niedziela, 30 marca 2014

Konek na Admina!

Moja stronka ma aktualnie 1201 like i zorganizowałam konek na adm. Proszę zgłaszajcie się! Dopiero 2 osoby wysłały zgłoszenia!
---> FANPAGE
Sorki za częste reklamy fanpage'a xd
~Mechi

środa, 26 marca 2014

#26 Impreza



Come out and play
Ridin' my wave
Crashin' like we got just one day
The harder you go the better you feel
C'mon and grab somebody
Get ready for the weekend

Violetta

Już od dwóch dni jestem w domu. Operacja powiodła się z czego bardzo się cieszę. León bardzo się o mnie troszczy, codziennie przychodzi do mnie po zajęciach i każe mi leżeć w łóżku. Kocham go, ale czasami zachowuje się gorzej niż mój ojciec. Może to z miłości? *.* (sorki za emotkę xd ~aut.)
Leżałam sobie bezczynnie wpatrzona w sufit. Po chwili wpadła do pokoju wpadła Olga z moim ulubionym ciastem czekoladowym.
- Kochana musisz dużo jeść! Wiem, że mój torcik wchodzi Ci najlepiej, więc wcinaj.
- Spokojnie Olgita, nie muszę tyle jeść. Przecież jak będziesz mnie tak codziennie karmiła w końcu utyję i będę wyglądała gorzej niż… Nie wiem kto, ale będę wyglądała źle.
- Już nieważne co mogłoby się stać, tylko to, co masz do zrobienia. Zjadaj skarbeńku – odstawiła talerz z ciastem na moje biurko i wyszła.
„Już nieważne co mogłoby się stać, tylko to, co masz do zrobienia”- powtarzałam sobie w myślach. Chwyciłam szybko swój pamiętnik. Znalazłam wolną stronę. Zaczęłam szybko notować na różowej kartce słowa, które same przychodziły mi do głowy.

Es seguro que me oíste hablar
de lo que se puede hacer,
de la magia que tiene cantar
y de ser quien quieres ser
Ya no importa qué pueda pasar,
si no lo que tú has de hacer,
el color que uses al pintar,
lo que pienses y el pincel

No, nawet nie źle – powiedziałam na głos.
- Co nie źle? – zapytał wchodzący do mojego pokoju León.
- Leoooś! – krzyknęłam i już chciałam wstać i się do niego przytulić, ale usłyszałam:
- Violu, miałaś się nie ruszać z łózka… - wróciłam do poprzedniej pozycji, a mój chłopak się do mnie dosiadł.
- Tak, wiem, ale nie mam 5 lat. Umiem o siebie zadbać, naprawdę.
- Po prostu strasznie się o Ciebie boje. Nie chce, żeby znów coś Ci się stało.
- Rozumiem… Strasznie Cię kocham.
- Ja Ciebie też – musnął moje usta swoimi – To co tam było takiego nie złego? – śmiesznie poruszył brwiami.
- To tekst – podałam mu mój fioletowy zeszyt – mojej powstającej piosenki.
Przeczytał słowa kilka razy i powiedział:
- Fajny. Może pokażesz to Pablowi?
- Może… Nie, przecież to się nie nadaje.
- Przecież jest wspaniałe.
- Specjalnie tak mówisz, żeby mnie pocieszyć.
- Nie prawda.
- A prawda.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak – nie uzyskałam dalszej odpowiedzi tylko poczułam jak jego wargi wbijają się w moje. Lekko pochyliłam się do tyłu, ale po chwili pogłębiłam pocałunek.
- Soy mi mejor momento – powiedziałam po naszym oderwaniu – Tak! Mam! – krzyknęłam uradowana i sięgnęłam po pamiętnik. Pisałam kolejne wersy piosenki.

