy
Śliczne!
OdpowiedzUsuńMogłabyś wpaść do mnie? Bardzo mi zależy na Twojej opinii. http://tytultytulow.blogspot.com/