- Tak. Kocham ją – odparł szatyn. Na samą jego odpowiedź
uśmiechnęłam się.
- Szkoda, że nie jesteście razem… No, ale trudno. Spadam, pogadamy jutro?
- Jasne. Pa
Zmęczona opadłam bezwładnie na łóżko. Błądziłam wzrokiem po suficie. Po chwili dołączyła do mnie Viola. Ta cisza była nam widocznie potrzebna.
Każdy następny dzień zaczynał się tak samo i kończył się tak samo. Życie to jedna wielka rutyna.
- Szkoda, że nie jesteście razem… No, ale trudno. Spadam, pogadamy jutro?
- Jasne. Pa
Zmęczona opadłam bezwładnie na łóżko. Błądziłam wzrokiem po suficie. Po chwili dołączyła do mnie Viola. Ta cisza była nam widocznie potrzebna.
Każdy następny dzień zaczynał się tak samo i kończył się tak samo. Życie to jedna wielka rutyna.
~*~ 2 miesiące później ~*~
Violetta ciągnęła za sobą dwie fioletowe walizki
przeciskając się przez tłumy osób na lotnisku. Za nią, szła jej przyjaciółka.
Podobnie jak ona ciągnęła dwie walizki, tylko że koloru niebieskiego. Dzisiaj dziewczyna kończyła 18 lat. Jej
przyjaciółka skończyła dorosły wiek tydzień temu, ale czekała na szatynkę, aby
powrócić z nią do Buenos Aires. Nareszcie! – tak krzyczały w myślach
dziewczyny. W końcu mogą się uwolnić od szkoły w Szwecji i tego okropnego
miasta. Obie postanowiły, że zaczną swoją naukę w Studio On Beat.
- Violu? – zapytała cicho Kathy – Które mamy miejsca?
- 112 i 113 – odparła.
- Okey, idziemy.
Przyjaciółki zajęły miejsca w samolocie i oddały się całkowicie podróży.
Gdy już wylądowały, udały się do swojego nowego domu, na który uzbierały samodzielnie pieniądze. No może z malutką pomocą rodziców. Jak się okazało, ich sąsiadem będzie Verdas. Myślicie, że dziewczyny się cieszą?
~*~
- Kat… Pójdę do Leona. Zrobię mu niespodziankę – powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra. To ja w tym czasie pójdę na zakupy.
Wyszłam z domu i wykręciłam numer do mojego przyjaciela.
- Hej Leon.
- Cześć. Co u Ciebie?
- A nic… Nudzę się.
- Chciałbym Cię teraz przytulić – strzelił prosto z mostu.
- To czemu tego nie zrobisz? – zapytałam pukając do jego drzwi.
- Co? Czekaj, ktoś puka do drzwi.
Gdy otworzył je i zobaczył mnie stał wryty przez jakiś czas, lecz po chwili przytulił mnie do swojego torsu. Odwzajemniłam uścisk i spojrzałam w jego oczy. Już mieliśmy się pocałować, ale na myśl, o tym, że jesteśmy tylko przyjaciółmi lekko od niego odskoczyłam.
- Co tu robisz? – zapytał lekko speszony.
- No jak to co? Wróciłam.
- A właśnie Violu… Dzisiaj Twoje urodziny. Mam dla Ciebie prezent – powiedział uśmiechnięty i pociągnął mnie do środka.
Weszliśmy do pokoju Leona. Szukał czegoś w szufladzie. Po chwili wyjął z niego małe brązowe pudełeczko, które mnie wręczył. Pociągnęłam za kawałek złotej wstążki – rozwiązała się. Otworzyłam lekko górę pudełka i ujrzałam piękny naszyjnik z nutką w serduszku.
- Jest śliczny. Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam szatyna w policzek – Pomożesz?
- Jasne.
Gdy zakładał mi łańcuszek czułam jego opuszki palców na szyi. Przeszedł mnie przyjemy dreszcz.
- Miałabyś ochotę na mały piknik jutro?
- Oczywiście – skwitowałam uśmiechnięta.
- To przyjdę po Ciebie o 10.
- Oki… Będę już szła. Muszę się rozpakować.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Mieszkam naprzeciwko.
- Co?
- No tak. Do jutra sąsiedzie - zaśmiałam się i przytuliłam Leona.