Sé que existen dundes y hadas
y que intentar es mejor que nada
No te detengas, no guardes nada
Vuela más alto y verás

Voy donde sopla el viento
Hoy digo lo que siento
Soy mi mejor momento
y donde quiera yo

Voy donde sopla el viento
Hoy digo lo que siento
Soy mi mejor momento
y donde quiera yo voy

- Teraz jest wspaniały – krzyknęłam uradowana i podałam Leonowi mój zeszyt.
- Tak, masz rację. Tekst jest boski, ale nie tak jak ty – powiedział, a ja spuściłam głowę, aby zakryć moje rumieńce.
- Kochanie rumienisz się?
- Nie… - powiedziałam nieśmiało.
- Violu… -
- Cioo? – zapytałam i wtuliłam się w jego tors, a on się zaśmiał.
- Już nic.
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem, ja Ciebie też.
Leżeliśmy od dłuższego czasu wtuleni w siebie. Po chwili zadzwonił mój telefon.
- Hej Violu! – usłyszałam głos blondynki.
- Cześć Lu.
- Masz może ochotę na imprezkę?
- No pewnie, że mam. Tylko moja niania się chyba nie zgodzi.
- Ej! – krzyknął oburzony León, a ja się zaśmiałam.
- Spokojnie, musi się zgodzić. Za dwie godziny będziemy po Was. Pa.
- No, pa.
- Leeeooooś – zrobiłam maślane oczka – Pójdziemy z naszymi kochanymi przyjaciółmi na małą potańcówkę, co?
- No nie wiem…
- No proszęęęęę! Będę na siebie uważać.
- Ok, ale będę cały czas przy Tobie.
- Bardzo kusząca opcja.
- Pójdę do domu się przygotować. Dobrze skarbie?
- Jasne, przyjdź za 2 godzinki – kiwnął głową na „tak” i pocałował mój policzek.
Moment! Zapomniałam zapytać się ta… A no tak, taty nie ma w domu. Olgusia na pewno się zgodzi. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego do założenia. Po chwili wybrałam to.
W międzyczasie umalowałam się i zakręciłam włosy. Czas minął strasznie szybko i usłyszałam dzwonek do drzwi. Powiedziałam Oldze, że wychodzę i wyszłam na dwór. Przyjaciele przywitali mnie ciepło i ruszyliśmy.
- Wiesz, że wyglądasz nieziemsko? – szepnął mi do ucha Leoś.
- Wiem... Ty też niczego sobie – odpowiedziałam z uśmiechem, a on złączył nasze ręce.
Po chwili doszliśmy do klubu. Zajęliśmy szeroką kanapę ze stolikiem. Usiadłam z dziewczynami, a chłopaki poszli nam coś zamówić. Szczerze to nie wiedziałam, że tak potoczy się moje życie. Jeszcze kilka tygodni temu moje życie było totalnym koszmarem. Myślałam, że już nikt się ze mną nie zaprzyjaźni, a co dopiero będzie chciał ze mną chodzić. Dzień, w którym zaczęłam znajomość z Leonem zapamiętam na zawsze – pomyślałam i uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Co Cię tak cieszy? – zapytała Camila.
- Myślałam o dniu, w którym poznałam Leona.
- To takie słodkie… - powiedziała Nati – Pamiętam jak ja poznałam Maxiego… - rozmarzyła się.
- Dobra, dosyć dziewczyny. Przyszłyśmy tu, żeby się bawić, co nie? – mówiła Lu
- Proszę – podszedł do mnie León i wręczył mi napój w kieliszku.
- Dziękuję.

~*~

Byłam już po kilku drinkach, zresztą jak reszta. Tańczę teraz z Leonem, a on co jakiś czas całuje moją szyję. Po chwili stwierdziliśmy, że pójdziemy już do domu. Wracała z nami Marcesca, a pozostali zostali. Domyślam się jakiego będziemy mieli dużego kaca.
Po chwili rozdzieliliśmy się (każda para poszła w inną stronę) i doszliśmy do domu Verdasa. Gdy weszliśmy, León zaczął mnie całować, a ja odwzajemniałam. Dalej nic nie pamiętam.
~*~
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Zaraz, zaraz przecież to nie mój pokój. Spojrzałam w lewo. Zobaczyłam budzącego się mojego chłopaka i zorientowałam się, że jestem goła.
- Ałł… - dotknął swojej głowy León.
- Też masz strasznego kaca?
- Violetta? Ty tu…?
- A nie widzisz?
- My… Jak wróciliśmy z klubu, to ten…?
- Nie mam pojęcia.
- No, to… Może pójdę nam zrobić jakieś śniadanie.
- Ok… A właśnie León. Twoich rodziców nie ma?
- Tak, są w Hiszpanii. A co?
- No, bo… Wiesz, my sami w sypialni. Jakby tu weszli…
- Spokojnie na pewno… - w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi – Violetta, jaki jest dzisiaj dzień?
- Wtorek.
- Ale który?
- 20 maja.
- Nie! Nie, nie, niee...
- Ale co się stało?
- Zapomniałem!
- Ale co zapomniałeś!?
- To rodzice stoją pod drzwiami…
- Gdzie są moje ubrania?
- Przecież nie ubierzesz się we wczorajsze. Ale boski León o wszystkim pomyślał i ma Twoje ubrania na wypadek jakbyś tu nocowała.
- Dziękuje kochanie – owinęłam się kołdrą i pobiegłam do szafy.
- Ej! Moja kołdra!
- Idź otwórz lepiej rodzicom.
- No, już tylko się ubiorę.
Po chwili znalazłam ładny zestaw. Upięłam włosy w luźny koczek i zmyłam wczorajszy makijaż. Popędziłam na dół i tam zauważyłam rodziców Leona.
- Dzień dobry…
- O, witaj Violetto. Co robisz tutaj o tak wczesnej porze? – zapytała Veronica.
- Ja…? Yyy… Bo my z Leonem biegamy. Prawda? – zapytałam wchodzącego do pokoju bruneta.
- Ale co? – zapytał rozkojarzony.
- No, że… idziemy zaraz biegać.
- Yy… Tak! Codziennie uprawiamy ten, no… jogging.
- Dobrze…?
- To my już idziemy. Chodź León – pociągnęłam chłopaka za rękę i wyszliśmy z mieszkania.
- Ty to umiesz kłamać – zaśmiał się.
- No co? Nawet nie podziękowałeś, że nasz uratowałam.
- Dziękuję wspaniała dziewczyno – złączył nasze usta w pocałunku.

*Następnego dnia*

Latam już od godziny co chwilę do łazienki. Nie wiem dlaczego. Chyba coś mi zaszkodziło…
Gdy już po raz kolejny wychodziłam z toalety zaczepiła mnie ciocia.
- Violu, co się z Tobą dzieje?
- Nie wiem Angie.
- Violu… Chodź do Twojego pokoju.
- Dobrze.
Kiedy siedziałyśmy na łóżku, zapytałam:
- To, o co chodzi?
- Zapytam prosto z mostu. Uprawiałaś seks z Leonem?
- Angie…
- Odpowiedz to jest ważne.
- Tak, ale się zabezpieczyliśmy.
- Na pewno?
- Chociaż… Wczoraj…
- Violetto nie przeciągaj.
- No, bo wczoraj poszliśmy z przyjaciółmi na imprezę i dzisiaj obudziłam się u niego w łóżku…
- No i widzisz! Idź do apteki po test.
- Angie, proszę nie mów nic tacie jak wróci.
- Dobrze, to będzie nasz taki mały sekrecik.
- Okej, to ja lecę.
Udałam się do najbliższej apteki. Podeszłam do lady, gdzie stała uśmiechnięta sprzedawczyni.
- Poproszę 3 najlepsze testy ciążowe.
- Dobrze…
- Będzie razem 11 peso.
- Proszę – podałam kobiecie pieniądze i zabrałam testy.
- Dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.

*Dom państwa Castillo*

Od razu skierowałam się do łazienki. Sprawdziłam wszystkie testy i wynik był pozytywny...

---
I macie rozdział 26! :)
Chcieliście, żeby Viola była w ciąży, więc proszę. Teraz wybierajcie płeć ;3
Jak myślicie Violetta powie o dziecku Leonowi lub swoim najlepszym przyjaciółkom? Tego dowiecie się w następnym rozdziale.
Ciao,
Mechi ;**


poniedziałek, 24 marca 2014

SPAM SPAM SPAM

 Dobijamy do 15k wyświetleń! Yey! :)) Kocham Was muchoooo <33
---
Ludzie, jest tu Was tak dużo, a na moim fanpage'u dopiero 847 like. Czemusz, hę?
Może dużo z Was nie ma facebook'a? Nie wiem, napiszcie.
A teraz reklama! :**
---
Lubisz Violettę? Jesteś fanem aktórów serialu? Wejdź i baw się z nami! LINK
---
Szukam adminów!
Wymagania:
- ogarnięcie
- ortografia
- 12 lat
---
http://zyciejednymwielkimklamstwem-leonetta.blogspot.com/
Blog Cytrynki!

Dobra, ja lecę, bo się podniecę :P
~Mechi
P.S
Teksty z Hannah Montana xD Te czasy...