~*~
Obudziłam się o 9. Leniwie przeciągnęłam się i ziewnęłam. Kat jeszcze spała. Poszłam się ubrać w to i zostawiłam jej kartkę na blacie, że wychodzę. Przygotowałam jeszcze sobie koszyk z jedzeniem i położyłam na niego koc w czerwoną kratę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu do nich popędziłam.
- Cześć śliczna – powiedział Leon, a ja się zarumieniłam – Idziemy?
- Tak, jasne. Tylko wezmę koszyk.
Po chwili wróciłam z przedmiotem i zakluczyłam drzwi.
- Skąd wiedziałeś, że mieszkam akurat w tym domu?
- Intuicja – zaśmiał się.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy?
- Gdzieś kawałek za miasto.
- Co? Będziemy szli chyba z 3 godziny…
- Dobry spacer nic Ci nie zrobi.
Minęła godzina i nadal szliśmy.
- Leon… Nogi.
- Chodź na barana.
- Naprawdę?
- Tak, wchodź – powiedział i lekko przykucnął, a ja dostałam się na jego plecy. Oparłam się lekko o jego bark i pocałowałam policzek chłopaka.
Po chwili byliśmy na miejscu. Piękna polana i niedaleko staw. Nie wiedziałam, że obrzeża Buenos Aires są takie piękne.
Rozłożyliśmy koc i rozstawiliśmy jedzenie. Miło tak spędzać czas.
Słońce nie żałowało, więc po zjedzeniu posiłku zdjęłam bluzkę, aby się poopalać. Zostałam tylko w szortach i staniku. Czułam na sobie wzrok Leona.
- Czemu się mi tak przyglądasz?
- Bo jesteś strasznie seksowna…
- Ja?
- Yy… Powiedziałem to na głos?
- Niestety.
- Tego nie było.
- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie – powiedziałam i położyłam się wygodnie.
Po kilku minutach coś zakryło mi słońce. A raczej ktoś.
- Czego?
- Idziemy się kąpać – powiedział i wziął mnie na ręce.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam go bić w tors. Właśnie teraz zauważyłam, że zdjął z siebie koszulkę i został w samych bokserkach (od aut. *o*).
- Tak.
- No proszę…
- Nie – w tym momencie wrzucił mnie do wody.
- Nie żyjesz! – krzyknęłam i rzuciłam się na szatyna.
Po chwili zaczęliśmy się chlapać wodą jak małe dzieci.
- Dobra koniec! – zaśmiałam się i podpłynęłam do niego. Oplotłam go nogami w pasie i przytuliłam. On wyniósł mnie z wody i postawił na powierzchni.
Spojrzałam w jego oczy.
- Kocham Cię – powiedział i lekko dotknął moich ust.
- Dobrze, bo ja Ciebie też kocham – odparłam i oddałam jego pocałunek.
- Violu? – zapytała cicho Kathy – Które mamy miejsca?
- 112 i 113 – odparła.
- Okey, idziemy.
Przyjaciółki zajęły miejsca w samolocie i oddały się całkowicie podróży.
Gdy już wylądowały, udały się do swojego nowego domu, na który uzbierały samodzielnie pieniądze. No może z malutką pomocą rodziców. Jak się okazało, ich sąsiadem będzie Verdas. Myślicie, że dziewczyny się cieszą?
~*~
- Kat… Pójdę do Leona. Zrobię mu niespodziankę – powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra. To ja w tym czasie pójdę na zakupy.
Wyszłam z domu i wykręciłam numer do mojego przyjaciela.
- Hej Leon.
- Cześć. Co u Ciebie?
- A nic… Nudzę się.
- Chciałbym Cię teraz przytulić – strzelił prosto z mostu.
- To czemu tego nie zrobisz? – zapytałam pukając do jego drzwi.
- Co? Czekaj, ktoś puka do drzwi.
Gdy otworzył je i zobaczył mnie stał wryty przez jakiś czas, lecz po chwili przytulił mnie do swojego torsu. Odwzajemniłam uścisk i spojrzałam w jego oczy. Już mieliśmy się pocałować, ale na myśl, o tym, że jesteśmy tylko przyjaciółmi lekko od niego odskoczyłam.
- Co tu robisz? – zapytał lekko speszony.
- No jak to co? Wróciłam.