Wiecie kto jest założycielem bloga?

http://leonettaq.blogspot.com/
Jeszcze kilka dni temu mogłam wejść na bloga, a dzisiaj okazuje się, że jest tylko dla zaproszonych. Jeżeli ktoś zna autora proszę o podanie nicku ;)

niedziela, 23 marca 2014

#25 Nigdy więcej tak nie rób



León

Biegłem pod salę, którą wyznaczyła mi kobieta. Na 2 piętrze zobaczyłem pana Castillo. Jak się okazało Francesca była u Violetty na sali. Po kilu minutach wyszła, a ja zniecierpliwiony zacząłem zasypywać ją pytaniami.
- León!!! Wejdź do Violi i sobie z nią wszystko na spokojnie wyjaśnij – powiedziała płacząc.
O co tu chodzi?
Otworzyłem drzwi i siadłem na krańcu jej łóżka.
- León – powiedziała cicho, a ja dotknąłem jej usta swoimi.
- Jak się czujesz?
- Nie wiem… Strasznie. Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham?
- Pewnie już się dowiedziałeś, że byłam w ciąży… -
- Ale jak to byłaś?
- Bo… teg-g-go dziecka nie ma.
- Usunęłaś je!? – spytałem zdenerwowany ze łzami w oczach.
- Nie, León. To nie tak…
- A jak? Nie chciałaś tego dziecka, nie wierzysz w nas! W naszą miłość. Violetto to koniec – powiedziałem smutny i wyszedłem.
- I co? – zapytała od razu Francesca.
- Straciłem dziecko!
- Ale przecież to nie jej wina…
- Nie, samo się usunęło!
- Ale Viola nie usuwała dziecka, jego… -
- Fran słyszałem! Idę się przejść – powiedziałem i wyszedłem ze szpitala.

Violetta

Do mojego pokoju ponownie weszła Fran. Nie miałam siły się podnieść. Leżałam wtulona w mokrą już od łez poduszkę.
- Violu…
- To koniec Fran – chlipnęłam – On odszedł.
- Ale jak to?
- Normalnie. Powiedział, że to koniec… - znowu się rozpłakałam.
- Będzie dobrze…
- Nie, nie będzie dobrze Fran. León myśli, że ja usunęłam to dziecko.
- Idiota! Zabiję go! – wstała i trzasnęła drzwiami.
- Nie, Francesca! – krzyknęłam, ale to nic nie dało. Ponownie opadłam bezsilnie na poduszkę i zaczęłam się nad sobą użalać.

Francesca

Wybiegłam przed szpital. Zobaczyłam na ławce Verdasa. Zaczęłam się na niego drzeć z daleka, aż ludzie się na mnie patrzyli, ale nie przejmowałam się tym.
- Verdas ty debilu, cepie, idioto! Jak mogłeś tak pomyśleć!?
- Ale co…?
- Nie udawaj, że nie wiesz! Violetta nie usunęła tego dziecka!
- Nie, wiesz samo się usunęło! – wstał.
- Ale to dziecko nawet nie istniało!
- Co?
- To nie było dziecko tylko guz. Lekarz przeprowadził źle badanie, nie rozumiesz? Violetta ma dwie opcje – albo przejdzie operacje, która w 30% może się udać, albo umrze… - ostatnie słowo powiedziałam już ciszej.
- Jestem idiotą… - powiedział i znów usiadł na ławce.
- Wiem o tym – dosiadłam się – No idź do niej.
- Nie mogę, bo mnie wyrzuci.
- To chodź ze mną.
- Fran…
- Zależy Ci na niej czy nie?
- Bardzo.
- To GO! – pociągnęłam Leona za rękę w stronę sali mojej przyjaciółki. Na korytarzu zobaczyłam pana Germana krążącego w kółko.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Violetta przechodzi teraz operacje.
- Co!? – krzyknęłam na równi z Leonem.
- Tak, była strasznie zestresowana i to wywołało pogorszenie jej stanu.
- To wszystko przeze mnie… - powiedział brunet.
- Nie mów tak León…
- Ale to prawda.
*4 godziny później*
Dopiero teraz skończyła się operacja. Violę przewieziono na OJOM, a my czekamy na jakieś wieści. Dowiedzieliśmy się tylko, że zabieg się udał. Ale czy na pewno?

León

Kiedy powiedziano mi, że Viola obudziła się już i można ją zobaczyć, od razu popędziłem do pomieszczenia, w którym się znajdowała. Zobaczyłem ją bladą siedzącą w łóżku.
- Violu… Przepraszam – powiedziałem i usiadłem obok niej – To przeze mnie się tak zestresowałaś?
- Nie ukrywam, że tak…
- Wiem, jestem skończonym dupkiem.
- Potwierdzam.
- Ale dupkiem, który Cię strasznie kocha.
- Ale dlaczego tak ranisz? Dlaczego pomyślałeś, że mogłabym usunąć owoc naszej miłości? Dlaczego…? Wiesz jak to boli, gdy osoba, którą kochasz nie pozwoli dojść ci do słowa, a potem jeszcze obwinia za coś, czego nie zrobiłeś?
- Ja-a-a… Nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Najlepiej wyjdź León.
- Chcesz tego?
- Tak.
Zrobiłem to, co chciała. Wyszedłem.

Violetta

Ale ja jestem idiotką. Wyganiam miłość swojego życia. Poniekąd go rozumiem, też bym tak pewnie zareagowała, gdybym była na jego miejscu.
- Nie, León wróć! – krzyknęłam – León!!! – teraz to rozpłakałam się na dobre.
Straciłam go, nie wieżę, co właśnie zrobiłam. Schowałam twarz w poduszce i skuliłam się. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ramieniu. To był ten kojący dotyk. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam go. Wtuliłam się w jego ciepły tors.
- Nigdy więcej już tak nie rób.
- Obiecuję – złączył nasze usta w długim i spragnionym pocałunku.

---
Wiem, że krótki, ale miałam strasznie mało czasu, a chciałam go już wstawić. Obiecuję, że następny będzie dłuższy.
---
Wow. Już tak dużo osób chce, żeby Viola była w ciąży. Da się zrobić :DD
Nexty będą pogodniejsze i milsze.
~Mechi

czwartek, 20 marca 2014

Notka

<REKLAMA><REKLAMA><REKLAMA>
xD
Robię tłaaaa! :)
Wpadnij, może Ci się coś spodoba, albo zamówisz :3
KLIK
Jak Wam się podoba nowy wygląd?
---
Spodziewajcie się rozdziału w niedzielę lub poniedziałek.
Te amo,
Mechi ;**

środa, 19 marca 2014

#24 Czyżby na pewno ciąża?



Rozdział dedykuję Paulinie, która dała mi pomysł co do rozdziału.
"Dobry przyjaciel to ten, który wie jak brzmi piosenka Twojego serca i śpiewa ją kiedy ty zapomnisz słów"

Violetta
*2 tygodnie później*
Od kilku dni mam straszne bóle brzucha, czasami też wymiotuję. Dziewczyny powiedziały, żebym zrobiła test ciążowy. 2 wyszły pozytywnie i 2 negatywnie. Lepszych testów na rynku nie ma. Nie wiem co mam z tym zrobić.
Po długim namyśle postanowiłam, że udam się do ginekologa. Już po kilku minutach byłam pod wielką przychodnią, a następnie czekałam pod gabinetem na swoją kolej. Gdy już weszłam opowiedziałam lekarzowi o moich zwątpieniach. Przeprowadził badania, a później zrobił mi prześwietlenie. Kiedy usłyszałam, że jestem w ciąży zamurowało mnie. Wolałabym tego nie usłyszeć. Wyszłam z gabinetu. Mam dopiero 18 lat – powiedziałam po cichu – Nie dam rady.
Miałam tysiąc myśli  w głowie. León na pewno nie będzie chciał już ze mną być. Wróciłam do domu. Zadzwoniłam do Francesci. Ona tylko zawsze umiała mi pomóc.
- Cześć Fran – powiedziałam niespokojnie.
- Hej Violu. Coś się stało?
- Tak. To poważne. Przyjdziesz do mnie?
- Jasne. Będę za moment.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Olga otworzyła drzwi mojej przyjaciółce, a ja pociągnęłam ją za rękę na górę. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam obok niej na łóżku.
- Fran ja byłam dzisiaj u ginekologa…
- I co Ci powiedział?
- J-j-ja-aa… ja jestem w ciąży – zaczęłam płakać.
- Ale jak to?
- Nie wiem Fran.
- Przecież zabezpieczaliście się. Prawda?
- Tak – chlipnęłam.
- Kochana, będzie dobrze – wtuliłam się w moją przyjaciółkę.
- Nie, nic nie będzie dobrze. Nie poradzę sobie z tym dzieckiem, a León na pewno mnie zostawi. Mamy dopiero 18 lat. Do tego Studio…
- Wszyscy Ci pomożemy. A Twój tata już wie?
- Nie i ma się na razie nie dowiedzieć. Fran nie mów o tym nikomu dobrze?
- Ok, ale Leonowi musisz powiedzieć Violu.
- Nie, ja się boję.
- Czego? On Cię kocha. Musisz mu powiedzieć.
- Masz rację. Potem byłoby jeszcze gorzej.
Wysłałam sms’a Leonowi, abyśmy spotkali się za 10 minut w parku. Oczywiście się zgodził.
- Fran, nie chcę Cię wyganiać czy coś, ale umówiłam się z Leonem.
- Jasne, jak coś dzwoń.
Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy razem z domu. Kiedy szłam poczułam mocne uderzenie.