- A właśnie Violu… Dzisiaj Twoje urodziny. Mam dla Ciebie prezent – powiedział uśmiechnięty i pociągnął mnie do środka.
Weszliśmy do pokoju Leona. Szukał czegoś w szufladzie. Po chwili wyjął z niego małe brązowe pudełeczko, które mnie wręczył. Pociągnęłam za kawałek złotej wstążki – rozwiązała się. Otworzyłam lekko górę pudełka i ujrzałam piękny naszyjnik z nutką w serduszku.
- Jest śliczny. Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam szatyna w policzek – Pomożesz?
- Jasne.
Gdy zakładał mi łańcuszek czułam jego opuszki palców na szyi. Przeszedł mnie przyjemy dreszcz.
- Miałabyś ochotę na mały piknik jutro?
- Oczywiście – skwitowałam uśmiechnięta.
- To przyjdę po Ciebie o 10.
- Oki… Będę już szła. Muszę się rozpakować.
- Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba. Mieszkam naprzeciwko.
- Co?
- No tak. Do jutra sąsiedzie - zaśmiałam się i przytuliłam Leona.
~*~
Obudziłam się o 9. Leniwie przeciągnęłam się i ziewnęłam. Kat jeszcze spała. Poszłam się ubrać w to i zostawiłam jej kartkę na blacie, że wychodzę. Przygotowałam jeszcze sobie koszyk z jedzeniem i położyłam na niego koc w czerwoną kratę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu do nich popędziłam.
- Cześć śliczna – powiedział Leon, a ja się zarumieniłam – Idziemy?
- Tak, jasne. Tylko wezmę koszyk.
Po chwili wróciłam z przedmiotem i zakluczyłam drzwi.
- Skąd wiedziałeś, że mieszkam akurat w tym domu?
- Intuicja – zaśmiał się.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy?
- Gdzieś kawałek za miasto.
- Co? Będziemy szli chyba z 3 godziny…
- Dobry spacer nic Ci nie zrobi.
Minęła godzina i nadal szliśmy.
- Leon… Nogi.
- Chodź na barana.
- Naprawdę?
- Tak, wchodź – powiedział i lekko przykucnął, a ja dostałam się na jego plecy. Oparłam się lekko o jego bark i pocałowałam policzek chłopaka.
Po chwili byliśmy na miejscu. Piękna polana i niedaleko staw. Nie wiedziałam, że obrzeża Buenos Aires są takie piękne.
Rozłożyliśmy koc i rozstawiliśmy jedzenie. Miło tak spędzać czas.
Słońce nie żałowało, więc po zjedzeniu posiłku zdjęłam bluzkę, aby się poopalać. Zostałam tylko w szortach i staniku. Czułam na sobie wzrok Leona.
- Czemu się mi tak przyglądasz?
- Bo jesteś strasznie seksowna…
- Ja?
- Yy… Powiedziałem to na głos?
- Niestety.
- Tego nie było.
- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie – powiedziałam i położyłam się wygodnie.
Po kilku minutach coś zakryło mi słońce. A raczej ktoś.
- Czego?
- Idziemy się kąpać – powiedział i wziął mnie na ręce.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam go bić w tors. Właśnie teraz zauważyłam, że zdjął z siebie koszulkę i został w samych bokserkach (od aut. *o*).
- Tak.
- No proszę…
- Nie – w tym momencie wrzucił mnie do wody.
- Nie żyjesz! – krzyknęłam i rzuciłam się na szatyna.
Po chwili zaczęliśmy się chlapać wodą jak małe dzieci.
- Dobra koniec! – zaśmiałam się i podpłynęłam do niego. Oplotłam go nogami w pasie i przytuliłam. On wyniósł mnie z wody i postawił na powierzchni.
Spojrzałam w jego oczy.
- Kocham Cię – powiedział i lekko dotknął moich ust.
- Dobrze, bo ja Ciebie też kocham – odparłam i oddałam jego pocałunek.
Siemson : )
5 rozdzialik trochę szybciej. Nie miałam za dużo weny, ale chciałam go już dokończyć.
Jestem strasznie zmęczona po 6-godzinnym festynie szkolnym. Powiem Wam jedno, nunca más!
+ zmiana nazwy, taka mi się bardziej podoba
A na koniec taki mały szantażyk ;D
8 kom = next
~Ola ;**