León

Czekam już na Violettę od 20 minut. Przecież ona nigdy się nie spóźnia. Zadzwoniłem do Fran, przecież ona zawsze wie gdzie jest jej przyjaciółka.
- Hej Fran.
- Cześć León. I co, Viola Cię zaskoczyła tą wiadomością?
- Yyy… Ale jaką wiadomością Fran? Ona jeszcze nie przyszła.
- Jak to jeszcze nie przyszła? Przecież wychodziłyśmy razem z jej domu. Może stchórzyła…
- O co Ci chodzi?
- Nie ważne… Pójdź do niej, do domu, ja teraz nie mogę, pomagam Luce w Resto.
- Jasne.
- Do zobaczenia.
- Narka…
Udałem się do domu mojej dziewczyny. Zadzwoniłem do drzwi i otworzył mi pan Castillo.
- Dzień dobry panie German.
- Witam Leonie. Co Cię do mnie sprowadza?
- Jest może Violetta? Byliśmy umówieni… i Violetta jeszcze nie przyszła…
- Ale Violetty tu też nie ma. Na kiedy byliście umówieni?
- Na jakieś… - spojrzałem na zegarek - 30 minut temu w parku.
- Nie wiem jak ty Leonie, ale ja jadę jej szukać.
- Pojadę z panem.
- No, dobrze…
Jeździmy już z 4 godziny, a Violi nadal nie ma. Martwię się o nią. Pojechaliśmy także na policję, ale tam powiedziano nam, że jeżeli nie znajdzie się do 24h nie możemy złożyć zeznania. Ojciec mojej dziewczyny kazał mi wrócić do domu i niechętnie to uczyniłem. Nie rozmawiałem z rodzicami, byłem przygnębiony.
Rano zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. W nocy kompletnie nie spałem. Moje podkrążone oczy było widać na kilometr. Po śniadaniu niechętnie ruszyłem do Studia. Wszyscy wypytywali się dlaczego nie ma Violetty. Opowiedziałem im wszystko co wiem.
- Jednak chciała mu powiedzieć – usłyszałem cicho mówiącą Francescę.
- Fran możemy pogadać na osobności?
- Tak, jasne.
Odeszliśmy kawałek od naszych znajomych i spokojnie zacząłem rozmowę z koleżanką.
- Co Violetta chciała mi powiedzieć?
- Yy… Nie wiem… - próbowała się wymigać.
- Fran proszę Cię.
- Ale ja obiecałam Violi, że nikomu nie powiem.
- Błagam. To przecież ważne tak?
- Bardzo.
- No więc…
- Violetta jest w ciąży.
- Co?
- Z tobą.
- A-a-ale my się zabezp-p-pieczaliśmy.
- Ja też tego nie rozumiem León.
- Fran, ale ona mogła sobie coś zrobić.
- Wątpię. Chociaż… mówiła, że nie poradzi sobie, i że na pewno ją zostawisz.
- Fran no widzisz. Ona mogła się zabić, albo nie wiem… uciekła. Dlatego jej nie ma. To wszystko moja wina.
- Nie, León. Nie obwiniaj się.
- Ale -
- Spokojnie. Znajdziemy ją.

Violetta

Obudził mnie mocny ból w okolicach podbrzusza. Nie wiedziałam, że objawy ciąży są, aż tak bolesne. Otworzyłam swoje oczy i przeraziłam się. Gdzie jestem? – przeszło mi przez myśl. Leżałam na zimnej podłodze w ciemnym pomieszczeniu. Podeszłam po woli do drzwi. Usłyszałam czyjeś głosy.
- Castillo i ten frajer Verdas będą chcieli za nią oddać całą kasę. Nie jest mi do niczego potrzebna. Zostawimy ją tu póki nie oddadzą swoich milionów.
To był Diego. Zawsze rozpoznałabym ten głos. Usiadłam zrezygnowanie na podłodze. Mój sen staje się rzeczywistością.
Znowu poczułam silne bóle i o, mało nie zemdlałam.

*2 dni później*

Czuję się okropnie. Dają mi tylko wodę. Dobrze, że chociaż mnie nie wykorzystują. Od kilku godzin nie mogę się podnieść z podłogi. Czuje straszny ból cały czas w tym samym miejscu. Za taką ciążę to ja dziękuję.
Pomyślałam o Leonie. Nie wiem dlaczego nie na przykład o tacie czy Angie. Ciekawe czy tęskni tak bardzo jak ja. Albo czy dowiedział się już o dziecku. Co czuje? Czy w ogóle mnie szuka?

León

Nie znaleziono jeszcze Violetty. Policja mówi, że musimy być spokojni. Jak można być spokojnym gdy twoje życie legło w gruzach!? Dowiadujesz się, że twoja dziewczyna jest w ciąży i została dodatkowo porwana. Super! – krzyknąłem w myślach sarkastycznie.
Uwaliłem się przed telewizorem i oglądałem wiadomości, aż nagle usłyszałem: „Odnaleziona została młoda dziewczyna niedaleko Buenos Aires. Chciano za nią okup, ale dzięki szybkiej interwencji policji, nie doszło do tego. Nastolatka aktualnie jest w szpitalu. Jest nie przytomna, nie znamy także jej dokładnego stanu”. Dalej już nie słuchałem. Domyślałem się, że to mogła być Violetta.
Wybiegłem z domu i jeździłem od jednego szpitala do drugiego. Kiedy wchodziłem już zrezygnowany do 4 szpitala usłyszałem od recepcjonistki:
- Tak. Niedawno przywieziono nam Violettę Castillo. Jest teraz na badaniach.

---
Od razu Wam powiem, że Viola nie będzie jeszcze w ciąży. Ale możecie głosować w ankiecie, bo może przecież w każdym momencie zostać mamą :)
Rozdział trochę sensacyjny, jakoś tak mnie naszło. W następnym rozdziale kolejne smutne wiadomości dla naszych "bohaterów". Ale nie martwcie się. Już niedługo będzie lepiej.
Te amo,
Mechi ;**

poniedziałek, 17 marca 2014

#23 Super nianie



Violetta

Zbudziły mnie jasne promienie słońca. Lekko przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Przypomniałam sobie o wczorajszym dniu. Poszliśmy zwiedzać. Chłopaki zaproponowali wspinaczkę. León, o mało się nie zabił, więc zrezygnowaliśmy z tego. Zrobiliśmy się głodni, więc poszliśmy poszukać jakiegoś lokalu w centrum. Kiedy byliśmy już w restauracji zamówiliśmy sobie pizzę. Chłopaki upaprali się jak dzieci, dlatego ja i Lu śmiałyśmy się na całe pomieszczenie, aż w końcu kazano nam opuścić lokal. W drodze powrotnej Maxi wylądował w fontannie, Broduay wpadł na starszego pana, który zaczął go bić laską. Ten dzień zaliczam do najbardziej szalonych na świecie.
Zauważyłam, że mój wspaniały chłopak zaczyna się już budzić. Otworzył swoje piękne paczadełka i spojrzał na mnie.
- Dzień dobry książę.
- Cześć księżniczko – lekko musną moje usta.
- Co dzisiaj robimy? – spytałam pełna energii i skierowałam się w stronę szafy.
- No nie wiem… Kochanie dzisiaj środa – poruszał śmiesznie brwiami, na co ja się zaśmiałam.
- Musisz poczekać do wieczora.
- Ale -
- Nie ma żadnego „ale”. Pójdę z dziewczynami się poopalać, a ty się czymś zajmij z chłopakami.
- No dobra…
Ucałowałam jego policzek i poszłam się przebrać. Zeszłam na dół i wyjęłam jogurt z lodówki. Zaczęłam go próbować. Był obrzydliwy! Spojrzałam na spód kubka. 5.09.2008 Strzeliłam wielkiego facepalma. Kto trzyma w domu przeterminowany jogurt!? Szybko go wyrzuciłam i napiłam się tylko kawy. Straciłam apetyt. Po chwili zeszły dziewczyny. Zgodziły się z moją propozycją. Chłopaki poszli gdzieś się przejść, a my zabrałyśmy koce i ruszyłyśmy nad jezioro. Rozłożyłyśmy się na gorącym piasku i rozkoszowałyśmy się tą chwilą, aż do czasu.
Po kilku chwilach poczułam na swoim ciele coś w stylu lepkiej mazi. Otworzyłam oczy i ujrzałam małego chłopca, który rzucał we mnie mokrym piaskiem.
- Em… Przepraszam? Mógłbyś we mnie tym nie rzucać? – zapytałam grzecznie.
- Nee – odpowiedział i rzucił we mnie ponownie.
- Jak myślisz, że będziesz sobie ze mną tak pogrywał to się grubo mylisz! Gdzie ty masz matkę, co!? – dobra może trochę mnie poniosło, bo chłopiec zaczął strasznie płakać.
 - Przepraszam nie chciałam na Ciebie krzyczeć – podniosłam się do niego.
- Viola co się dzieje? - spytała mnie Natalia – wskazałam gestem na chłopca.
- Zgubiłeś się? – zapytała moja przyjaciółka.
- Chbbaa… - powiedział po cichu.
- Chodź poszukamy Twoich rodziców – powiedziałam i wzięłam chłopca za rękę. Naty ruszyła za mną – Jak wygląda Twoja mama?
- Ma jaśee wloki i duzee ocka. Alee teaz nie ma tu ej.
- To gdzie jest?
- W domu. Jeet ze mnom niaania.
- Niania?
- Taak i jest chłopcykiem.
- Emm? – moja przyjaciółka chyba nie za bardzo rozumiała chłopca.
- A jak masz na imię?
- Celio.
- No dobrze… Celio.
- A ty jak mas na imiem?
- Ja nazywam się Violetta, a to jest Naty.
- Łaadne macje imjona.
- Dziękujemy. Twoje też jest śliczne – powiedziała Natalia.
- To może – nie zdążyłam wypowiedzieć się do końca, bo usłyszałam krzyki Federa.
- O, dziewczyny! Znalazłyście Celia. Jak dobrze.
- Nigdy nam tak nie uciekaj – powiedział Marco.
- To znaczy, że wy jesteście jego niańkami? – spytała ze zdziwieniem Naty.
- Tak, a co? 5 peso na godzinę od głowy – powiedział mój chłopak.
- Sami macie mózgi na poziomie 6-latka, a pilnujecie dziecko!? – spytałam oburzona.
- Oj, nie przesadzaj kochanie…
- Niech Ci będzie. Ale macie go pilnować!
- Jasne…

~3 godziny później~

Suszę sobie włosy po długiej kąpieli. Lu stoi obok mnie i poprawia sobie makijaż. Jest dopiero południe, a mój kochany chłopak nie może wytrzymać bez stosunku ze mną. Reszta zdecydowała wyjść na karaoke.
Zauważyłam, że nie mam swojej piżamy, więc szybko popędziłam do pokoju w samym ręczniku. Otworzyłam szufladę i zaczęłam szukać stroju. Poczułam czyjeś ręce i jak mój ręcznik opada. Delikatne wargi Leona muskały moją szyję. Można się domyślić co stało się później.

---
Nareszcie mi się udało! Czekaliście 2 tygodnie na rozdział, wiem. Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam :c Mam nadzieję, że teraz się jakoś zbiorę i będę częściej próbowała dodawać.
---
Pisałam dzisiaj klasówkę z matmy. Pani powiedziała, że test jest bardzo łatwy, ale to był jakiś koszmar! Wczoraj się uczyłam i wiedziałam wszystko, a dzisiaj wszystko nagle wyparowało mi z głowy. Jak będzie 3 to ja będę skakać z radości. Trzymajcie kciuki!
---

Besos,
Mechi :** 
Szablon by Katrina